środa, 6 kwietnia 2022

Od Soreya CD Mikleo

Na moment zamilkłem, zastanawiając się na jego poprzednim pytaniem. Zaveid stanowczo odpadał, przecież on sam był dużym dzieckiem, więc nie wiadomo, co mu głupiego do głowy mu wpadnie. Może z Edną...? Ale Edna zawsze wszędzie zabierała ze sobą Zaveida, a tej dwójce razem już nie za bardzo ufam. Yuki dałby sobie radę sam na te kilka godzin, jest dużym chłopcem, a Misaki moglibyśmy wziąć ze sobą. Tyle, że Mikleo się na to nie zgodzi uważając, że jest to za duże ryzyko dla dziecka. 
- A co z Alishą? – zaproponowałem, poprawiając jego wspaniałe, długie włosy. Ciekawe, czy Misaki także będzie miała takie włosy; długie i mięciutkie, układające się w delikatne fale. Trochę żałuję, że jej kosmyki mają kolor zbliżony do tych moich, a nie białe jak mamy. 
- Alisha ma królestwo na głowie, wątpię, czy znajdzie czas na zajmowanie się niemowlakiem – Miki niemalże natychmiast ostudził mój zapał. 
- Jest jeszcze mama Emmy. Jestem pewien, że gdybym ją poprosił o opiekę nad małą, na pewno się zgodzi – mówiłem dalej, ciesząc się ze swojego geniuszu. Pani Caitlyn była naprawdę wspaniałą kobietą, która także potrafiła dostrzec Serafiny, więc gdyby Miki tak bardzo chciał, mógłby z nią porozmawiać. 
- Pamiętaj, że ona pracuje – zauważył, opierając się o moją klatkę piersiową. 
- Dlatego umówimy się z nią na konkretny dzień, kiedy będzie miała wolne. 
- Nie jestem przekonany – odezwał się Miki w zamyśleniu. No to jak już ona mu nie odpowiada, to ja nie mam pojęcia, co innego mam wymyśleć. 
- Cóż, zawsze też możemy wziąć małą ze sobą... – zacząłem, na co Miki westchnął cicho, a ja już wiem, że wygrałem. 
- Dobrze. Porozmawiaj z nią, może się zgodzi – odezwał się w końcu, na co uśmiechnąłem się szeroko i go ucałowałem. 
- Zrobię to dzisiaj, jak będę odprowadzać Emmę – zadeklarowałem, odwracając go w swoją stronę i ucałowałem zachłannie jego usta, wsuwając dłonie pod jego koszulkę. Może odrobinkę się zapędzałem i byłem odrobinkę zachłanny, ale odrobinkę stęskniłem się za jego dotykiem. A teraz to nie był na to taki zły moment, mała spała, dzieci były na górze, a w kuchni była jedynie nasza dwójka... grzechem byłoby nie skorzystać z takiej sytuacji. 
- Sorey – bąknął Mikleo, chwytając moje nadgarstki. Uśmiechnąłem się do niego niewinnie nie chcąc, by się na mnie gniewał. Nie robiłem przecież niczego złego, jedynie odrobinkę go drażniłem, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. I sądząc ciarkach przebiegających po jego ciele podobało mu się to, więc nie ma na co narzekać. 
- Co tam? – wymruczałem mu do ucha, po czym podgryzłem jego płatek. Chyba nie powinno mi się teraz zbierać na amory, w końcu rozmawialiśmy na bardzo ważny temat, jakim był demon w jego ciele. Ale też z drugiej strony, demon od dawna się nie pojawiał, a i Miki był jakiś taki spokojniejszy... – Daj spokój, możemy sobie pozwolić na chwilę intymności. 
- Możemy, owszem, ale nie w kuchni, do której  w każdej chwili może ktoś wejść. I przypominam ci, że gotujemy teraz obiad dla czterech osób, więc musimy się postarać – odezwał się, z powrotem odwracając się do blatu i skupiając się na gotowaniu. 
- W takim razie to zapamiętam – ucałowałem go w kark, postanawiając dać mu spokój przynajmniej na ten moment. Może później, kiedy znajdziemy się w sypialni, z chęcią mu o tej chwili przypomnę. Zdecydowanie musi się odstresować, przed wizytą u Lailah musi być w jak najlepszej formie. 

***

Mama Emmy zgodziła się zająć naszą malutką córeczką na te kilka godzin i już po dwóch dniach mogliśmy spotkać się z Lailah. Mikleo nie był za bardzo zadowolony z tego, że zostawiamy dom w rękach „obcej osoby”. Od samego rana chodził jakiś taki poddenerwowany, a ja nie byłem pewien, czy to przez wizytę u Lailah, czy przez wizytę pani Caitlyn... 
- Wszystko w porządku? – spytałem się go, kiedy położył nakarmioną małą do łóżeczka. 
- Nie jestem pewien – odezwał się, cicho wzdychając. – A co, jeżeli demon zacznie się bronić i nad nim nie zapanuję, po czym was skrzywdzi? 
- On będzie jeden, a nas dwóch, więc damy sobie świetnie. Miki, spokojnie, damy sobie radę. Cały czas przy tobie będę i nie pozwolę, byś zrobił coś głupiego – odezwałem się, przytulając się do niego. Kochałem go najbardziej na świecie i nie mogłem pozwolić, by siebie znienawidził i zaczął obwiniać o całe zło. Serce mi się łamało, jak widziałem jego łzy, a jedyne, co mogłem zrobić, to go przytulić i powiedzieć, że będzie dobrze. Mimo, że chciałem, więcej nie byłem w stanie zrobić, a przecież powinienem. Byłem jego mężem, powinienem być silny i sprawiać, że przy mnie może czuć się bezpiecznie, a jego łzy wskazują na całkowicie coś innego. 

<Aniołku? c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz