Ciche parsknięcie śmiechem wydostało się z moich ust, gdy mój ukochany człowiek z taką pretensją w oczach wpatrywał się w moją twarz, niczego nie rozumiejąc.
- Skarbie nie dąsaj się, z twoimi włosami jest wszystko dobrze, powinienem jednak zrobić coś z niektórymi twoimi włosami, które ewidentnie powinny zostać podcięte - Wyznałem, poprawiając dłonią jego grzywkę. - Twoja grzywkę jest już zbyt długa, trzeba się nią zająć - Dodałem, stając na palcach, by ucałować jego usta.
- Mówisz o mojej grzywce, a twoja wcale lepsza nie jest - Zauważył, mrucząc przy tym zabawnie oczy.
- Wiem, dlatego i moją grzywką dziś się zajmę, tylko najpierw ty i Yuki później ja - Wyznałem, doskonale wiedząc, że I sobą muszę się zająć, przez te tygodnie bardzo zaniedbałem rodzinę i siebie. Dlatego teraz muszę to wszystko naprawić.
- Przysięgasz? Wiesz przecież, że uwielbiam patrzeć w twoje oczy a twoja grzywka, chociaż bardzo piękna nie powinna ich zakrywać - Mój mąż zawsze wiedział co mi powiedzieć, bym poczuł się doceniany i kochany. Mam nadzieję, że i moje słowa działają tak na niego, jak jego na mnie.
- Wiem o tym doskonale, przysięgam, swoją grzywką też się dziś zajmę - Sorey z uśmiechem na twarzy kiwnął głową, przytulając się do mnie, nic już nie mówiąc może i dobrze temat włosów i tak na tę chwilę uważam za zamknięty najpierw śniadanie później cała reszta.
Odsuwając się delikatnie od męża, wróciłem do kończenia śniadania.
- Pomóc ci w czymś? - Na to pytanie pokiwałem przecząco głową, wszystko już było gotowe, a więc w niczym pomagać mi nie musiał.
- Nie dziękuję, kochany nie trzeba, już prawie skończyłem. Zajmij miejsce przy stole i czekaj - Mój mąż posłusznie wykonał moje polecenie, dając mi w spokoju zakończyć to, co zacząłem, bym już po chwili mógł wszystko podać na stół. - Smacznego - Dodałem, siadając obok męża.
- Dziękuję wzajemnie - Ładnie podziękował, całując mnie w policzek, zabierając się za jedzenie.
Śniadanie minęło nam w przyjemnej atmosferze, dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się, znów czując się jak dzieci. Wspólnie posprzątaliśmy po posiłku, mając trochę czasu dla siebie, by po prostu razem spędzić czas, siedząc na kanapie i rozmawiając o wszystkim i niczym.
- To co zabieramy się za twojej włosy? - Przerwałem ciszę, która na chwilę nastała, rozciągając swoje zastygnięte mięśnie.
- Jeśli bardzo ci na tym zależy - Nie do końca chyba miał na to ochotę, mimo wszystko dając mi zająć się swoimi włosami, które ładnie poddały mi się, gdy zacząłem je podcinać i układać tak by wreszcie nie żyły własnym życiem, a przynajmniej nie tak bardzo, jak przedtem.
- Gotowe i jak ci się podoba? - Spytałem, z niecierpliwością czekając na jego odpowiedź.
- A tobie się podoba? - To pytanie lekko mnie zaskoczyło, miał mi odpowiedzieć na moje pytanie, a nie zadawać swoje pytanie to trochę dziwne jednakże w stylu mojego męża tak więc nie powinno mnie to dziwić a mimo wszystko dziwi.
- Sorey kochanie, nie ja... - Gdy zacząłem mówić, przerwało mi głośne pukanie do drzwi, zaskoczony zamilkłem na chwilę, aby skierować swoje kroki w stronę wydanego hałasu musząc sprawdzić, kto przyszedł. Czyżby wrócił już Yuki? Nie, on by nie pukał do drzwi, wszedłby od razu w końcu to też jego domu.
- Co wy tu robicie? - Zaskoczony widząc przed drzwiami serafiny ziemi, ognia i powietrza wypaliłem z tym głupim pytaniem, nie mając czasu ugryźć się w język.
- No bardzo miło nas przyjmujesz w swoim domu - Odezwał się oburzony Zavid.
- Przyszliśmy zobaczyć małą - Odpowiedziała Edna, omijając mnie w drzwiach, wchodząc do środka, to samo zresztą uczynił serafin powietrza, nie czekając na moje zaproszenie.
- Wejdź Lailah, zapraszam - Tylko pani jeziora potrafiła się zachować, wchodząc po zaproszeniu, a nie przed nim. Rany a ten dzień miał być taki spokojny.
- Sorey mamy gości - Zawołałem, dając mu szanse przygotować się psychicznie na te dwa wredne serafiny, nim w ogóle je zobaczy...
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz