niedziela, 27 kwietnia 2025

Od Mikleo CD Soreya

Czułem narastający smutek, gdy on odchodził, zostawiając mnie samego, tak strasznie będę za nim tęsknił. Mam tylko nadzieję, że nic złego mu się tam nie stanie, no i wróci do mnie cały i zdrowy, tylko na to liczę i tylko tego chcę.
Zamykając za sobą drzwi, zerknąłem na Psotkę, która od razu do mnie podeszła, merdając wesoła swoim słodkim ogonkiem, jak dobrze, że chociaż ona przy mnie będzie, uszczęśliwiając mnie, chociaż przez chwilę, bo coś tak czułem, że nasze dzieci nie będę mógł liczyć. Cieszę się również z obecności Lailah, ona również pozwoli mi zapanować nad dziećmi i przeżyć nieobecność mojego męża.
– Chodź Psotko, położymy się jeszcze na chwilę – Ruszyłem do sypialni, zachowując się bardzo cicho, nie chcąc wybudzić nikogo ze snu, suczka ruszyła za mną, wesoło merdając ogonem.
Oczywiście psinka położyła się przy łóżku, wiedząc, że nie wolno jej do niego wchodzić, mimo nieobecności męża nie miałem zamiaru uczyć jej wchodzenia do niego lepiej, aby spała na swoim miejscu w legowisku niż wnosiła brud do łóżka.
Nie mogąc już spać, patrzyłem w okno, słuchając ostatnich myśli mojego męża, nim całkowicie ucichły, a ja zdałem sobie sprawę, że to już koniec i zobaczę go za miesiąc, a jego, aż dziesięć lat, tak strasznie się o niego martwiłem, tak strasznie nie chciałem, aby odchodził, a mimo to wiedziałem, że musi. I chociaż pogodziłem się z tym, każdego dnia będę bał się o niego i czekał na jego powrót, marząc o tym, aby miesiąc ten minął najszybciej, jak to tylko możliwe.
Odczuwałem niepokój, a myśli, które krążyły po mojej głowie, nasuwały najgorsze scenariusze, zdecydowanie muszę się uspokoić, aby nie zwariować, Nie ma go zaledwie kilka minut, a ja już czuję, że ucieka ode mnie wszystko to, co pozwala mi żyć. I zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem w niego zapatrzony i jak ciężko mi bez niego żyć wiem jednak, że muszę jakoś sobie poradzić, to przecież tylko miesiąc nie mam aż tak źle, nie chcę nawet myśleć o tym, co on musi czuć, wiedząc, że nie zobaczysz swoich bliskich, aż dziegieć lat.
Westchnąłem, podnosząc się do siadu, już nie zasnę, a zmuszać się do snu nie ma sensu, może, skoro już nie mogę spać, a myśli krążą wokół mojego męża, musiałem się za coś zabrać, musiałem coś zrobić, aby nie zwariować, a przyznam szczerze, że było coraz bliżej.
Na Boga nie ma go dopiero kilka minut, a ja już wariuję, dla niego te kilka minut to może już być kilka dni ciekawe, co się z nim teraz dzieje, czy wojna się już rozpoczęła? A co, jeśli ktoś lub coś zrobiło mu już krzywdę? Ja chyba nie jestem w stanie tego świadomie znieść, lepiej byłoby nie wiedzieć, czasem tak po prostu jest lepiej nie wiedzieć, niż w świadomości umierać ze strachu o osobę, którą się kocha.
Nie mogąc już dłużej o tym myśleć, wstałem z łóżka, przebrałem się i zabrałem Psotkę na spacer, potrzebowałam tego, potrzebowałem wyjść z domu, aby ochłonąć, wiedziałem, że bardzo źle zniosę jego nieobecność, ale nie spodziewałem się, że zacznie się to tak szybko, ja po prostu zwariuję. Mam tylko nadzieję, że wróci do mnie cały i zdrowy, reszta nie ma już znaczenia.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz