Pokiwałem głową i także zabrałem się na narzucanie na swojego ciała ciepłego, ciemnego płaszcza. Może już nie padało tak bardzo, jak jeszcze te kilka godzin temu, no ale chyba dalej coś tam dalej mżyło, zatem lepiej nie ryzykować. No i nie mówiąc o tym, że będzie paskudnie i zimno, ale muszę to dla niego zrobić. Tej nocy będzie potrzebował mojej uwagi, by nie wpakował się w żadne kłopoty. I za dnia także będę musiał być dla niego wystarczający i żywy, i jak ja to zrobię? Chyba najlepiej byłoby, gdybym po prostu nie kładł się spać. Będę chyba bardziej żywy niż gdybym poszedł spać i obudził się później po tych kilku godzinach. A wyspać to ja się zdążę. Zresztą, ostatnio się z tym snem strasznie rozleniwiłem, kiedyś starczały mi cztery godziny, pięć i mogłem działać, a teraz? Śpię, śpię i się wyspać nie mogę.
- Zatem chodźmy – powiedziałem, zakładając na moje ręce czarne rękawiczki i po tym chwyciłem za parasolkę.
- No proszę, jaki z ciebie elegancik – odpowiedział, otwierając przede mną drzwi i zapraszając mnie gestem dłoni. - Aż miło się patrzy.
- Miło się patrzy na zakrytego mnie od stóp do głów w ciemnych ubraniach? - spytałem, unosząc jedną brew.
- Ależ oczywiście. Bo nikt dzięki temu nie wie, jakie skarby się pod tym kryją, a ja doskonale wiem i to wszystko jest dla mnie – wyszczerzył się głupkowato, na co pokręciłem z niedowierzaniem głową. Czy powinienem go wyprowadzać z błędu, że jest jednak w tym mieście kilka osób, z którymi to spałem i które to już widziały mnie nago, podobnie przecież było z nim. Ale chyba lepiej nie, tylko bym mu humor zniszczył.
- Jak dobrze pójdzie, to za kilka miesięcy będziesz musiał się tym moim ciałem z kimś dzielić – rzuciłem, zakładając buty.
- No tak... Myślę, że jakoś to przeżyję. Nie mogę się już doczekać, jak się nasze dziecko pojawi na świecie – dodał, strasznie podekscytowany. Naprawdę się nie mógł doczekać, a ja troszkę taką presję poczułem. Przede wszystkim, by szybko w tę ciążę zajść, by przebiegała ona bezproblemowo, no i oczywiście by nasze dziecko urodziło się zdrowe.
- Dam z siebie wszystko i zapewnię ci wspaniałego potomka – powiedziałem, wychodząc na zewnątrz.
- Nam zapewnisz wspaniałego potomka, to będzie nasze dziecko – poprawił mnie. Gdyby nie jego wielkie pragnienie posiadania dziecka, no to najpewniej by tego wszystkiego nie było. Chcę jednak spełnia jego małe marzenia, by był przy mnie najszczęśliwszy. Chciał dziecka, dostanie dziecka, chciał rodziców, znalazłem mu chociaż jednego z nich, pomimo tego, że na początku nie był z tego faktu zadowolony.
- No tak, tak... - westchnąłem cicho, jeszcze do tego nie będąc przyzwyczajony. - I tak będziesz lepszym rodzicem, niż ja. Dla bezpieczeństwa i dobra tego dziecka będzie lepiej, jak ja raczej będę się trzymał z daleka. Jeszcze bym je spaczył tak, jak ja jestem spaczony – dodałem, także się martwiąc o wychowanie, a ja przecież żadnych dobrych wzorców wychowawczych nie miałem. Moi rodzice nie żyli na tyle długo, bym czegoś się od nich nauczył, a nie chciałbym stać się moją babką, co już przecież jest wielce prawdopodobne.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz