Musiałem dać sobie radę, chociaż czułem się zmęczony. Słaby. Nie powinno to tak wyglądać. Nie miało to tak wyglądać. Miałem wytrzymać znacznie dłużej. Przecież Haru nie zaspokoiłem. A miał być zaspokojony. Muszę troszkę odpocząć, i znów mu się oddać. W dodatku czułem, jak po klatce piersiowej coś mi spływa. Trochę nietomnie przesunąłem palcem po tej cieczy zauważając, że była to krew. To pewnie z tego pierwszego ugryzienia, kiedy był zirytowany i nad sobą nie panował. Czułem, że jest to mocne ugryzienie, a nie tylko delikatne podgryzienie, ale żeby aż tak? Tak mocno chyba mnie dawno nie potraktował. Ostatnim razem podczas naszego miesiąca miodowego.
– Trochę za mocno, przepraszam – usłyszałem jego głos, na co pokręciłem głową.
– W porządku, nic się nie stało – wymamrotałem, podnosząc się na równe nogi i robiąc te kilka pierwszych kroków. I kilka kroków wystarczyło, bym się zachwiał i omal nie upadł na ziemię. I to omal zawdzięczam Haru, który w porę zareagował, znajdując się przy mnie i mnie chwytając w pasie.
– Zaniosę cię – stwierdził, bez zbędnego problemu biorąc mnie na ręce.
– Odpocznę chwilę i znów będziesz mnie mógł wykorzystać – odpowiedziałem, kiedy Haru włożył mnie to ciepłej, ale nie gorącej wody.
– Ledwo na oczy widzisz, ledwo chodzisz, jak ty chcesz jeszcze wytrwać kolejną rundę? – spytał, chwytając gąbkę w dłoń, by mnie umyć. A kiedy przejeżdżał po obojczyku, nieco mnie szczypało. Nawet nieco bardzo, więc musiałem się powstrzymywać od jakiejkolwiek reakcji, by nie czuł się źle.
– Nie wiem, ale muszę. Nie zaspokoiłem cię. Znów – powiedziałem zasmucony. Bolało mnie to, że nie byłem w stanie dać mu tego, czego potrzebował. Wszystko było łatwiejsze, kiedy jego wilcze wcielenie było uśpione. Nie miałem takich widoków, ale za to oboje byliśmy zadowoleni. A tak? Tylko ja zawsze jestem zaspokojony, a on nigdy. Tak to nie powinno wyglądać.
– Nie myśl w ten sposób, skarbie. I nie zmuszaj się do niczego, wystarczasz mi w zupełności – stwierdził, ale ja już swoje wiedziałem.
– Gdybym ci wystarczał, byłbyś zaspokojony – zauważyłem, spuszczając wzrok. Nie tak miał wyglądać ten dzień.
– Daj spokój, to nie jest najważniejsze – stwierdził, sięgając po ręcznik. – Chodź, zaraz się położysz i odpoczniesz.
Posłusznie wyszedłem z balii, dając się mu wytrzeć i nałożyć na swoje ciało jedną z jego wielu koszul. Nie rozumiem, czemu wybrał akurat je na ten wyjazd. Czy nie lepiej byłoby je założyć na jakąś okazję? W końcu, do były naprawdę ładne, eleganckie koszule. Nie szkoda mu ich?
Haru doprowadził mnie do łóżka i położył się zaraz obok mnie. Od razu położyłem dłoń na jego policzku, gładząc jego policzek, bardzo starając się nie zasnąć.
– Zdrzemnij się, widzę, że zmęczony jesteś – usłyszałem, na co pokręciłem głową.
– A co, jeżeli obudzę się dopiero jutro? Nie chcę, by ten dzień się skończył. Nie powinien się jeszcze kończyć – mruknąłem, nie przestając głaskać jego już tak nie do końca gładkiego policzka. Musiałem się napatrzeć na jego szyję, na której dalej była obroża, i na jego cudowne uszy, bo tego prędko nie zobaczę. Już nie mówiąc o tym, że tak wczesna godzina jest... nie, ten dzień naprawdę się nie powinien kończyć.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz