środa, 9 kwietnia 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Jak zawsze oczywiście byłem zadowolony z jego obsługi. Mikleo był idealny w tym, co robi, doskonale znając moje wszelkie potrzeby i słabe punkty. Nie wiem, czy kiedykolwiek byłem z kimś innym, ale czy chciałem przekonywać się, czy jest ktoś lepszy? Absolutnie nie. Mikleo mi wystarczał, Mikleo kochałem i tylko Mikleo do szczęścia mi był potrzebny. I tego się trzymać będę. 
– Było perfekcyjnie – przyznałem, gładząc jego policzek i zaraz po tym wpiłem się w jego usta, nie przejmując się tym, że jeszcze chwilę temu mój mąż miał w tych cudownych ustach mojego kutasa. – Nie wiem, jak ja bez ciebie przeżyję chociażby sekundę – dodałem, opierając czoło należące do niego, gładząc kciukiem jego dolną wargę. 
– Przeżyjesz. I wrócisz do mnie. I po tym już nigdy więcej mnie nie zostawisz – odpowiedział, uśmiechając się lekko pomimo tego, że czuł się okropnie. Czułem to aż za dobrze. Tej więzi także będzie mi strasznie brakować. Do tej pory zawsze czułem jego obecność, w mniejszym stopniu, większym, ale była. A jak tam będę? Ta cisza i samotność z pewnością mnie dobiją. 
– Mam nadzieję, że już więcej nikt się nie zgłosi do mnie z podobnym szantażem – odpowiedziałem, nie mogąc tak po prostu poprzeć jego słów. Przyszłości nie przewidzę, kto wie, czy znów mi ktoś nie zagrozi. Albo czy nie będę musiał poświecić się dla niego i dzieciaków. Przyszłość jest niepewna, ale będę oczywiście będę przy nim tak długo, jak tylko los nam pozwoli. – Chodź, położymy się i wypoczniesz przed jutrem – dodałem i ucałowałem go w czoło, by zaraz potem go pociągnąć do łóżka. 
– Nie chcę spać – mruknął, ale położył głowę na mojej klatce piersiowej, kładąc głowę chyba tak, by słyszeć bicie mojego serca, o ile tam jakieś posiadam. 
– I nie musisz. Ale poleżeć sobie grzecznie możemy – stwierdziłem, poprawiając jego grzywkę, która opadała mu na oczy. – Chyba już musisz skrócić swoją grzywkę. Zakrywa twoje piękne oczy – dodałem, średnio z tego powodu zadowolony. Uwielbiałem jego śliczne oczęta, miały naprawdę piękny odcień. Niespotykany. Jak dobrze, że większość naszych dzieci odziedziczyły jego, a nie moje oczy. Im więcej małych Owieczek, tym lepszy jest ten paskudny świat. 
– Więc jutro to uczynię – stwierdził, chyba chcąc mnie uczynić szczęśliwym. Doceniałem to, chociaż nie uważałem, aby było to dobre. Powinien skupiać się na sobie, i na dzieciakach, a mnie zostawić samemu sobie. O dzieci się nie martwiłem, ale o Mikleo już strasznie. I im bliżej, tym większy jest mój strach. 
– Jutro mam jeszcze w planach przygotować ci zapas lodów na cały miesiąc. Będziesz mi musiał powiedzieć, na jakie smaki masz ochotę, i trochę mi pomóc. I może skoro Lailah przychodzi, to zrobimy ciasto? I dzieciaki się ucieszą, i ty, i Lailah – zaproponowałem, chcąc spędzić z nim czas w ten normalny sposób. Owszem, nie ma nic przyjemniejszego od seksu, ale też doskonale zdaję sobie sprawę, że relacja nie tylko na nim się opiera. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz