I co ja miałem z tym aniołem... czy on sobie chce umyślnie zrobić krzywdę? Bo bardzo często miałem takie wrażenie. Mówi się mu, ab nie ruszał ręką, a ten rusza tą ręką, powtarza się mu, by oszczędzał swoją rękę, a on bierze na ręce naszą córeczkę, która jest przecież coraz to cięższa... nie mam już siły, naprawdę. Przez cały miesiąc starałem się znajdować coraz to lepsze zadania dla niego, by się nie nudził. Teraz już nie jest źle, mógł robić większość rzeczy, musiał tylko oszczędzać rękę i nie dźwigać ciężkich rzeczy. Albo jak już chociaż chce dźwigać, to niech głównie używa tej zdrowej ręki. Im bardziej będzie ją oszczędzał, tym szybciej wróci do zdrowia, a na tym zależy nam obu.
Powinienem powoli zastanawiać się, jak rozwiążę problem powrotu do pracy. Minęło trochę czasu, kiedy ostatni raz byłem w pracy, a za coś trzeba było przecież żyć. Owszem, mieliśmy jeszcze trochę oszczędności, albo raczej bardzo dużo, ale nie mogliśmy w końcu żyć za same oszczędności. Tylko jak ja wrócę do pracy, skoro ręka Mikleo jeszcze się nie zagoiła...? Gdyby mała była większa i nie wymagała tyle noszenia na rękach, nie bałbym się zostawić Mikleo w domu, no ale w takim przypadku to mogłoby być lekko problematyczne. Jeszcze mam tydzień wolnego, więc może uda mi się coś wymyśleć, ale jak na razie widzę tylko jedno rozwiązanie; będę musiał znowu spać mniej po pracy, a więcej czasu poświęcać na dom. Już wcześniej tak robiłem przez kilka tygodni, jak Mikleo był w ciąży, więc teraz chyba też mi się to uda. Akurat w kilka tygodni jego dłoń powinna się poprawić. Może nie będzie w pełni wyleczona, ale myślę, że da sobie radę. I że ja dam sobie radę, dopóki mu się nie polepszy. Może trochę jeszcze poproszę Yuki’ego o pomoc, jest dużym chłopcem, i sam chciał przecież mieć siostrę.
- Mam nadzieje, że ty będziesz bardziej rozważna – powiedziałem cicho do Misaki, powoli ją karmiąc.
Reszta dnia minęła mi bardzo spokojnie i nie wiem, czy to dlatego, że mała miała miejsce, gdzie może sobie dowoli raczkować, czy też dlatego, że Mikleo był nad wodą, nie miałem pojęcia. Ale mogłem na spokojnie porozmawiać z Yukim, przygotować obiad, trochę posprzątać i nawet znalazłem moment na odstresowanie. Ciągłe przejmowanie się jego zdrowiem odrobinkę mnie stresuje, a teraz, kiedy nie ma go w pobliżu, jestem odrobinkę bardziej uspokojony. Chociaż, jak tak teraz sobie o nim przypomniałem, zacząłem się martwić. Mikleo nie ma od rana, i nie dostałem od niego żadnych wiadomości, wszystko było w porządku? Puściłem go nad tą wodę bez żadnego nadzoru, ponieważ chyba w żaden sposób nie mógł sobie zrobić krzywdy, a pobyt nad wodą na pewno dobrze mu zrobi. Tylko co on tam robił tak długo...?
- Tata! – krzyknęła nagle Misaki, podczas kiedy ja siedziałem w salonie na kanapie, próbując przeczytać książkę, tylko odkąd sobie przypomniałem o Mikleo, nie potrafiłem się skupić na tekście.
Oderwałem zatem oczy od książki i przeniosłem swój wzrok na córeczkę. Misaki właśnie stawiała swoje pierwsze kroki. Przyznam, byłem mocno zaskoczony, ostatnio coraz częściej udawało jej podejmować próby wstawania, ale zaraz kończyło się to upadaniem, albo moją błyskawiczną reakcją – i nawet jak upadała, nigdy nie płakała, tylko próbowała dalej. Dzisiaj było inaczej, zrobiła pierwszy, drugi, trzeci i czwarty krok, aż nagle się zachwiała. Zareagowałem błyskawicznie i złapałem ją w ostatnim momencie.
- Teraz to już nie będziesz nam dawała spokoju, co? – zapytałem roześmiany, biorąc ją na kolana. – Moja dziewczynka – wyszeptałem, całując ją w policzek. Szkoda tylko, że Mikleo nie mógł tego zobaczyć. Pierwsze kroki dziecka dla rodzica chyba są równie ważne, co pierwsze słowa, a przynajmniej tak mi się wydawało. – Jeszcze chcesz popróbować? Niech ci będzie, ale ja nie będę cię co chwila łapał – powiedziałem, odstawiając ją z powrotem na podłogę, ponieważ mała ewidentnie wolała jeszcze troszkę pochodzić. Nie będę jej przecież zabraniać chodzić, skoro tak bardzo chce próbować. Cały czas przyglądając się malej postanowiłem skontaktować się z Mikleo telepatycznie z zapytaniem, gdzie się podziewa i kiedy wróci do domu. Jak się do mnie nie odezwie, pójdę z Misaki go poszukać. I może zrobię mu małą awanturę odnośnie tego, że nie daje znaku życia.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz