Zajęty sprzątaniem całkowicie odciąłem się od rzeczywistości tym bardziej, gdy znalazłem się w pokoju naszej małej córeczki, odkładając na bok wszystkie za małe na nią już rzeczy, a było ich naprawdę dużo. Wygląda na to, że będziemy musieli kupić małej nowe rzeczy, bo niedługo nie będzie miała w czym chodzić.
Niepocieszony tym faktem cicho westchnąłem, siadając na chwilę w bujanym fotelu znajdującym się w pokoju dziecka. Posprzątałem dopiero kuchni i salon teraz zajmuje się pokojem małej i szczerze powiedziawszy już mam dość.
Zamykając na kilka chwil oczy, wsłuchiwałem się w otoczenie, robiąc to naprawdę krótko. Bo wiem, sprzątania jest dużo, a ja powinienem wyrobić się z nim w dwa dni, przynajmniej taki cel sobie założyłem.
Dając sobie jeszcze pięć minut, odprężyłem się, nie mając ostatnio w ogóle czasu dla siebie. Mój mąż ciężko pracował, a ja musiałem zajmować się domem, niemowlakiem, obrażonym starszych synem i psem, trochę tego było i czas zabierało..
- Miki, śpisz? - Słysząc głos męża, powoli otworzyłem oczy, potrzebując kilku chwili, aby wrócić na ziemię.
- Chyba mi się przysnęło - Zaspany przetarłem oczy, wstając z bujanego fotela. - Wróciliście.. Z kwiatami? A to z jakiej okazji? - Spytałem, troszeczkę zaskoczony bukietem róż.
- Bez okazji chciałem uszczęśliwić mojego cudownego anioła - Wyznał, wręczając mi piękny bukiet.
Zauroczony kwiatami nie mogłem ukryć uśmiechu, który sam wkradł mi się na usta.
- Nie trzeba było - Cieszyłem się i to bardzo jednakże i bez tego byłoby dobrze.
- Może i nie ale chciałem ci je dać i zobaczyć uśmiech na twojej twarzy - Wyjaśnił, całując mnie w czoło. I jak tu go nie kochać? Może I popełnia błędy, doprowadzając mnie do białej gorączki, ale kocham go i cieszę się, że jest mój już na zawsze mój.
- Dziękuję - Zadowolony złączyłem nasze usta w krótkim pocałunku, będąc mu naprawdę wdzięcznym za piękne kwiaty, niby mówi się, że z kwiatów cieszą się tylko kobiety, ja kobietą nie jestem, a cieszę się z każdej rośliny, jak to przystało na anioła.
Z nieznikającym z ust uśmiechem wyszedłem z pokoju dziecka, mając w planach, postawić róże do wazonu stawiając na stole w kuchni, tam będzie dla nich najodpowiedniejsze miejsce.
Zachwycony przyglądałem się różą kilka chwil, nim nasza mała córeczka zapragnęła mojej uwagi, głośno nas o tym informując, wyciągając rączki w moją stronę, gaworząc coś po swojemu.
- No tak, oczywiście wszystko rozumiem - Rozbawiony wziąłem córeczkę z rąk męża, który stał ze mną w kuchni, kołysząc małą w ramionach.
- Jak twoja ręka? - Tym razem zwróciłem całą swoją uwagę na męża, chcąc wiedzieć, jak się czuje i czy aby na pewno z jego ręką nie jest źle, to znaczy aż tak źle, jak sobie to wmawiam.
- W porządku mówiłem ci, że to nic takiego - Wyznał, jak zawsze powtarzając jedno i to samo, to już było nudne naprawdę.
- Rozumiem, mimo to odpocznij sobie, niech twoja ręka się zregeneruje, a ja pozwolisz, że wrócę do swoich zajęć.
- Może ci pomogę? - Zaproponował, idąc za mną do pokoju małej, którą zdążyłem już uśpić na rękach, teraz będę musiał cicho ogarniać jej pokój lub najlepiej pominąć go na tę chwilę. To chyba najlepszy pomysł i tak mam inne pomieszczenia do posprzątania.
- Ty powinieneś oszczędzać siły, ja sobie poradzę - Odpowiedziałem cicho, by nie obudzić dziecka, wkładając je do łóżeczka. - Połóż się, poczytaj książkę, po prostu się zrelaksuj, a całą resztę zostaw mi - Dodałem, wychodząc z pokoju dziecięcego, mając zamiar posprzątać, chociażby pokój Yuki'ego, póki go nie ma, przynajmniej chłopiec w niczym nie będzie mi przeszkadzał..
< Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz