Zaspany i nie do końca kontaktowy zrobiłem to, co chciał powoli, wychodząc z bali, miałem trochę wrażenie, że wszystko idzie mi zbyt wolno z powodu czego mogę trochę drażnić mojego męża. On, jednak był bardzo wyrozumiały i spokojnie we wszystkim mi pomagał, nie mając z tym najmniejszego problemu z moją słabością i zmęczeniem.
Po ubraniu mnie bez słowa chwycił w swoje ramiona, niosąc do czystego łóżka, dbając o wszystko, tak abym ja nie musiał już o nic się martwić.
– Śpij owieczko, musisz odpocząć – Pogładził moje włosy, uśmiechając się do mnie łagodnie.
– Położysz się obok mnie? – Zapytałem zmęczony głosem, szukając go spojrzeniem, potrzebując jego bliskości, chociaż na chwilę nim zasnę.
– Oczywiście owieczko, jeśli tylko sobie tego życzysz – Położył się obok, przytulając mnie do siebie, właśnie tego potrzebowałem, jego bliskości, ciepła i zapachu, który pomógł mi odpłynąć do krainy snów…
Ocknąłem się kilka godzin później od razu, czując ból przechodzący po całym moim ciele. Ból był przyjemny, chociaż sprawiał delikatny dyskomfort, a mimo to niespecjalnie mi przeszkadzał, byłem świadom konsekwencji, które będę ponosić po naszym ostrym zbliżeniu, nie specjalnie się tym, przejmując a zresztą, nawet jeśli coś złego by mi zrobił, woda szybko uleczyłaby wszelakie ślady jego przemocy.
Podnosząc się do siadu, rozciągnąłem leniwie mięśnie, krzywiąc się delikatnie pod wpływem bólu, który przebiegł po całym moim ciele.
– Już nie śpisz… – Usłyszałem jego zadowolony głos, dostrzegając twarz, którą tak dobrze znałem i kochałem. – Jak się czujesz? – Dopytał, podchodząc do mnie, kładąc dłoń na policzku.
– Czuję się dobrze, trochę boli mnie cały tył, natomiast wiem, że stać cię na znacznie więcej – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego zadziornie, wciąż nie mając go dosyć.
Oczywiście bolała mnie pupa i ciało, które dostało trochę w kość, natomiast to wciąż jeszcze nie było to, na co było go w stu procentach stać i mam nadzieję, że jutro pozwoli sobie na równie duże szaleństwo, dając nam się ponieść przed jego odejściem.
– A te poparzenia? – Dopytał, chwytając moją dłoń, aby pokazać mi poparzenia, które miałem gdzieniegdzie na swoim ciele.
– Poparzenia? Nawet nie bolą aż tak – Przyznałem, naprawdę się tym, nie przejmując, to tylko poparzenia, pójdę nad jezioro, a wtedy wszystko zniknie z mojego ciała, tak jakby nigdy nic się nie wydarzyło.
– Przepraszam – A to mnie zastanowiło, dlaczego on mnie przeprasza? Czy coś się stało? Mam nadzieję, że nie, zaczynam się martwić i chyba trochę za bardzo niepokoić, a to nie wpływa dobrze na moją psychikę.
– Za co? Coś nie tak? – Dopytałem, przechylając głowę na bok, przypominając trochę pieska, który nie rozumiał, co się do niego mówi, chociaż zrozumieć bardzo chciał.
– Obawiam się, że oparzenia, które ci zrobiłem, pozostaną jako blizny na twoim ciele. A tego naprawdę nie chciałem, uwielbiam twoje nieskazitelne ciało, a teraz przeze mnie będziesz miał blizny – Wyjaśnił, zdecydowanie bardziej przejmując się moim ciałem niż ja sam, a to bardzo kochane z jego strony, mam szczęście, że mam go obok siebie.
– Sorey kaczuszko nie przejmuj się, przecież moje ciało jest w stanie się zregenerować nawet z oparzeń, nie pozostawiając na nim najmniejszego śladu, nawet jeśli to nic takiego blizny dodają uroku – Przypominałem go, nie chcąc, aby się przejmował, tym bardziej że nie ma czym.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz