No to zacznijmy kolejny dość specyficzny dzień mojej egzystencji poza placówką... Oparłem się wygodnie na krześle przy stole. W końcu minęły 2 lata odkąd uciekłem z tamtego miejsca prawda? I od niedawna też chodzę do szkoły z Yuutą. Ahh czy jest dobrze? Nie wiem. Może? -Yuuuuuuta! - Mruknąłem. Mój przyjaciel odwrócił się do mnie znad patelni z jajecznicą i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. -Czego dusza pragnie mutancie? - zapytał kąśliwie. Zmarszczyłem brwi patrząc na niego troszeczkę z niesmakiem. W końcu nie lubię gdy tak dobitnie mnie nazywa, ale no cóż. Skoro taki jego widzimiś to nie mogę narzekać. Przecież to on dał mi dach nad głową i mnie karmi. Taaak, jest taką moją prywatną gosposią? Hmm, gdyby znał moje myśli to chyba by mnie zamordował... Z resztą nieważne...
-Gdzie podziewa się Jin? - zapytałem zmartwionym głosem. W końcu nie widziałem tego słodkiego jamnika odkąd wstałem! -Śpi. - odpowiedział krótko. Westchnąłem ciężko, wiercąc się na swoim krześle. No cóż, niestety mój ukochany psiak jeszcze nie wstał... Dzień nie zaczyna się, aż tak cudownie jak chcę... Wreszcie jednak zebrałem się w sobie by wstać i wyjąć talerze z szafki. Postawiłem je na stole, by zaraz Yuuta mógł nałożyć nam jajecznicę. Zaraz po tym też, od razu sięgnął po karmę dla swojego psa. Gdy szelest opakowania rozszedł się po domu Jin jak błyskawica znalazł się przed miską z fenomenalną miną:
Już chciałem rzucić się na najsłodszego psiaka na świecie, jednak mój przyjaciel złapał mnie za ucho i posadził "brutalnie" na krześle. - Dejże mu spokój, niech zje normalnie. - pokręcił z niedowierzaniem głową. Opuściłem głowę z miną zbitego psa i zacząłem jeść swoje śniadanie. W końcu gdy mogłem zająć się Jin'em, standardowo mój przyjaciel musiał mnie zaciągnąć do pokoju bym zaczął przygotowywać się do szkoły. Taaaak. Mam 22 lata, ale moje życie opiera się na tym, że to Yuuta traktuje mnie jak dziecko i zmusza mnie do wielu rzeczy. Na przykład do tego bym ruszył swój zadek z domu i poszedł do szkoły. Tak więc... Tym o to akcentem, ledwo wyciągnął mnie z mieszkania... -Czy codziennie musisz odstawiać ten sam cyrk? Że łapiesz się za framugę i nie dajesz się wyciągnąć z domu bo chcesz zostać z Jin'em? Co ja zrobiłem temu światu... Że zamieszkałeś ze mną? - Szturchnął mnie w ramię. Spojrzałem na niego trochę zły, że musiał mnie wyciągnąć z domu i wzruszyłem ramionami. -Znasz mnie! Jestem jaki jestem! - Uśmiechnąłem się i poszedłem do przodu. W sumie przy Yuucie jestem troszkę inny? Bo przy nim to się śmieje, wariuje... No ale wiadomo, z nim się znam już 2 lata, mieszkam z nim. Więc trochę traktuję go jak brata którego nie miałem nigdy. Nagle z moich myśli wyrwał mnie fakt, że zobaczyłem lisa w oddali. Ten lis był prze piękny. Jednak zanim ruszyłem w jego kierunku by napawać się słodyczą danej lisicy... Yuuta złapał mnie za rękę. -Yuuta tam jest słodkie stworzenie! Puść mnie! - Marudziłem próbując mu się wyrwać. - Stary debilu! Zaraz się spóźnimy do szkoły! Rusz dupę! - Warknął, ciągnąc mnie z całej siły. Gdy już dotarliśmy do szkoły pierwszym z zajęć był oczywiście WF. Stanąłem na boisku z racji tego, że graliśmy w nogę... Zacząłem myśleć nad tym, że chętnie sprawiłbym sobie kolejnego słodkiego stworka! W końcu uwielbiam wszystko co słodkie! Z rozmyślań jednak o wspaniałych słodkich istotach musiało wyrwać mnie solidne uderzenie piłki... O moją głowę.... Poleciałem jak kłoda na ziemię z otwartymi oczami. Po chwili nade mną pojawił się Yuuta. - Co się stało? - zapytałem zdezorientowany. -Panie trenerze! Zabieram go do pielęgniarki! Może będzie miała coś na jego głupotę! - Krzyknął mój przyjaciel, zbierając mnie z ziemi. Spojrzałem na niego spode łba. - Nic mi nie jest... Plus.. Ja jestem głupi? - Warknąłem, a moje czerwone oczy zalśniły. - Dobra dobra.... Nie gorączkuj się tak... Czemu ty tak bujasz w obłokach? - zapytał. - Myślałem o słodkich zwierzątkach, a co? - odpowiedziałem mu pytaniem, na pytanie. Chłopak pokręcił z niedowierzaniem głową i zabrał mnie do pielęgniarki. Oczywiście kobiety nie zastaliśmy w pokoju, zamiast tego chyba była jej asystentka? Yuuta od razu wyrwał się do dziewczyny z uśmiechem.
- Hej! Masz może coś na jego głupotę? - Zapytał, na co dziewczyna spojrzała na niego troszeczkę zaskoczona - Znaczy... Na jego siniaka? Dostał piłką do nogi w głowę.. - Dokończył śmiejąc się z zakłopotania i wskazał na mnie. Stałem w drzwiach z rękami w kieszeni, nie bardzo ciesząc się, że moja noga stanęła w tym miejscu... No ale los nie wybiera...
(Saori? xD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz