wtorek, 8 kwietnia 2025

Od Mikleo CD Soreya

Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby tak się wydarzyło, lubiłem wodę i lód, a to oznacza, że mogę mieć go na sobie i nawet nie będę narzekał.
– To jest akurat nasz najmniejszy problem, wodę mogę z siebie osuszyć, a wtedy lód nie osadzi się na moich ubraniach – Wyjaśniłem, chwytając jego dłoń od razu, czując zimny dreszcz, który przeszedł po jego ciele, od razu chciałem puścić jego dłoń, aby nie chłodzić jego ciała, nawet już chciałem to zrobić i bym zrobił, gdyby nie to, że mocniej uchwycił moją dłoń, nie dając mi jej uwolnić.
– Nie będzie ci za zimno? – Zapytałem, czując, że już nie puści, a jego dłoń staje się coraz to zimniejsza, a nie o to chodziło, nie tego dla niego chciałem.
– Nie martw się, nic mi nie będzie – Zapewnił, uśmiechając się do mnie łagodnie.
Skoro tak uważał, uwierzyłem mu na słowo grzecznie za nim, podążając krok za krokiem, skupiając się tylko na nim, w końcu tylko on miał dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
– Chcesz wrócić do domu? – Zapytałem, obserwując go z uwagą, zdecydowanie, widząc, jak zaczyna się trząść, świetnie to przede mną ukrywał, natomiast jego dreszcze czułem nawet ja przez zwykły dotyk dłoni, a to oznaczało, że było mu zimno, a więc trzeba coś z tym zrobić.
– Nie – Odpowiedział, idąc przed siebie, nawet na sekundę się nie zatrzymując.
– Dlaczego nie? Nie jest ci przypadkiem zimno? – Dopytałem, widząc przecież, że ma już dość, dlaczego więc nie chcę wracać? Ze względu na mnie? Przecież mi nic nie będzie, a mu nawet być może, to znaczy zdaję sobie sprawę z tego, że nie może zachorować, jednakże, po co ma się męczyć z powodu zimna, które tak bardzo go drażni? Nie ma sensu i obaj doskonale to wiemy.
– Nie… – Odpowiedział szybko mimo braku przekonania. – Może odrobinę, ale to nic, najważniejsze, abyś tu był usatysfakcjonowany, a jesteś, póki tu jesteśmy – A więc to o to chodzi, patrzy na mnie, a nie na siebie, a to zdecydowanie nie było potrzebne, jestem w stanie już wrócić do domu, moje ciało, dostało chłodu, dostało zimnej kąpieli i uleczyło się z najgorszych śladów, które pozostawił mój mąż.
– Sorey kaczuszko wracajmy do domu, wystarczy nam już tych spacerów, sam chętnie wróciłbym do domu – Odparłem, dostrzegając jego spojrzenie, które chyba prześwietliło mnie od stu do czubka głowy, sprawdzając, czy przypadkiem nie kłamie, tylko, dlaczego bym miał? Przecież nigdy nie kłamię i kłamać nie zacznę tym bardziej że nie mam dlaczego.
– Nie mów do mnie tak – Burknął, puszczać swoje policzki ciągnąć mnie w stronę domu.
A więc mi się udało, obraził się na mnie troszeczkę za to, co mu powiedziałem, a jednak, mimo to ruszył do domu, tak jak sobie tego życzyłem.
Przed wejściem do środka musiałem oczywiście osuszyć swoje ciało i ubrania, aby nie brudzić sobie w domu, nie po to sprzątamy, aby bałaganić.
– Idę zrobić sobie gorącą czekoladę masz może na coś ochotę? – Dopytałem męża, ruszając powoli w stronę kuchni, czekając na jego odpowiedź.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz