Nie byłem do końca pewien, czy Mikleo tak łatwo pozbędzie się tych znamion. Zwykły ogień, pewnie tak, ale ten ogień, którym to ja go potraktowałem, już nie jest taki zwykły. Ogień piekielny na anioła nie brzmi jak dobry pomysł. Chciałem go poparzyć, było to w moich fantazjach, no ale tylko w fantazjach, bo to byłoby zdecydowanie za dużo. A skoro go poparzyłem na tyle, że aż się blizny pojawiły, to naprawdę przesadziłem z mocą, nie do końca nad sobą panując. A myślałem, że mam wszystko pod kontrolą...
– Nie wiem, czy taka zwykła woda da radę – powiedziałem niepewnie, pełen wyrzutów sumienia. To nie tak miało wyglądać.
– Miałeś sprawić, by moje ciało cię popamiętało na zawsze, no i się udało – uśmiechnął się łagodnie. – Będę je z dumą nosić – dodał, ale ja nie byłem taki dumny.
– Nie tak to miało wyglądać – powiedziałem cicho, spuszczając wzrok.
– No już, nie przejmuj się. Jeżeli to ze mną zostanie, nie będę zły. Są w takich miejscach, że łatwo je mogę ukryć – powiedział, kładąc dłoń na moim policzku. – Kocham cię, kaczuszko – dodał, składając pocałunek na mojej żuchwie.
– Już drugi raz nazywasz mnie kaczką. Czemu? – zapytałem, marszcząc brwi, chwilowo skupiając się na tym.
– A jakoś tak kiedyś cię nazwałem i już tak zostało, chociaż strasznie tego nie lubiłeś. Zawsze tak trochę się obrażałeś, kiedy cię tak nazywałem – przyznał, na co zmarszczyłem brwi.
– No ja się nie dziwię. Skąd to się wzięło? Bo wyglądam jak kaczka? – spytałem, pusząc policzki.
– Nie, nie z tego powodu... Już nawet nie pamiętam, dlaczego, tak rzadko tego później używałem. I teraz, jak na ciebie patrzę, jakoś tak mi się o tym przypomniało. Wiesz, co bym teraz z chęcią wypił? Gorącą czekoladę – poprosił, na co pokiwałem głową.
– Już ci przynoszę. A obiad? Też chcesz obiad? – zapytałem, przyglądając się mu z uwagą, od razu chcąc dać mu wszystko czego tylko potrzebuję.
– Nie, potrzebuję tylko czekolady – potwierdził, na co uśmiechnąłem się lekko.
– Zaraz ją dostaniesz – stwierdziłem, i go pocałowałem w policzek. – A później przejdziemy się nad jezioro. Może te blizny trochę łagodniejsze będą – dodałem, dalej się tym przejmując. To jest jednak różnica pomiędzy ugryzieniami i siniakami, które zaraz znikną, a faktycznym spaczeniem jego ciała piekłem.
– I poproszę jeszcze do tej czekolady bitej śmietany. I może jeszcze na to troszkę cynamonu... – trochę odwrócił uwagę od prawdziwego problemu, a ja? Ja się na to całkowicie złapałem.
– Zrozumiałem. Zaraz dostaniesz swoją wypasioną czekoladę pełną dodatków – powiedziałem, szeroko się uśmiechając. Tego pragnie, to dostanie. Będzie zachwycony. – Podłożyć ci poduszkę pod plecy? Albo pupę? Żebyś nie cierpiał za bardzo – dodałem, oczywiście wpierw chcąc zadbać o jego komfort.
– Jak będzie mnie coś boleć, to sobie pomogę. A teraz poproszę moją czekoladę – stwierdził, na co pokiwałem głową i zaraz zniknąłem z pokoju.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz