Rozbawiony pytaniem męża pokręciłem z niedowierzaniem głową, nie jestem małym dzieckiem, nie trzeba mi czytać, sam mogę to zrobić, z drugiej jednak strony miło będzie posłuchać jak czyta Sorey, dzięki temu zdecydowanie szybciej zasypiając niż gdybym miał sam sobie poczytać.
- Jeśli już proponujesz to, czemu nie, w końcu nie mógłbym ci odmówić - Uśmiechając się zadziornie do męża, ucałowałem jego usta, grzecznie kładąc się do łóżka, czekając na obiecaną bajeczkę przed snem.
Mężczyzna zaśmiał się cicho, rozbawiony moim zachowaniem podchodząc do półki z książkami, biorąc jedną do ręki, wybierając tym samym tą najciekawszą o ruinach Yin i Yang ciekawi mnie czy istnieją naprawdę, legenda głosi, że nikt to tam wszedł, nie wyszedł cały, zastanawiam się więc czy to bujda, czy może jednak cos w tym jest, najpierw trzeba, by było odkryć czy aby na pewno ruiny istnieją, dopiero wtedy można zastanawiać się nad tym, czy legenda jest prawdziwa.
Analizując to w myślach, rozłożyłem się wygodniej na łóżku, zerkając w stronę Misaki, dziewczyna, widząc, co robimy, przestała na chwile raczkować uważnie nam się przyglądając, najwidoczniej widok książki bardzo ją zainteresował, bo już po chwili przeraczkowała do nas, podpierając się rączkami framugę łóżka, podniosła się na obie nóżki, patrząc na tatę z wyczekiwaniem.
- Tata - Zawołała, gdy Sorey zbyt długo nie zwracał na nią uwagi, starając się puścić łóżka, by wyciągnąć rączki do swojego taty, nie mając jeszcze równowagi, trawie się wywróciła, na szczęście Sorey złapał ją szybko, sadzając na łóżku, głaszcząc po główce, nim zaczął czytać książkę.
Zadowolony z powodu czytanej książki przez męża zamknąłem niby to na chwilę oczy, czując obok kładące się dziecko, najwidoczniej i mała przysypiała, słuchając czytania, to dobrze przynajmniej nie będzie grymasić z powodu niewyspania.
Nie mówiąc nic, by przypadkiem nie rozbudzić usypiającego dziecka, przytuliłem małą bardziej do siebie, odbywając do krainy morfeusza.
Minął już miesiąc od złamania, ach, jaki to był długi miesiąc i dla mnie znudzonego anioła niemogącego nic zrobić i dla męża który wariował troszeczkę przy mnie z powodu braku możliwości wymyślenia mi ciekawych zajęć do zabicia czasu, na szczęście kość zrosła się a ja mogłem normalnie funkcjonować, no prawie, cały problem był w tym, że podczas dźwigania ręka strasznie bolała, a ja nie wiedziałem, dlaczego prawdopodobnie jeszcze potrzebowała trochę czasu, by wrócić do stu procentowej sprawności, jak to ujęła Lailah, powrót do całkowitej sprawności mojej ręki może potrwać nawet rok..
Niepocieszony musiałem oszczędzać rękę, co nie było mi na rękę, dosłownie na rękę, chciałem normalne funkcjonować tylko szkoda, że to nie było takie proste.
Dziś jak co dzień wstałem pierwszy, biorąc małą do kuchni, podczas dźwigania dziecka odczuwałem ból ręki, ale i to byłem w stanie zignorować, to nic takiego. Oczywiście, gdy mój mąż się obudził, od razu musiałem się nasłuchać, jaki to nieodpowiedzialny jestem, no cóż i takie rzeczy się zdarzają. Naturalnie, że to zignorowałem, nie będę przecież zachowywał się jak chory, gdy moja ręka jest już w lepszym stanie.
- Idę nad wodę - Odezwałem się do męża, gdy ten karmił małą, zerknął tylko na mnie, nic nie mówiąc, chyba nadal był na mnie troszeczkę zły no cóż, trudno zna mnie i wie, że i tak zawsze zrobię, co zechcę.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz