Zerknąłem na mojego męża, mimowolnie słysząc jego myśli. Moje biedactwo... Wiedziałem, że przygotowanie ciasta to będzie dla niego maksimum, i nie miałem mu tego za złe. I on chce jeszcze działać z lodami, i pakowaniem... nie powinien się tak przemęczać tylko dlatego, by spędzić ze mną więcej czasu. Nie jestem wart aż takiego poświęcenia. Zresztą, zaraz będziemy się widzieć, o ile się przez ten czas nie przekona, że tylko marnuję mu życie i że lepiej mu beze mnie.
– Mam inną propozycję. Połóż się – poprosiłem, całując go w to słodkie czółko. – Odpocznij. Ja sobie poradzę i z lodami, i pakowaniem, tym się nie przejmuj.
– Nie, nie, nie zostawię cię z tym samego, ja... – zaczął, ale ja nawet nie chciałem tego słuchać.
– Jesteś padnięty. To i tak nie ma sensu, kiedy ledwo widzisz na oczy, prawda? Obudzę cię, jak dzieciaki przyjdą, i Lailah przyleci – dodałem, całując go w policzek.
– As co z lodami? Nie jestem ci do nich potrzebny? – spytał, nie za bardzo chcąc mi ulec.
– Twoja pomoc przyspieszyłaby proces ich stworzenia, to się zgadza, ale czy jest mi do nich niezbędna? Nie. Najwyżej zobaczę, czy śpisz czy nie, i jeżeli nie, to wtedy mi pomożesz. A jak na razie chodź do łóżka. Ich już tak nie popsuję jak ciasta – powiedziałem żartobliwie, chwytając jego dłoń i prowadząc w stronę sypialni.
– Mhm... ale ja naprawdę nie jestem aż tak zmęczony – stwierdził, chociaż ja widziałem i czułem co innego.
– Więc jak się prześpisz godzinkę czy dwie będziesz akurat do życia – wyszczerzyłem się do niego. – Dobranoc – dodałem, kiedy już położył się na łóżku i nakrył cieniutkim kocem. Na szczęście zrobił to po dobroci i nie musiałem go do niczego przymuszać. Jak wychodziłem to widziałem, że już był na granicy snu, dosłownie wystarczył mu tylko materac i poduszka... I on się jeszcze upierał, że wcale zmęczony nie jest. Dobrze się dzisiaj spisał, lepiej ode mnie, więc taki odpoczynek bardzo dobrze mu zrobi.
Zabrałem się więc do robienia lodów, co nie było tak trudne, jak ciasto. Ja to jednak piekarzem nie jestem i nigdy nie będę, i tego się będę trzymać. Mam mało talentów, i pieczenie ewidentnie nie jest jednym z nich. Za to lody... Jeżeli będzie miał ochotę, lody mogę mu robić. Może nie są one tak dobre jak te, które robi dla mnie on, ale mu smakują, i to jest najważniejsze. Dzieciakom chyba też smakują, a przynajmniej nie słyszałem, żeby mi narzekały. Właśnie, dzieciaki... Zerknąłem na zegarek, zdając sobie sprawę z tego, że jest pora, o której to powinny być w domu. Czemu ich jeszcze nie ma? Dzisiaj nie powinny wrócić późno, pamiętam ich plan lekcji. Mam nadzieję, że nie wpadły na żaden głupi pomysł, nie będę mógł im wymierzyć żadnej kary, bo przecież ich nie upilnuję, a Miki tym bardziej będzie im pobłażał. Lepiej, żeby miały dobre wytłumaczenie na to spóźnienie...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz