wtorek, 8 kwietnia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Czy ja coś chciałem z kuchni? Chyba tak nie do końca. Nic nie potrzebowałem, ani picia, ani jedzenia, o czym wiedział, się. Czemu się mnie spytał? Chyba z grzeczności. W końcu to mój Miki, zawsze grzeczny i kochany. Tej grzeczności i słodkości tam na dole będzie mi strasznie brakować. 
– Chcę tylko ciebie – powiedziałem, uśmiechając się do niego czarująco. Nie mogę się jeszcze do niego przytulać, bo przecież dopiero co wyszedł z wody, jest chłodny, zdrowy, i niech tak pozostanie, bo jak tak się do niego zaraz przytulę, to w chwilę gorący będzie, a to nie jest dla niego zdrowe.  
– No to chodź do mnie – odparł, wyciągając ręce w moją stronę. Mimo, że wcześniej się wahałem, tak teraz od razu do niego podszedłem i przytuliłem go do swego ciała. Był strasznie zimny, lodowaty wręcz. Ale to dobrze dla niego. Miałem nadzieję, że jak mnie nie będzie, to będzie dbał o swoje zdrowie i zaglądał nie raz nad to jezioro. Potrzebował tego. 
– Wracaj do łóżka. Zrobię ci wszystko, o czym tylko marzysz – zaproponowałem, odsuwając się od niego tylko po to, by pogładzić jego policzek, który był taki mięciutki i gładziutki, w przeciwieństwie do tego mojego. 
– Marzę, żebyś w końcu przestał się hamować w łóżku – powiedział cichutko, zalotnie podgryzając wargę. Moje zadziorne maleństwo. 
– Też bym chciał, ale obawiam się, że może być to dla ciebie za dużo. A znacznie bardziej stawiam nad sobą i swoimi potrzebami ciebie – przyznałem, uśmiechając się do niego łagodnie, chcąc mu dać tę delikatność i romantyczność, której przecież w życiu potrzebuje. – Gorąca czekolada raz. A może wolisz lody? Dalej są w tej naszej magicznej skrzyni. I dalej powinny być dobre – zaproponowałem, dopiero sobie teraz o nich przypominając. 
– No tak, zapomniałem o nich... – odparł, na co się szeroko uśmiechnąłem. 
– No to lody, w takim razie. A jutro zrobimy ich więcej, byś miał na cały miesiąc mojej nieobecności – stwierdziłem, kierując się do piwnicy, uprzednio oczywiście biorąc łyżeczkę oraz pucharek dla mojego męża. Po co mu gorąca czekolada, która to ogrzeje i zepsuje ten efekt, który uzyskał w jeziorze, skoro może przecież spożyć lody, które dadzą mu ten cukier, któremu mu brakuje, i dadzą chłód, którego potrzebuje. No same plusy. Dlatego tego przysmaku mu narobię, by sobie wieczorami jadł i myślał o mnie. Tylko jakie smaki mu narobić...? Muszę się spytać, na jakie takie smaki ma ochotę, i jutro pokupię odpowiednie składniki. I tak będę musiał poczekać, aż wstanie, no bo przecież bez niego tego nie zrobię. Znaczy, zrobię, ale będę musiał czekać, aż to wszystko ostygnie, nim to schowam, a ja przecież na pewno od razu o tym zapomnę i będzie ta masa tak sobie stała... Tak, najlepiej to zrobię razem z nim. – Proszę bardzo, słodkości dla mojego męża. Mam nadzieję, że później i ja dostanę loda – dodałem, podając mu pucharek i uśmiechając się głupkowato. Co jak co, ale usta mojego męża były idealne do takich pieszczot. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz