wtorek, 1 kwietnia 2025

Od Daisuke CD Haru

 Trochę go rozumiałem, też bym przecież nie potrafił siedzieć zbyt długo na tyłku. Nawet jak mam czasem takie myśli, to zaraz mi one przychodzą. Dzisiaj przecież też obudziłem się z myślą, że mi się nie chce, a trochę się poruszałem, rozbudziłem i już tak niezbyt mi się teraz chce tylko leżeć. Może gdyby Haru ze mną został, byłbym bardziej skłonny leżeć bez robienia niczego. 
- A gdybym tak poszedł z tobą na tę jedną zmianę? - zaproponowałem, biorąc do rąk czysty ręcznik i wycierając jego włosy, nie mogąc pozwolić, by wyszedł w tak bardzo mokrych włosach. Ja wiem, że tam pewnie dalej pada, ale po co ma już teraz ma sobie moczyć ubrania? A jak chodzi o ich ułożenie, to i tym się zajmę. Muszę tylko pamiętać, by nie drażnić jego uszu, które niestety są ukryte przed moimi oczami, a wielka szkoda. Strasznie je uwielbiam, a on odbiera mi ten wspaniały widok. I kto tu jest okrutny?
- Czekaj, co? Ale po co, jak? - spytał, marszcząc brwi. 
- No jak to po co? Żebyś nie był sam tej nocy, która będzie dla ciebie ciężka. A skoro reszta strażników i tak siedzi w koszarach, to nikt się nawet nie zorientuje, że z tobą jestem. Przypilnuję, byś nic głupiego nie zrobił w tę pełnię – zaproponowałem, ostrożnie wycierając jego włosy. 
- Tylko, że pada. I zmokniesz, zmarzniesz i zachorujesz jeszcze – dodał, zabierając ręcznik, którym go wycierałem. 
- Ubiorę się ciepło, wezmę parasolkę i nie będzie źle – stwierdziłem, uśmiechając się łagodnie. - Razem chyba będzie bardziej znośnie, co?
- Nie no, nie chcę, byś się niepotrzebnie męczył – odparł, na co westchnąłem cicho. 
- Z tobą się nigdy nie męczę – stwierdziłem, poprawiając jego włosy. - Pomyśl nad tym. Ja z chęcią spędzę z tobą trochę czasu. A teraz chodź coś zjeść. 
- Jeżeli chcesz iść ze mną, to też musisz zjeść – postawił mi warunek, idąc za mną. 
- To trochę szantaż, ale niech ci będzie – stwierdziłem, już nastawiając się na to, że dzisiaj z nim wyjdę. Wystarczy, że nie będę wchodzić do koszar i wszystko będzie dobrze. 
- Jaki szantaż, tylko dbam o twoje zdrowie. Kocham cię – dodał, całując mnie w policzek. - Idę przynieść nam jedzenie, dobrze? 
- Mamy służbę, po co miałbyś iść? - spytałem, marszcząc brwi. 
- Bo mi się chce. Zaraz wrócę – dodał i zniknął z pokoju. Oj, zdecydowanie dzisiaj w nocy muszę go przypilnować, bo przecież sobie krzywdę zrobi. Albo głupotę. Jedno z tych dwóch na pewno. 
Czekając więc, jak wróci, podszedłem do swojej szafki nocnej i założyłem na palce pierścionek zaręczynowy oraz obrączkę, które to zdjąłem do kąpieli. Takie skromne, delikatne, nawet mi pasowały. Zresztą, nawet jakby mi nie pasowały, to i tak bym je nosił, podobnie jak kolczyk, który powstał z prezentu, który wyłowił. Nosiłbym każdy jego prezent. No, może poza tą przeklętą bransoletką, jej już w życiu nie założę, musi mi to jedno wybaczyć. 
- Proszę, obiad już jest – usłyszałem za sobą, na co się od razu uśmiechnąłem.
- Dziękuję – powiedziałem, po raz ostatni zerkając na swoje dłonie. - Masz jakieś konkretne miejsca, które na dzisiejszym patrolu chcesz odwiedzić? - dopytałem, chcąc znać jego plan na tę noc.

<Piesku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz