wtorek, 12 kwietnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

Nie za bardzo podobało mi się to, że musiałem siedzieć w pracy nieco dłużej, niż zazwyczaj. Wcześniej miałem niewiele czasu dla rodziny, nawet jeżeli bardzo się starałem. Mikleo widziałem tylko raz dziennie, wieczorem, kiedy jadłem obiad, podobnie jak Misaki. A Yuki’ego... cóż, odkąd wróciliśmy od Emmy w ogóle nie wychodził z pokoju. Z drugiej strony jednak dodatkowe pieniądze zawsze się przydadzą. Mała rośnie jak na drożdżach... ale takich dziwnych, magicznych drożdżach, które rosną tak cztery razy szybciej niż normalne drożdże. Trzeba jej niedługo znowu zrobić jakieś zakupy, bo powoli wyrasta ze wszystkich ubranek. Ja wiem, że małe dzieci rosną szybko, ale Misaki rośnie zdecydowanie za szybko. Jeżeli tak dużo będę pracować, nie zdążę się nacieszyć malutką córeczką. No i Mikim, ostatnio nie miałem dla niego w ogóle czasu, co bardzo mnie bolało. I chyba nie tylko mnie, widziałem momentami, jak smutny był mój Miki, ale kiedy tylko zauważał, że się mu przyglądałem, od razu się uśmiechał i ukrywał swój uśmiech. To przerażające, jak szybko podłapał ode mnie ludzkie zachowanie, szkoda, że jedynie te złe. Chociaż w sumie, jak miał nauczyć się dobrych nawyków, skoro ja takowych nie przejawiam...? Jak zwykle problem leży nie w nim, a we mnie. 
Szybko zjadłem obiad, by mieć jak najwięcej minut dla moich słodkich aniołków. Jeszcze trochę i za te dodatkowe godziny będę miał tydzień wolnego. I będę musiał im to jakoś zrekompensować, by żadne z nich się na mnie nie gniewało. Z małą nie będzie żadnego problemu, ale z Mikim będę musiał się bardziej się postarać, w końcu właśnie na to zasługiwał. Tylko co takiego...? To musi być coś bardzo wyjątkowego. Może... kolację? Ale taką romantyczną kolację, z przepysznym jedzeniem, zapachowymi świecami i czerwonym winem, może jeszcze przyniosę mu kwiaty... nie, to jednak beznadziejny pomysł, Miki jest aniołkiem, nie musi jeść, o czym przypomina mi regularnie. A odkąd próbujemy powoli przerzucić małą na normalne jedzenie, je jeszcze mniej, bo i po co, skoro mała nie potrzebuje tak wiele mleka... czyli kolacja odpada. Mimo wszystko jednak trudno zadowolić anioła. Może... wezmę go nad jezioro? Nie no, to zbyt błahe, a Mikleo zasługuje na coś niesamowitego. Co takiego mogłoby zrobić wrażenie na aniele...? Może pomyślę o tym w pracy. Nie mogę jeszcze zapomnieć o Yukim, ale on chyba jeszcze przeżywa rozstanie z Emmą i dopóki to się nie zmieni, nie będę mógł niczego dla niego zrobić. Założę się, że pewnie nawet nie chce mnie w tym momencie widzieć, bo mnie zapewne nienawidzi.   
- Wszystko z moją małą księżniczką w porządku? – spytałem, podchodząc do Mikleo, który trzymał na rękach naszą kruszynkę. 
- Chyba się po prostu za tobą stęskniła – odpowiedział Miki, kiedy malutka wyciągnęła rączki w moją stronę. Naprawdę chciałbym w tym momencie wziąć ją na ręce i się nią zająć, ale musiałem już wychodzić. 
- Jeszcze troszeczkę i będę miał wolne, a wtedy będę poświęcał jej tyle czasu, że aż będzie miała mnie dosyć – powiedziałem, po czym ucałowałem ją w czółko. – Do zobaczenia jutro – dodałem, całując Mikleo w policzek. 
- Uważaj na siebie – powiedział Miki, kładąc mi dłoń na policzku. 
- Zawsze na siebie uważam – przypomniałem mu, uśmiechając się do niego delikatnie. 

***

Z pracy wróciłem znacznie szybciej, niż ktokolwiek mógłby pomyśleć. Na swoim patrolu byłem świadkiem próby włamania i mimo tego, że udało mi się pojmać złodzieja, zostałem trafiony bełtem w ramię. Nie była to żadna wielka rana, co prawda w pierwszym momencie trochę mnie zamroczyło z bólu, ale nie mam żadnych strzaskanych kości, więc tragedii nie będzie. Mimo opatrzenia rany, zostałem odesłany do domu i mam wolne, dopóki nie będę w stanie mógł trzymać miecza. Że też musieli trafić mnie w lewe ramię, a nie te prawe... jak nauczyłem się sprawnie posługiwać lewą ręką, to teraz będę musiał ją oszczędzać... A znając mnie, zdecydowanie mi to nie wyjdzie. 
Starałem się jak najciszej wrócić do pokoju. Była trzecia w nocy, wszyscy na pewno spali. Niestety, kiedy się przebierałem, wykonałem zbyt gwałtowny ruch, który wywołał u mnie ból, a ten ból sprawił, że syknąłem cicho. A to syknięcie sprawiło, że Mikleo się przebudził, czego najbardziej chciałem uniknąć. 
- Sorey? Co ty tu robisz? – spytał zaspany, przecierając oczy. 
- Zamierzam iść spać obok ciebie. To chyba nic złego – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego delikatnie. Jakby spojrzeć na to z innej strony, zdobyłem sobie trochę wolnych dni, które mógłbym poświęcić rodzinie. Kosztem ramienia, ale chyba to niewielki koszt. 

<Owieczko? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz