Zrobiłem, tak jak rozkazał, skupiając się na swoim ciele, które musiałem uleczyć, aby nie musiał się obwiniać za to, co mi zrobił, kiwając głową jako znak zrozumienia wiadomości, którą mi przekazał.
Sorey założył na ciało spodnie, po czym opuścił łazienkę, dając mi tym samym skupić się na swoim ciele.
Trochę czasu mi zajęło, nim wyleczyłem swoje ciało, czując się jeszcze bardziej zmęczonym, w tej chwili przydałoby mi się odpocząć i taki właśnie był plan.
Powoli, podnosząc się z bali, poczułem się taki słaby i zmęczony, musiałem znów usiąść, aby się nie przewrócić, czekając na powrót mojego męża, który pomoże mi opuścić bali i wrócić do łóżka. Chociaż nie, nie do łóżka, muszę trafić do kuchni miałem przecież mu pomóc w produkcji lodów, no i miałem wraz z nim przygotować ciasto na jutro, muszę to zrobić, muszę zebrać się w sobie i mu pomóc.
– I jak? Wszystko dobrze? Udało ci się uleczyć rany? – Pojawiając się w łazience, podszedł do mnie, przyglądając mi się bardzo uważnie.
– Tak, uleczyłem to, co uleczyć się udało na ten moment, później zajmę się resztą – Odpowiedziałem, obdarowując go pięknym uśmiechem, który odwzajemnił, chociaż jego uśmiech był delikatny i nie do końca pewien byłem, czy był szczery.
Może to wszystko było specjalnie, aby uspokoić siebie i mnie, starając się jakoś tłumaczyć swoje zachowanie.
– Choć pomogę ci – Nim zdążyłem, cokolwiek mu odpowiedzieć, on wyciągnął mnie z bali, biorąc w dłonie ręcznik, którym delikatnie ocierał moje ciało, uważnie mi się przyglądając, zdecydowanie za bardzo wszystkim się przejmując, wiedziałem, jakie będą konsekwencje tego, co zrobimy, a więc na własną odpowiedzialność zgodziłem się na to i nawet sam tego chciałem, a więc dlaczego teraz chcę się obwiniać? Podpisałem jego umowę, którą chciał, na której tak bardzo mu zależało, zgodziłem się na to, aby potraktował mnie, tak jak chciał, wiedząc, że może mnie skrzywdzić, a więc to była moja decyzja, a on nie powinien się o to wszystko obwiniać.
– Uleczyłem już rany, nie musisz się tak obwiniać, przecież nic mi się nie stało – Zauważyłem, zakładając koszule, którą mi podał.
– Szkoda tylko, że ślady po oparzeniach nie zniknęły – A on znów swoje, przecież już o tym porozmawialiśmy, dlaczego więc cały czas sobie to wytyka?
– Sorey przecież już o tym rozmawialiśmy – Przypominałem mu, kładąc dłoń na jego policzku, uśmiechając się do niego ciepło, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Mój mąż bardzo niepewnie odwzajemnił pocałunek, kładąc dłonie na moich biodrach.
– Chcesz położyć się do łóżka? O co ja pytam, na pewno chcesz, przecież widzę, że jesteś zmęczony – Już chciał zaprowadzić mnie do sypialni i pewnie by to uczynił, gdyby się nie postawił, jasno dając mu do zrozumienia, że nie chcę tam pójść.
– Nie chcę się położyć, mieliśmy przecież zrobić lody, no i trzeba upiec ciasto, nie mogę odpoczywać – Wyjaśniłem, widząc jego spojrzenie, które mówiło więcej niż tysiące słów.
– Jesteś pewien? Nie chcę, abyś później się źle czuł – Ależ on się martwił, zdecydowanie przesadza i dobrze to wiem…
– O mnie się nie martw, chodź zobaczymy, jakie mamy owoce i z czego da się coś zrobić – Chwytając jego dłoń, pociągnąłem za sobą w stronę kuchni, chcąc zrobić to, co zrobić miałem, aby później z czystym sumieniem móc położyć się spać.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz