piątek, 25 kwietnia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Póki tu jestem, nic mu nie mogło zagrażać poza mną. Istnieje jednak szansa, że może przez ten miesiąc Lailah mu do rozumu przemówi. Może jak też zobaczy moją przemianę po tych dziesięciu latach, bo na pewno ona nastąpi, to też coś mu to da do myślenia. Na razie skupiam się na tym, że jeszcze przez chwilę tu z nim jestem, i on jest ze mną. A później, co to będzie, to zobaczymy. 
– Szczęście albo klątwa, zależy, jak na to spojrzeć – odpowiedziałem, gładząc jego chłodny policzek swoją gorącą dłonią. – Ja tutaj dokończę wszystko dla Lailah, a ty może odpocznij, co? – poprosiłem, uśmiechając się do niego łagodnie. 
– Posprzątam w kuchni – stwierdził, już chcąc odejść, ale w ostatnim momencie chwyciłem jego nadgarstek. 
– Mam lepszy pomysł. Niech dzieciaki posprzątają. W końcu, one też jadły, a my zrobiliśmy wszystko, i ciasto, i lody, i wczoraj obiad... Pamiętaj, by uczyć ich samodzielności, kiedy mnie nie będzie. Zbyt to zaniedbaliśmy – odpowiedziałem, nie zapominając o naszych pociechach. Za to dzisiejsze spóźnienie też im się w sumie należy. Ale mają szczęście, że wrócili z Lailah. A może to sami zaplanowali? Oj, nie zdziwiłbym się, to są chytre lisy, zupełnie jak Miki. Tyle dobrego, że wdali się bardziej w mamę niż we mnie. Niegdyś byłem głupi, i teraz też jestem, tak więc nic ciekawego im do przekazania nie miałem. Ani wyglądu, ani charakteru, ani inteligencji... Dobrze, że Miki jest tym cudowniejszym z naszej dwójki.
– W sumie... to byłaby dla nich dobra lekcja. Pójdę ich poinformować. A później poczekam na ciebie w sypialni – obiecał, na co szeroko się uśmiechnąłem. 
– Jakbyś był zmęczony, to idź spać. Nie musisz się dla mnie męczyć – poprosiłem, ale on jakoś się tym nie przejął. 
– Zobaczymy, co to będzie. Na razie mówię ci do zobaczenia – odpowiedział i mi zniknął z pola widzenia. 
A ja zabrałem się za przygotowanie salonu dla Lailah. Naprawdę nam brakuje tu jeszcze jednego pokoju... no ale gdzie miałby on się znajdować? Chyba, że piwnicę by jakoś wyremontować. Jakby ją dobrze zrobić, to kto wie, może nie byłoby tak źle? Albo strych. Chyba nawet strych lepiej by się nadawał. Ale w lato tam mieszkać? Dla mnie czy Lailah byłoby w porządku, ale dla przeciętnej osoby to byłby koszmar. Najlepiej to dzieci byłoby przenieść do jednego. Szkoda, że nie mogę wyczarować nam tu dodatkowego pomieszczenia. 
– Proszę, posłanie gotowe. Dobranoc – odpowiedziałem, kiedy Lailah wyszła z łazienki, przebrana w swoją piżamę. 
– Dobranoc – odpowiedziała grzecznie, ale wyczułem mimo wszystko w niej lekką niechęć. Czasy, w których byliśmy przyjaciółmi, dawno minęły. Gdyby nie Miki i dzieciaki, bylibyśmy wrogami. I coś czuję, że kiedy dzieciaki wyruszą swoją drogą, ten kontakt się urwie. A już na pewno zostanie mocno ograniczony, no bo jeszcze Miki przecież jest tym łącznikiem. Może tak to właśnie powinno wyglądać...? Całkowicie powinienem się od iść od jakichkolwiek aniołów, poza oczywiście moją rodziną, póki oni sami będą tego oczywiście tego chcieli. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz