Przyznam szczerze, nie do końca mi się to podobało. Mój wspaniały plan został zniszczony... i co ja teraz zrobię? Przecież nie będę spał cały dzień, muszę odciążyć Mikleo z opieki nad Misaki; bardzo chciałem tego dziecka, dlatego nie powinienem zostawiać wszystkiego na jego głowie. Może powinniśmy w końcu ustalić, jakie kto wypełnia obowiązki... albo i nie, to nie będzie miało sensu. W pewnym momencie Mikleo zacznie wykonywać moje obowiązki, by odciążyć nieco mnie. Albo ja to zacznę robić. Nasza miłość jest jednocześnie naszą siłą, jak i słabością.
- Nie ma czegoś, w czym mógłbym ci pomóc? – spytałem, przyglądając mu się z uwagą. Mikleo nie spał dzisiaj za wiele, ale i tak wyglądał przecudownie. Jak zawsze zresztą. Tylko ja przy nim wyglądałem jakoś tak niemrawo, jakbym kompletnie do niego nie pasował. Jakby tak się trochę nad tym zastanowić, to jednak do niego nie pasowałem. On był wspaniały i niesamowity, a ja taki... zwyczajny.
- Zająłem się wszystkim, więc możesz spokojnie iść spać. Musisz odpocząć przed pracą – odpowiedział, głaszcząc moje włosy.
Westchnąłem cicho na jego słowa. Chyba naprawdę nic tu nie zdziałam... a powinienem coś zrobić. Cokolwiek. Nie powinienem zostawiać wszystkiego na głowie mojego biednego, wspaniałego męża. Nawet nie mogłem pozmywać po śniadaniu, bo wystarczyło, że zjadłem jego cudowne kanapki, a on już wziął ode mnie talerz i zaczął go myć. Może chociaż jak wstanę, to zbiorę pranie, do tej pory na pewno wyschnie... wstałem od stołu i ucałowałem Mikleo w policzek, uśmiechając się leciutko.
- Tylko nie przesadzaj z pracą. I budź mnie, jakby coś się stało – powiedziałem, wchodząc na górę. Miałem cichą nadzieję, że Mikleo nie zrobi niczego głupiego podczas mojego odpoczynku. On już się dzisiaj wystarczająco napracował i nie potrzebuje robić więcej.
Myślałem, że sen przyniesie mi ukojenie, ale tak się nie stało. Informacja Mikleo o tym, że aby uratować dzieci, wypuścił demona, troszkę mnie zaniepokoiła. I to na tyle mocno, że widok Mikleo opętanego przez demona nawiedził mnie w dzisiejszym śnie. Obudziłem się cały spocony, z mocno bijącym sercem i zaniepokojony. Ta wczorajsza sytuacja wpłynęła na mnie mocniej niż podejrzewałem... miałem nadzieję, że to tylko przejściowe. Miałem serdecznie dosyć jakichkolwiek koszmarów, dość ich miałem w swoim życiu.
Przez kilka długich minut siedziałem na łóżku, próbując się uspokoić. Nie chciałbym, by Mikleo zauważył, że coś jest nie tak, bo tylko niepotrzebnie by się zamartwiał, a z tego zamartwiania nic by nie wyszło. To nie było nic niepokojącego, zdarza się, że czasami ktoś ma koszmar. Znaczy, jeżeli to ja, jako człowiek miałem koszmar, to nie było nic złego, ale kiedy Mikleo miał koszmar, należało się niepokoić. Jego sny, zwłaszcza te złe, były prorocze. Na szczęście od dłuższego czasu nic niepokojącego mu się nie śniło.
- Mówiłem ci, że miałeś iść spać – usłyszałem, kiedy tylko zszedłem na dół. Czyli nie udało mi się tego ukryć... teraz tylko rozegrać to tak, by Miki się nie martwił.
- No i spałem. Rozmawiałeś z Yukim? Jak się czuje? – spytałem, zmieniając temat. Tak, to była najodpowiedniejsza strategia, zmienić temat, zagadać, aż w końcu o tym zapomni.
- Jest załamany – odpowiedział, na co westchnąłem cicho. Yuki chyba odrobinkę przesadzał, dzieli ich raptem pięć kilometrów, a nie pięć tysięcy. Faktycznie dziewczynka może mieć dla niego mniej czasu z powodu pójścia do szkoły, ale gdyby została tutaj, także nie miałaby go za wiele. Mogę przecież go odprowadzać, godzinny spacer dwa razy dziennie na pewno dobrze wpłynie na zdrowie nie tylko moje, ale i Misaki. Mógłbym w końcu brać ją ze sobą, malutka bardzo lubi spędzać czas na świeżym powietrzu.
- Chyba nieco przesadza, nie są od siebie aż tak bardzo daleko – odpowiedziałem, siadając przy stole.
- A pamiętasz, jak dziadek nas zamknął w dwóch różnych domach? Byliśmy blisko i bardzo to przeżywaliśmy – przypomniał mi, ale to nie był dobry argument.
- Ale nie mogliśmy się spotykać, nie mogłem nawet podejść do twojego domu. A oni mogą się spotykać, rzadziej niż zazwyczaj, ale jednak mogą. To nie jest koniec świata – powiedziałem, odgarniając włosy z czoła. Dzieci zdecydowanie za bardzo przesadzają...
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz