piątek, 11 kwietnia 2025

Od Mikleo CD Soreya

Nie podobało mi się to, że myśli o moim bólu, którego ja nie czułem, nie, kiedy on bierze mnie na różne sposoby, myśląc tylko o sobie.
– Nie myśl o tym, ja nie cierpię, nie myślę o tym, chcąc oddać ci się w całości, chcę, abyś dał się ponieść i wziął mnie tu i teraz – Wyszeptałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
Mój mąż niepewnie odwzajemnił pocałunek, zaciskając dłoń na moim gardle.
– Nie mogę się ponieść, skrzywdzę cię, a tego się boję – Wyszeptał, gdy nasze usta oderwały się od siebie, a oczy znów spotkały się.
– Nie martw się, zaufaj mi, wszystko będzie dobrze – Wyszeptałem, jedną dłoń, trzymając na jego policzku za to drugą, dosięgając do jego przyjaciela, którego zacząłem masować, uśmiechając się do niego zadziornie.
Widziałem, jak przymyka na chwilę oczy, skupiając się na moim dotyku, zaciskając dłonie na poduszce.
– Odwróć się – Rozkazał, a ja posłusznie zrobiłem to, co kazał, odwracając się do niego plecami, czując jego dłonie zaciskające się na moich włosach i biodrach.
Sorey bez ostrzeżenia wszedł we mnie, wywołując u mnie głośny jęk rozkoszy zagłuszający ciszę, która wokół panowała.
– Moją mała owieczka – Szarpnął moje włosy, odczuwając głowę do tyłu. – Krzycz, chcę cię usłyszeć, nie każ mi czekać – Rozkazał, a ja wykonałem je, każdy jego rozkaz, oddają mu się w całości, pozwoliłem mu na wszystko, tak jak pozwalałem zawsze, nie pytając, nie myśląc, spełniałem jego marzenia, nie pozwalając sobie na słabość, chciałem, aby ten ostatni raz był dla niego niezapomniany, aby tęsknił za nim i myślał, o powróci do mnie, nigdy nie zapominając, kto na niego czeka.
– Jesteś zadowolony? Spełniłem twoje pragnienia? – Zmęczony patrzyłem mu w oczy, starając się zapanować nad drżącym z podniecenia ciałem.
– Zawsze je spełniasz, jesteś przecież moją wyjątkową owieczką, nie wiem, tylko czy ja spełniam twoje najskrytsze fantazje – Zapytał, zlizując ostatnie krople krwi z mojej wargi.
– Jestem zadowolony jak, zawsze, gdy mnie bierzesz na każdy ze swoich wymyślnych sposobów, chciałbym, jednak spróbować czegoś innego, czegoś świeżego… – Wyjaśniłem, dostrzegając zaskoczenie malujące się na jego twarzy.
– Czegoś nowego? Czego konkretnie? Brakuje, czy czegoś? Robię coś nie tak? Znów cię poparzyłem? Tak, to na pewno to. Mówiłem, że to zły pomysł, nie powinienem robić ci krzywdę podczas seksu – Niepotrzebne się martwił, bał się tego, co może mi zrobić, a przecież jeszcze nic nie zrobił, a mógłby, mi zdecydowanie by to nie przeszkadzało.
A on? On zdecydowanie za bardzo się przejmuje i do tego niepotrzebnie.
– Hej spokojnie – Chwyciłem zmęczonymi dłońmi jego twarz, z trudem, podnosząc się do siadu od razu, czując ból od pupy po samą górę. – Nie o to mi chodzi, prosiłem cię, abyś dał się ponieść prawda? – Zacząłem, patrząc głęboko w jego rubinowe oczy. – Jednak ty wciąż się powstrzymujesz, boisz się tego, że możesz się ponieść, boisz się tego, że możesz zrobić mi krzywdę, nie słuchając tego, czego ja chcę, a chce, abyś raz dał się ponieść, całkowicie bez oporu – Wyjaśniłem, wtulając się w jego gorące ciało, za którym tak bardzo będę tęsknił i nigdy tęsknić nie przestanę…

<Pasterzyku c:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz