niedziela, 3 kwietnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

Słyszą jego odpowiedź bez wahania wpiłem się w jego usta, jedną z dłoni wsuwając pod jego koszulę. Ja tego chciałem, on tego chciał, więc czemu mielibyśmy się hamować? Zwłaszcza, że z trudem się powstrzymywałem, a jego dotyk, jak i bliskość tylko mi to utrudniały. Całowaliśmy się, dopóki mieliśmy dość powietrza, a kiedy nam go zabrakło, oderwaliśmy się na moment. Korzystając z tej krótkiej przerwy na złapanie oddechu, popchnąłem go na blat. Mogłem być odrobinkę za bardzo niecierpliwy... ale sądząc po zachowaniu Mikleo nie tylko ja byłem zniecierpliwiony. Mój aniołek w pośpiechu zaczął rozpinać guziki mojej koszuli, co z powodu jego drżących rąk nie za dobrze mu wychodziło. 
Dopilnowałem, by rozpalić jego ciało do granic możliwości, co dużo czasu mi nie zajęło. By było nam obu dobrze i wygodnie, wziąłem go na ręce i zaniosłem go na górę, do naszego pokoju. Chyba najgorsze było to, że musieliśmy zachować się w miarę cicho, by nie rozbudzić Misaki – chyba żadne z nas nie chciałoby w tym momencie przerywać. 
Oczywiście, nie skończyło się na jednym razie, nawet nie na dwóch... musieliśmy w końcu nadrobić te długie miesiące przerwy i jakoś odreagować ten stres ostatnich dni. Po wszystkim leżeliśmy razem w łóżku, wymęczeni, ale bardzo zadowoleni, i po prostu wpatrywaliśmy się w siebie. Na twarzy Mikleo znowu mogłem ujrzeć szczery uśmiech, który tak bardzo uwielbiałem. I miło było znowu widzieć Mikleo jako chłopca, którego tak doskonale znałem. Nie, żeby jego kobieca forma była zła, ale jednak miałem swoje preferencje. Tak samo, jak Miki wolał mnie w blond włosach. 
- Tęskniłem za tobą – wyszeptałem cicho, poprawiając kosmyki jego cudownych włosów. Blade światło świecy podkreślało delikatne rumieńce zmęczenia i sprawiało to, że wyglądał przecudownie. 
- Przepraszam, że kazałem ci tak długo czekać – odpowiedział, a ja wyczułem w jego głosie wyrzuty sumienia. 
- Nie gniewam się na ciebie. Po prostu się martwiłem i nadal martwię. Nie miałem z tobą żadnego kontaktu, nie wiedziałem, co robić, by do ciebie dotrzeć, czy robiłem dobrze, czy źle... – wytłumaczyłem, po czym pocałowałem go w czubek nosa. 
- Robiłeś wszystko bardzo dobrze. Dziękuję ci za twoją obecność – odpowiedział, gładząc mnie po policzku, który był pokryty delikatnym zarostem. Zdecydowanie już kilka dni temu powinienem się ogolić... może zanim zaciągnąłem Mikleo do łóżka powinienem najpierw zajrzeć do łazienki? Cóż, teraz już na to za późno, jutro rano to zrobię, jak nie zapomnę. Nie chciałbym kaleczyć delikatnej skóry Mikleo.
- Momentami miałem inne wrażenie – przyznałem szczerze, wsuwając nos w jego włosy i przymykając oczy. 
- Bo za dużo myślisz. 
- Chyba właśnie myślę za mało – poprawiłem go, odsuwając się od niego na moment, by zgasić świeczkę. – Dobranoc – dodałem, wtulając się w jego ciało, już teraz bez żadnego lęku i niepewności, że tego sobie nie życzy. Czułem się teraz decydowanie lepiej wiedząc, że nie zrobiłem niczego złego. Znaczy, zrobiłem, ale nic takiego, co jeszcze bardziej zdołowałoby Mikleo. 
- Dobranoc – odpowiedział, odwzajemniając uścisk. Tak, tego zdecydowanie mi brakowało. Co prawda jeszcze nie wszystko się ułożyło i minie trochę czasu, nim oboje pogodzimy się z tym, co się stało, ale już jesteśmy na dobrej drodze do tego, byśmy zaczęli żyć normalnie. 

***

Wyjątkowo obudziły mnie promienie słońca, co często się nie zdarzało. Zazwyczaj budziła mnie Misaki, albo sam z powodu koszmarów. To było miłe uczucie, w końcu obudzić się wypoczętym, chociaż nie wiem, czy do końca wskazane. Mikleo mimo wszystko potrzebował mojego wsparcia, a ja ani trochę mu nie pomagam, kiedy leżę. Swoją drogą, gdzie jest mój mąż? Wolałbym się obudzić obok niego. Albo chociaż mieć go gdzieś na widoku. 
Podniosłem się leniwie z łóżka, przeczesałem dłonią włosy i skierowałem się do łazienki. Wypadałoby się ubrać i ogarnąć, zanim wyjdę z pokoju. Niby to mój dom, ale i tak czułbym się niezręcznie chodząc po korytarzu bez ubrań. 
Mikleo znalazłem nie w pokoju Misaki, a na dole w kuchni, przygotowując nam śniadanie. Wydawał się być w bardzo dobrym humorze. To chyba... dobrze. To był raczej dobry znak. I nadal stał przede mną jak chłopak, co chyba odpowiadało mi najbardziej. 
- Dzień dobry. Czemu nie zastałem cię rano w łóżku? – spytałem z lekką pretensją, przytulając się do jego pleców. 
- Ponieważ Misaki wymagała uwagi. A później pomyślałem, że miło by było, gdybym przyniósł ci śniadanie do łóżka, ale mnie wyprzedziłeś. I mam pewien pomysł dotyczący twoich włosów – dodał, odwracając się w moją stronę i przygładzając moje kosmyki.
- A co jest nie tak z moimi włosami? – spytałem, marszcząc brwi. Znaczy, może grzywka była za długa, ale to wszystko, jakoś dawałem sobie radę. 
- Czesałeś się w ogóle dzisiaj? – spytał, patrząc na mnie sceptycznie. 
- Oczywiście, że tak. Codziennie się czeszę – bąknąłem, nie wierząc w to, że w ogóle mnie o to spytał. Przez kilka dobrych miesięcy dzień w dzień pielęgnowałem swoje włosy w ten sam sposób i jakoś nigdy się na nie nie uskarżał...

<Mikleo? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz