Dzień zaczął się bardzo dobrze, mojej mamy nie było, pierwszy sukces tego dnia nie będę musiała słuchać, jak powinnam lub nie powinnam ubierać się do szkoły, co jeść i jak się zachowywać. Rany kocham moją mamę, ale czasem przesadza, chciałbym wynieść się z domu, ale wiem, że nie mogę ona, by tego po prostu nie przeżyła a ja? Ja na pewno nie dałabym sobie sama rady.
Z ulgą spokojnie ubrałam swoją ulubioną białą sukienkę, rozpuściłam włosy i wyszłam z domu. Śniadanie dziś sobie odpuszczę, nie chciałbym się spóźnić na spotkanie z panią Akiko. Kobieta była pielęgniarką w naszej szkole i zgodziła się udzielić mi kilka lekcji, od zawsze chciałam być medykiem a teraz gdy przydarzyła się taka okazja, mogę nie tylko uczyć się w szkole, ale i szkolić w kierunku medycznym. Dwie pieczenie na jednym ogniu nie mogłabym nie skorzystać z tej życiowej okazji.
- Dzień dobry - Z uśmiechem na ustach weszłam do małej salki, gdzie znajdowała się już kobieta czekająca na mnie.
- Dzień dobry Saori, mogę mieć do ciebie wielką prośbę? Muszę na dwie godzinki wyjść i nie mam nikogo, kto mógłby za mnie tu zostać. A ty moja droga przychodzisz do mnie już jakiś czas i jestem pewna, że dasz sobie radę - Kobieta trochę mnie zaskoczyła, ja mam zostać tu sama? Nie wiem, czy dam sobie radę, przecież nic nie umiem. Powinnam odmówić, ale jeśli to zrobię, zawiodę siebie i panią Akiko. Nie mogę tego uczynić.
- Dobrze zostanę - Wypaliłam, nim mój mózg zdążył mnie przekonać, że to zły pomysł.
- Dzień dobry Saori, mogę mieć do ciebie wielką prośbę? Muszę na dwie godzinki wyjść i nie mam nikogo, kto mógłby za mnie tu zostać. A ty moja droga przychodzisz do mnie już jakiś czas i jestem pewna, że dasz sobie radę - Kobieta trochę mnie zaskoczyła, ja mam zostać tu sama? Nie wiem, czy dam sobie radę, przecież nic nie umiem. Powinnam odmówić, ale jeśli to zrobię, zawiodę siebie i panią Akiko. Nie mogę tego uczynić.
- Dobrze zostanę - Wypaliłam, nim mój mózg zdążył mnie przekonać, że to zły pomysł.
- Naprawdę? Bardzo ci dziękuje. Wiem, że sobie świetnie poradzisz - Zwróciła się w moją stronę pakując wszystkie swoje rzeczy. - Będę za dwie maks trzy godziny, do zobaczenia - Zamknęła za sobą drzwi nim zdążyłam jakkolwiek zareagować. No dobrze skoro już poszła, muszę sobie poradzić, nie może przecież wydarzyć się nic, co mogłoby mnie zaskoczyć prawda?
Biorąc kilka relaksacyjnych wdechów, usiadłam na krześle, postanawiając zajrzeć do książek skoro i tak siedzę tu sama, warto by się było troszeczkę pouczyć. Mój spokój nie trwał jednak długo a wszystko to zasługa dwóch młodych chłopaków wchodzących do salki.
- Hej! Masz może coś na jego głupotę? - Zapytał, czym przyznam, troszeczkę mnie zaskoczył, lek na głupotę? Nie zrozumiem - Znaczy... Na jego siniaka? Dostał piłką do nogi w głowę.. - Jego wypowiedz, stała się znacznie jaśniejsza i jakoś tak od razu wiedziałam, czego mu trzeba.
- Oczywiście, mam coś na siniaka, a raczej na ból głowy, jaki może wyniknąć z powodu siniaka - Wyjaśniłam, wyciągając z pudełeczko małe pudełeczko z lekami.
- Dziękuję - Odezwał się chłopak, podając swojemu „rannemu” koledze tabletki.
- Nie potrzebuje tego - Burknął, niezadowolony mimo wszystko biorąc jedną tabletkę do ręki.
- Nie narzeka - Ta krótka wymiana zdań była naprawdę interesującą. Ta dwójka musiała chyba bardzo się lubić, bo z tego, co widzę ich charaktery, są bardzo inne, a to często niszczy przyjaźń. - Dziękujemy - Odezwał się nieznajomy chłopaka, nagle dodając. - Gdzie nasze maniery. Jestem Yuuta, a to mój głupi przyjaciel Yutaki - Wyciągnął do mnie rękę, szeroko przy tym uśmiechając.
- Miło mi was poznać, jestem Saori - Grzecznie przywitałam się, zamieniając z Yuutą kilka zdań, kręcąc się wokół mojej pracy, nim wyszli.
Miła odskocznia od nauki i stresu spowodowanego byciem tu bez pani Akiko. Na szczęście kobieta wróciła po dwóch godzinach, tak jak obiecała, dając mi lekcje, po które tu przyszła tym samym wydłużając mój czas powrotu do domu.
- Rany mama znów się wścieknie - Westchnęłam, mając już dość jej numerów. Ciągle chce mnie kontrolować, a ja nie wiem jak się jej postawić. Nie chcąc kolejnej kłótni, przybrała postać lisa, ruszając w las, chcąc jak najszybciej dostać się do domu. Niestety pech tak chciał, że rozkojarzona uderzyłam w kogoś, przewracając go i siebie. Zaskoczona podnosząc się z ziemi, otrzepując swoje futerko z piasku i ziemi, patrząc na osobę, którą potrąciłam, dostrzegając w nim chłopaka, któremu dziś dałam lek na siniaka.
- Bardzo przepraszam, nic ci nie jest? - Odezwałam się, poruszając swoimi ogonami, nie czując się najlepiej z powodu spowodowanego przez siebie wypadku.
<Yuutaka? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz