Odkąd tylko wróciliśmy od Pani Jeziora, Mikleo wydawał się być jakiś taki smutny. Sądziłem, że prędzej będzie przerażony, w końcu jeżeli szybko nie wróci do swojej anielskiej postaci, może umrzeć. Ja przyznam, odrobinkę się właśnie tego obawiałem, wiedziałem, że coś jest nie tak, odkąd tylko zauważyłem Mikleo jako człowieka. I miałem rację... skąd się w ogóle wzięła ta perła na dnie jeziora, nie mam pojęcia, ale to nie był taki zwykł przedmiot, nie mógł wziąć się znikąd. Dobrze, że Lailah może szybko się z tym uporać, im szybciej Mikleo wróci do swojej anielskiej postaci, tym szybciej ja będę spokojniejszy. Miałem wrażenie, że wtedy Miki będzie po prostu bezpieczniejszy. Nie będą mu groziły żadne choroby, powrócą jego moce, więc nie będzie miał problemu, aby się obronić, no i także wrócą jego wspaniałe, długie włosy. Same plusy, więc dlaczego jest taki smutny...?
Myślałem, że zastanę Mikleo na dole w kuchni, ale okazało się, że wyszedł na taras. Mieliśmy teraz chwilę dla siebie, Misaki sobie spała, Yuki spędzał weekend u Emmy, więc możemy wykorzystać ten czas na poważniejszej rozmowie. Podszedłem do męża i przytuliłem się do jego pleców, wsuwając nos w jego włosy. Pewnie to zabrzmi głupio, dlatego nie powiem tego na głos, ale teraz Mikleo pachniał zupełnie inaczej. Nie lepiej, nie gorzej, tylko po prostu... inaczej. Jak zamieniliśmy się rolami, wtedy nieco inaczej postrzegałem świat i moje zmysły były znacznie bardziej wrażliwe, i najbardziej z tamtego okresu pamiętałem jego zapach, który wręcz uwielbiałem. Teraz jego zapach był znacznie słabszy. Szkoda, że ludzkie zmysły są tak słabo rozwinięte.
- Wszystko w porządku? – spytałem Mikleo, chcąc się dowiedzieć, co takiego się stało, że jest taki smutny.
- Tak. Pójdziemy jutro do miasta? Zjadłbym jabłka w karmelu. I może kupiłbym książkę. I porozmawiał trochę z ludźmi – poprosił, odwracając się w moją stronę.
- Ty chcesz porozmawiać z ludźmi? – powtórzyłem, odrobinkę zaskoczony jego prośbą. Przecież on nigdy nie był duszą towarzystwa, chyba nawet jako człowiek.
- Minął już miesiąc od mojego ostatniego większego towarzyskiego spotkania, więc już się wyciszyłem i jestem gotów na kolejne spotkania – wyjaśnił, uśmiechając się do mnie uroczo. Teraz, w tym świetle i z tym uśmiechem strasznie przywodził mi na myśl Misaki, zwłaszcza w tych brązowych włosach. Cieszę się, że nasza córeczka odziedziczyła wygląd po mamie. Powtarzam się już po raz któryś, i dalej będę się powtarzał, ponieważ strasznie się z tego faktu cieszę.
- Tylko, żeby mi cię nikt nie ukradł – odrobinkę zażartowałem, a odrobinkę mówiłem poważnie. Doskonale widziałem, jak ludzi reagowali na mojego męża, kiedy potrafili go dostrzec, więc miałem pełne prawo być o niego zazdrosny.
- Nikt nawet by nie chciał – odpowiedział mi, kładąc swoje dłonie na moich ramionach.
- Właśnie, że odwrotnie. Wszyscy by chcieli – w odpowiedzi położyłem swoje dłonie na jego biodrach. – A teraz mi powiedz, co się dzieje. Widzę, że jesteś jakiś nieswój.
- Po prostu... chciałbym być człowiekiem już na zawsze. Normalnie cieszyć się jedzeniem, rozmawiać z ludźmi, kupować sobie rzeczy bez angażowania to w ciebie, zestarzeć się razem z tobą, ale to najwidoczniej nie jest mi pisane – wyjaśnił, wyraźnie smutny.
- Niczego nie tracisz, uwierz mi, starzenie się nie jest za przyjemne – spróbowałem go odrobinkę pocieszyć, gładząc go po policzku.
- Wolałbym to zamiast już na zawsze być sam.
- Nie mów, nie będziesz sam. Będzie z tobą Yuki, i Misaki, może nawet spotkasz kogoś lepszego ode mnie, nie musisz od razu tak negatywnie myśleć – powiedziałem, nadal nie rozumiejąc, skąd u niego takie podejście. Przecież nic nie jest przesądzone, może wydarzyć się tak, że znowu się w kimś zakochać. Mówi się, że anioły zakochują się raz na całe życie, ale to pewnie tylko dlatego, że łączą się one z innymi aniołami, które żyją wieczność, więc nie zostało to za bardzo przetestowane. A na świecie jest tylu lepszych ludzi ode mnie, więc na pewno sobie kogoś znajdzie.
- Może zamiast dalej prowadzić tę bezsensowną rozmowę, może skorzystamy z wolnego domu? – zapytał zaczepnie, niby od niechcenia przesuwając palcem po mojej klatce piersiowej.
- Najpierw to powinieneś coś zjeść. Jeśli mnie pamięć nie myli, od wczoraj nic nie jadłeś – przypomniałem mu, opierając się jego zalotom. Najważniejsze było jego zdrowie, potem cala reszta i przyjemności. Tak bardzo lubi w byciu człowiekiem to, że może cieszyć się jedzeniem, to niech w końcu zacznie jeść, bo zanim wróci do anielskiej postaci jeszcze zdąży mi tu paść. Chce robić tyle rzeczy na raz, a wkrótce nie będzie miał w ogóle na nic siły, niech pomyśli trochę o sobie.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz