Zdumiona nie miałam pojęcia, co się tak właściwie wyprawia, czy ten chłopak wziął mnie za gadające zwierzę? Może to i lepiej nie każdy musi wiedzieć, kim naprawdę jestem. Chciałbym jednak wrócić już do domu troszeczkę mi spieszno, mama naprawdę zaraz zacznie się martwić.
Zaskoczyła mnie również, wypowiedz chłopaka, którą najpewniej kierował do siebie samego, zapominając lub nie zdając sobie sprawy z tego, że rozumiem, co mówi.
Czy on naprawdę chce zabrać dzikiego lisa do domu? To trochę nierozsądne z jego strony.
Bo nawet gdybym nie była człowiekiem, to branie dzikiego zwierzęcia do domu jest iście nieodpowiedzialne. Takie zwierzęta mogą być chore, agresywne, mogą nie odnaleźć się w domu z ludźmi.
- Czy mógłbyś mnie odstawić na ziemię? - Zapytałam grzecznie, w końcu przerywając swoje milczenie.
- Mógłbym, ale jesteś taka mięciutka i słodka, że nie mogę - Wyznał, zaczynając gdzieś iść.
Chwileczkę gdzie on idzie? Mój dom jest w drugą stronę, czy on naprawdę chce zabrać mnie do swojego domu? O nie ja chce do domu.
Nie mając za bardzo wyjścia, musiałam grzecznie znieść ten spacer, w stronę domu chłopaka uważnie przyglądając się drodze, by wiedzieć, jak wrócić do domu, gdy nadejdzie moment wypuszczenia mnie przez mojego oprawce? Nie oprawca to złe słowo, porywacza? To słowo też do niego nie pasuje, przez po prostu tego człowieka. Oby wypuścił mnie jak najszybciej, bo przyznam, trochę mi się spieszy.
Machając niezadowolona ogonami, powoli postawiłam łapki na ziemi, gdy tylko puści mnie z rąk zamykając za sobą drzwi, no świetnie, a jednak trafiłam do jego domu, tego było mi zdecydowanie potrzeba.
Współlokatora, którym okazał się jego przyjaciel, widząc mnie, opuścił kubek, trzymany w rękach z niedowierzaniem patrząc to na mnie to na swojego współlokatora.
- Czyś ty zwariował? - Wydusił w końcu z niedowierzaniem w głosie, zwracając uwagę na potrzaskany kubek. - No świetnie - Burknął, cicho pod nosem najwidoczniej niezadowolony z powodu zniszczonego kubka.
- Zwariowałem? To już dawno, spójrz jakiego pięknego liska znalazłem, zamieszka z nami co ty na to? - Z entuzjazmem zaczął macać moje uszka, uśmiechając się szeroko.
- Po pierwsze to dzikie zwierzę a po drugie nie może z nami zamieszkać - Odezwał się Yuuta, zbierając potrzaskane szkło z podłogi.
- Dlaczego? - Yuutaka stwarzał pozory niezadowolonego z powodu słów przyjaciela, które popierałam, dzikie zwierzęta muszą żyć na wolności.
- Bo to dzikie zwierzę - Wyjaśnił, w sumie powtarzając to, co już wcześniej mu powiedział.
- Może i dzikie, ale bardzo słodkie i do tego gadające - Yuutaka gdy to powiedział jego współlokator, spojrzał na mnie zaskoczony, a więc liczy, że coś powiem? Nie ma mowy, będę milczała jak grób, niech weźmie go za wariata, może dzięki temu od razu mnie wypuści. Zawsze warto próbować...
- No dalej powiedz coś - Wszystkie oczy zwróciły się na mnie, gdy ja, cóż udawałam, że ich nie rozumiem, słodko obracając głowę raz w jedną raz w drugą stronę, machając ogonami, chcąc już sobie pójść.
- Oszalałeś, za mocno w łeb cię ta piłka walnęła - Westchnął zrezygnowany Yuuta. - Wypuść lisa i
połóż się spać, drzemka ci dobrze zrobi - Dodał, nim zniknął w kuchni z potrzaskanym szkłem.
A więc skoro już wszystko jasne mogę iść? Zapytałam sama siebie w myślach, patrząc na chłopaka, który w tej chwili uważnie mi się przyglądał.
<Yuutaka? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz