Obudziłem się sam nie do końca wiem, ile godzin później, ale był już wieczór. I możliwe, że nawet był to taki późny wieczór, było ciemno, i zimno, i... Haru, cały czas był obok mnie. A to było najważniejsze. Poruszyłem się niepewnie, chcąc się wydostać z objęć Haru, co oczywiście nie uszło jego uwadze.
– Dzień dobry. W porządku? Wyspałeś się? Jak się czujesz? – zapytał od razu, a w ciemności zalśniły jego złote oczy. Oj, był strasznie podekscytowany i pobudzony. A ja go zostawiłem samego sobie. Jestem okropnym mężem.
– Wyspałem się, chociaż niepotrzebnie pozwoliłeś mi zasnąć. Potrzebowałem sobie tylko trochę poleżeć, a nie od razu spać – powiedziałem, podnosząc się do siadu.
– Gdybyś go nie potrzebował, to byś nie zasnął. I tak dosyć szybko wstałeś. Podejrzewałem, że będziesz spał aż do rana – wyznał, kładąc podbródek na moim brzuchu.
– Nie mogę cię w tym dniu zostawić cię całkowicie samego – odparłem, drapiąc go za uchem. W nikłym świetle księżyca zauważyłem, jak jego ogonek wesoło merda.
– Jesteś najlepszym mężem, jakiego mógłbym mieć – odpowiedział zachwycony i podniósł się, by mnie ucałować w usta. – Zimno ci? Na pewno ci zimno, czekaj, zapalę w kominku – dodał, podnosząc się na równe nogi.
Nie powstrzymywałem go, bo i po co? Było mi chłodno, a jeszcze odrobinkę się musiałem rozbudzić, nim moglibyśmy zrobić coś więcej. Bo na pewno zrobimy coś więcej. Chcę dla niego jak najlepiej w tym dniu, i na dzisiaj się zdecydowanie zbyt długo wyleżałem.
Podczas kiedy Haru rozpalał ogień, ja poprawiłem koszulkę i włosy, czując pod dłonią, jak strasznie są ułożone. Co ja robiłem, jak spałem, że aż tak wielki bałagan na nich panuje? A może Haru coś z nimi robił? To jedyne wytłumaczenie, bo odkąd z nim śpię, każdego ranka moje włosy wołają o pomstę do nieba. To musi być on.
– No i w końcu cię widzę – powiedziałem, kiedy w końcu w tym pokoju było jakieś źródło światła.
– A ja mogę cię widzieć jeszcze lepiej. Jesteś przepiękny – odparł, wracając do łóżka.
– Nie powiedziałbym. Widzisz moje włosy? Strasznie roztrzepane. Jakbym się rzucał przez sen – powiedziałem, zauważając oczywiście swoje odbicie w lustrze.
– Nie rzucałeś się w trakcie snu. Rzucałeś się przed snem. Podczas seksu. I stąd ta cudna fryzura – powiedział zadowolony, szeroko się szczędząc.
– Cudna... Nic nie mogę z nią zrobić – westchnąłem ciężko, mimowolnie starając chociaż trochę nad nimi zapanować.
– I nic nie musisz, jesteś idealny – odparł, zbliżając się do mnie, by ucałować mnie w usta. – Masz na coś ochotę?
– To ja się ciebie powinienem o to pytać. Dzisiaj jest twój dzień. Troszkę się zregenerowałem, więc mogę wspomóc mojego pieska – dodałem, gładząc jego policzek.
– Mój dzień, tak? Więc zrobisz dla mnie, co chcę? – zapytał, a jego oczy się zaświeciły w ten specyficzny sposób. Wpadł na jakiś pomysł. I nie wiem, czy mi się to podoba.
– No cóż... Mam dobry dzień. I teraz też jestem pewien, że cię podniecam, więc... powinniśmy korzystać – uśmiechnąłem się łagodnie, po prostu mu ulegając. A niech już ma. W ciąży dam mu się we znaki, więc niech się teraz nacieszy tym, czym może.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz