środa, 9 kwietnia 2025

Od Mikleo CD Soreya

Rozbawił mnie swoimi słowami, propozycja zrobienia mu loda jest dla mnie jak najbardziej akceptowalna, lubię to robić, a więc nie widzę problemu w zaspokojeniu jego pragnień, tym bardziej że on zawsze zaspokaja moje.
– Oczywiście, twoje życzenie zostanie przeze mnie spełnione, tego możesz być pewien – Odpowiedziałem, biorąc pierwsze kęs do ust, czując ten przyjemny smak roztapiający się w moich ustach, zdecydowanie to właśnie tego mi w tej chwili brakowało.
Sorey obserwował mnie uważnie, gdy jadłem, dostrzegając jego spojrzenie, które wiele było w stanie mi powiedzieć.
– Chcesz może odrobinę, chętnie ci dam? – Zapytałem, trochę już speszony jego spojrzeniem, które wręcz wierciło mi dziurę w brzuchu.
– Nie, przecież wiesz, że takich rzeczy nie jem – Przypomniał mi, myśląc, chyba że o tym zapomniałem, oj, nie, nie zapomniałem, pamiętam o tym doskonale, nie musi się o to martwić.
– Wiem o tym doskonale, jednakże twój wzrok pożera mnie, a skoro to robi, to albo jest głodny, albo spragniony, a skoro tak, to muszę ci pomóc najlepiej, jak się tylko da – Wyjaśniłem, uśmiechając się do mojego męża zadziornie, oblizując łyżeczkę, którą spożywałem swój pokarm.
– Zjedz spokojnie, a o mnie nie musisz myśleć – Ucałował mój policzek, wciąż patrząc, jak jem, nie odwracając ode mnie wzroku.
Widząc, że chce, dałem mu ostatnią łyżeczkę, którą ode mnie zabrał, wkładając do moich ust.
Zdziwiony zjadłem to, co mi dał, unosząc jedną brew ku górze, nie rozumiejąc już, czy chciał jeść, czy jeść nie chciał, ciężko było mi go czasem zrozumieć.
Sorey uśmiechał się do mnie zadziornie, kładąc dłoń na moim udzie, przyciskając bliżej, nie przejmując się w ogóle tym, co robiłem.
– Mam ochotę na twoje usta i loda, ale nie tego – Zbliżył się do moich ust, łącząc je w namiętnym pocałunku, odkładając na bok pusty już pucharek po lodach.
Rozumiejąc jego słowa, zsunąłem się z jego kolan, chwytając jego podbródek.
– Choć ze mną zasłużyłeś sobie na słodkości – Ruszyłem do sypialni, wiedząc, że możemy pozwolić sobie na rozkosz, on w końcu zawsze jest cicho, to ja jestem tym głośnym, którego można usłyszeć, w tej chwili jednak ja nie będę miał głosu, nikt mnie nie usłyszy i o to właśnie mi chodziło.
Mój mąż chętnie ruszył za mną, wiedząc, co chce dla niego zrobić, rozsiadł się nawet wygodnie na łóżku, czekając na to, co zrobię.
Widząc jego pożądanie w oczach, uklęknąłem przed nim, rozłożyłem jego nogi, dobierając się do spodni i bielizny, pod którymi krył się jego przyjaciel.
Oblizując swoje usta, nawilżyłem je, biorąc do ust jego przyjaciela, którym zająłem się najlepiej, jak tylko potrafiłem, dbając o każde szczegóły, połykając w całości, to czym mnie obdarował.
Po wszystkim otarłem usta dłonią patrzeć mu głęboko w oczy, uśmiechając się do niego łagodnie.
– Moja śliczna owieczka – Usłyszałem, czując jego dłoń na moim policzku, a usta na moich ustach.
– Spełniłem twoje oczekiwania, robiąc ci takiego loda, jakiego lubisz najbardziej? – Zapytałem, gdy jego usta oderwały się od moich, a nasze oczy znów się spotkały, patrząc sobie głęboko w oczy.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz