Nie chciałem odpoczywać. Znaczy, chciałem, ale chciałbym odpoczywać z Mikleo, ale ten najwidoczniej miał inne rzeczy do roboty. Moje myślenie było bardzo proste; jeżeli mu teraz pomogę, to szybciej skończy swoje roboty, a wtedy będziemy mieli czas dla siebie... tak, to bardzo dobry pomysł. Nie jestem przecie kaleką, mogę wykonywać jakieś takie lekkie prace. Zresztą, nawet nie potrafiłbym leżeć spokojnie, ja o tym wiem, i mój mąż o tym wie, po co siebie oszukiwać? Nie potrafiłem usiedzieć na miejscu, kiedy miałem poważniejsze obrażenia, więc teraz tym bardziej nie będę siedzieć.
- Będę się relaksował pomagając tobie – dalej uparcie trzymałem się swego, nie zamierzając odpuścić.
- Nie dasz mi spokoju, co? – odezwał się Mikleo, odwracając się do mnie.
- Nie – wyszczerzyłem się do niego głupkowato. Będę go męczył, dopóki się nie zgodzi i coś mi się wydaje, że on o tym doskonale wie.
- No dobrze, chodź, trzeba posprzątać pokój Yuki’ego – powiedział, cicho wzdychając. Szczerze, to nie za bardzo rozumiałem, dlaczego mielibyśmy sprzątać pokój naszego syna. Jest dzieckiem, ale nie jest w końcu bardzo mały. Od czasu do czasu mógłby trochę ogarnąć swój pokój. Nie jest to w końcu nic trudnego, a trochę obowiązków, poza zajmowaniem się psem, by mu się przydało. Zwłaszcza, że jego pokój nie był w najlepszym stanie...
Wspólnie zajęliśmy się pokojem Yuki’ego, a później naszym. Po tym Mikleo zajął się pokoikiem naszej córeczki, a ja bawiłem się z naszą córeczką, by mu nie przeszkadzała. Cały czas dostawałem bardzo lekkie zadania, w końcu co to takiego przetarcie kurzu czy poukładanie ubrań w szafie. A jednak ramie coraz bardziej mi dokuczało... jak dobrze, że nie była to jakaś wielka rana, bo pewnie bym nie wytrzymał.
- No, skończyłem. Teraz mogę ci przygotować obiad – odezwał się Mikleo, schodząc na dół. To było bardzo szybkie, ale w sumie nie było tam za wiele do sprzątania, w przeciwieństwie do pokoju Yuki’ego.
- A może ja sobie coś ugotuję, a ty odpoczniesz? Od rana coś robisz, zasługujesz na odpoczynek – zaproponowałem, poprawiając małą na rękach i powstrzymując się od syknięcia z bólu. Chyba zdecydowanie za bardzo dzisiaj przeholowałem z tą ręką, ale na pewno uda mi coś dla siebie ugotować.
- Ty w tym momencie masz się położyć – powiedział gniewnie, podchodząc do mnie szybko i zabierając małą. – Siadaj, zaraz przyniosę bandaże i nową koszulę. Czemu mi nie powiedziałeś, że boli cię coraz bardziej? Tylko nie kłam mi, że nic ci nie jest.
- Tyle, że ja nie czuję się jakoś bardzo źle – powiedziałem niepewnie, siadając z powrotem na fotelu. Czemu miałby mi przynieść nową koszulę i bandaże...? Zerknąłem na swoje ramię i zrozumiałem, dlaczego; krew przebiła zarówno bandaż, jak i materiał ubrania. No dobrze, Mikleo mógł mieć prawo odrobinkę się o mnie pomartwić. Musiało mi pójść naprawdę krwi, skoro mam brudną koszulę.
- Jak masz mi gadać takie głupoty, to już lepiej nic nie mów – burknął, na chwilę znikając w kuchni.
Westchnąłem cicho wiedząc, że nie mam nic w tej sprawie do gadania. Mikleo jak coś postanowi, to doprowadzi to do końca, więc teraz jedynie mogę robić to, co mi każe, by nie zdenerwować go jeszcze bardziej. Powoli rozpiąłem koszulę, by dokładniej przyjrzeć się ranie i to nie wyglądało to najlepiej. Możliwe, że dzisiaj za dużo nosiłem Misaki na rękach, w końcu mała swoje ważyła. Oby do siedemnastej mi się poprawiło, muszę w końcu odebrać Yuki’ego, a Misaki na pewno będzie chciała mi towarzyszyć, nie mogę zawieść mojej córeczki. I dzięki temu Mikleo będzie miał trochę spokoju, a na to zasługuje.
- O której Yuki ma wrócić? – spytał Mikleo, sadzając malutką na dziecięcym krzesełku.
- Nie martw się, odbiorę go – odpowiedziałem patrząc, jak powoli zdejmuje mój stary bandaż. Ta rana naprawdę nie wyglądała za dobrze... ale też nie wyglądała tragicznie, także jest stabilnie.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie – Miki walnął mnie lekko w tył głowy. Ważne, że lekko, a nie z całej siły, jak to zrobił w nocy.
- Powiedziałem mu, że przyjdę o osiemnastej – bąknąłem, po czym cicho syknąłem z bólu, kiedy chłopak zaczął oczyszczać moją ranę. Co jak co, ale mógłby być nieco bardziej delikatny. – To tylko tak źle wygląda, naprawdę, ale mogę normalnie funkcjonować i jeszcze ci w czymś pomóc – powiedziałem, nie chcąc, by o mnie bał. No i także chciałem mu w czymś jeszcze pomóc, bo znając jego, jeszcze będzie chciał coś zrobić.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz