wtorek, 26 kwietnia 2022

Od Mikleo CD Soreya

Przyznam, nie lubiłem przyzwać racji mężowi, w różnych sprawach jednakże w tej miał racje, nie powinienem iść nad jezioro, na pewno się zapomnę, dziś już dwa razy zapomniałem o swojej ręce, a gdy sobie o niej przypominałem, było już za późno. Z drogiej strony bardzo chciałbym iść nad wodę, tylko nie wiem, czy będę w stanie siedzieć na kocu i nic nie robić. Jaki pech, że akurat teraz musiało mi się to przytrafić.
- Masz racje, to nie jest najodpowiedniejszy czas dla mnie, nie pamiętam o tej ręce i dlatego wiem, że mogę coś sobie przypadkiem zrobić - Przyznałem mu racje tylko dlatego, że ją miał i na nie zasługiwał nic więcej niech sobie nie myśli.
- Oczywiście, że mam rac... Słucham? Przyznajesz mi ot, tak racje? Kim jesteś i co zrobiłeś z moją owieczką? - Słysząc jego pytanie, prychnąłem cicho, bo nie on się ze mnie nabija i tego nawet nie ukrywa co za człowiek.
- Ostatni raz - Burknąłem, gdy mój mąż złożył pocałunek na moim policzku. - Powinieneś spędzić trochę czasu z Yukim, jest strasznie zazdrosny o Misaki - Zmieniłem temat, przypominając sobie o chłopcu, który chciał mieć rodzeństwo, a gdy już w końcu je ma narzeka i złości się za poświęcony jej czas. Musi w końcu zrozumieć, że małe dziecko potrzebuje więcej uwagi niż on sam, w końcu, gdy był małym chłopcem, zajmowaliśmy się, nim poświęcając każdą chwilę, a dziś ten większy czas musimy poświęcić małej, która tego potrzebuje, chyba trzeba mu to uświadomić spokojną rozmową bez krzyków i pretensji to i tak niczego dobrego nie przyniesie.
- Tak wiem, zauważyłem dziś, nie chce nawet spędzać z nią czasu, bo najwidoczniej czuje w niej konkurencje - Wyznał, cicho przy tym wzdychając najwidoczniej tak jak i ja nie tego się po chłopcu spodziewając.
- Boi się, że przestaniemy go kochać, bo teraz mamy biologiczną córkę - Wyznałem, siadając na łóżku, kładąc delikatnie rękę na mojej nodze, uważając, aby przypadkiem jej nie naruszyć, bo to wychodzi mi najlepiej, robienie sobie krzywdy i zapominanie o złamanej ręce.
Sorey westchnął cicho, siadając obok mnie, delikatnie do siebie przytulając, uważając tym samym na złamaną rękę, przynajmniej on o niej pamięta.
- Porozmawiam z nim, ale najpierw muszę zapytać o coś ciebie, czy ja jestem straszny? - Gdy o to zapytał, spojrzałem na niego zaskoczony, nie rozumiejąc, o czym do mnie mówi, że on jest straszny? Co? Skąd u niego takie myśli.
- Słucham? - Wydusiłem, mrugając kilkakrotnie swoimi oczami.
- Dziś Yuki zapytał się, czy nie jestem na niego zły, wydawało mi się wtedy, że bardzo się mnie boi - Wyjaśnił, troszeczkę może i nawet przejęty tym faktem, niepotrzebnie chłopiec się go przecież nie boi tylko ma do niego szacunek i odczuwa respekt, a to najważniejsze.
- Opowiadasz bzdury, Yuki się nie boi, po prostu ty jako jedyny pokazałeś chłopcu granice, których ja postawić mu nie umiałem, on cię szanuje, a strach myślę, że troszeczkę się zestresował, tym co zrobił i bał się konsekwencji, a nie ciebie - Wyjaśniłem, w ten sposób widząc całą tę sprawę.
- Może i masz racje - Westchnął cicho, drapiąc się po swoich blond włosach.
- Oczywiście, że mam racje kochanie - Wymruczałem, całując delikatnie jego usta. - A teraz wstajemy i idziemy - Dodałem, po chwili wstając z łóżka, mając jednak ochotę iść nad to jezioro, będę musiał uważać na swoją rękę, by nic sobie nie zrobić, jednakże jestem pewien, że dam sobie radę tym razem nic mi się nie stanie. A to, co mówiłem wcześniej, cóż już zdążyłem o tym zapomnieć.
- Słucham? Gdzie chcesz iść? - Zaskoczony Sorey wstał z łóżka, chwytając mnie za zdrową dłoń, przyciągając do siebie.
- Jak to gdzie? Nad jezioro - Wyznałem, uśmiechając się ładnie.
- Słucham? Przed chwilą przyznałeś mi racje, że nie powinniśmy tam teraz iść, a teraz chcesz tam iść? - Zaskoczony patrzył na mnie jak na szaleńca, którym może nawet czasem byłem, no cóż, każdy anioł wody jest w duchu nieprzewidywalnym szaleńcem.
- Naprawdę? Nie pamiętam - Zaśmiałem się cicho. - Przemyślałem to sobie i stwierdzam, że to jednak dobry pomysł, ty będziesz miał czas dla naszego chłopca, a ja mogę pilnować małej, w razie co będziesz blisko by mi pomóc. I obiecuję, będę uważał na rękę - Obiecałem, nie chcąc, aby niepotrzebnie się o mnie martwił. Nic mi przecież nie będzie.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz