Spałem naprawdę dobrze zmęczony całym dniem i mimo oporu, jaki stawiałem, spałem jak dziecko, zbierając siły na kolejne dni bez męża, z którymi będę musiał stoczyć bitwę, aby chronić i dbać o rodzinę, dla której jestem w stanie zrobić wszystko…
Obudziłem się w znacznie lepszym stanie, czułem się wypoczęty i gotów na pomoc mężowi, jeśli takowej pomocy będzie potrzebował.
Nie śpiesząc się, opuściłem sypialnie, podążając śladami męża, który powinien jeszcze znajdować się w domu.
I tak jak myślałem, był w domu, zajmując kuchnie z miną, która nie do końca mi się spodobała.
– Co się stało? – Zapytałem, zaczynając się niepokoić, czyżby coś się stało? Już po niczego przybyli? Musi już iść? Na Boga niech nie rzuca takiego spojrzenia, bo to bardzo niepokojące.
– Dzieci jeszcze nie wróciły – Odpowiedział, a ja od razu zrozumiałem jego złość, co one znów kombinują? Dlaczego nie mogą wrócić do domu normalnie bez robienia numerów, bez kłótni i niepotrzebnych przepychanek? Przecież dobrze wiedzą, że jeśli Sorey się zdenerwuje, to nie będzie już tak miło wiedzą również, że nie będzie go miesiąc, a więc to dobry moment, by sobie trochę pofolgować, na Boga, dlaczego oni muszą tacy być? Dlaczego nie mogą, zachowywać się jak należy?
– I co nie sprawdziłeś, gdzie są? Nie szukasz ich? – Zapytałem, zerkając na zegarek, zaczynając się trochę o nich niepokoić.
– Już nie muszę, czuję ich i nie są sami – Stwierdził, nawet nie musząc patrzeć w okno i pewnie, gdybym się skupił, też bym to poczuł, ja natomiast za bardzo przejąłem się całą tą sytuacją, z powodu czego nie skupiłem się na tym, gdzie oni są.
– Co masz na myśli? Kto z nimi jest? – Od razu ruszyłem w stronę okna, aby sprawdzić, kto idzie z naszymi dziećmi. – Lailah – Sam sobie odpowiedziałem, wiedząc już wszystko, dzięki Bogu to Lailah przy niej nic im nie grozi.
Od razu ruszyłem na przywitanie się z kobietą i dziećmi, wiedząc, że mój mąż raczej tego nie uczyni. Najważniejsze, że umie się zachować nic więcej nie ma znaczenia.
Przywitałem się z gościem i dzieciakami, ciesząc się z ich bezpiecznego powrotu do domu.
Sorey mimo złości na nasze pociechy starał się zachowywać najlepiej, jak się da, aby nie pokazać swojej gorszej strony przy Lailah.
– Cześć tato – Dzieciaki w końcu się przywitały z mężczyzną, zachowując się normalnie, tak jakby nigdy nic się nie stało.
Nie odpowiedział, marszcząc jeszcze bardziej brwi, od razu szturchnąłem go, aby trochę się uspokoił, uśmiechając ciepło do towarzystwa.
– Mamy ciasto i lody mamy też obiad z wczoraj, tak więc mówcie, co chcecie – Byłem miły jak zawsze, mimo że i mnie denerwowało zachodnie naszych dzieci, nie mogą sobie przychodzić, kiedy chcą bez wcześniejszego poinformowania nas o tym, to niebezpieczne, a co, gdyby coś im się stało? Nic nie myślą jak zresztą zawsze.
– Chętnie zjem kawałek ciasta i napiję się czegoś słodkiego – Lailah chciała ciasto, a dzieci obiad, oczywiście Sorey od razu ruszył do pracy, abym ja przypadkiem się nie przemęczał, kochany jest z niego facet, jednakże dałbym sobie radę sam to zrobić, a tak nie mając co robić, zacząłem rozmawiać z panią jeziora, zabijając tym samym czas oczekiwania na posiłek.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz