Czy ja chciałem bawić się w jakiekolwiek umowy? Nie ani trochę, zdawałem sobie jednak sprawę z powagi sytuacji i tego, jak bardzo boi się mnie skrzywdzić, dlatego, jeśli tak bardzo mu na tym zależy, zgodzę się na tę umowę, wszystko, aby tylko dał się ponieść, uwalniając tym samym swoje pragnienia, a testując moją wytrzymałość, oby tylko później niczego nie żałował, nie chcę, aby się obwiniał nie za to, kim jest i co może mi uczynić…
– Jakiego rodzaju miałaby być to umowa? – Uniosłem głowę, patrząc mu w oczy, nie bojąc się spróbować, przecież sam tego chcę prawda? W czym więc problem.
– Powiedzmy, że nasz pocałunek będzie umową, gdy mnie pocałujesz, będę wiedział, że tego chcesz i kie będziesz miał do mnie pretensje o to, co mogę ci zrobić – Wyjaśnił, i chociaż ta cała umowa nie miała sensu, zbliżyłem się do jego ust, delikatnie je łącząc.
Sorey, dostając zielone światło, popchnął mnie na poduszkę, napierając na mnie swoim ciałem, czułem jego zaciskające się dłonie na moich nadgarstkach, czułem to nieopanowane pragnienie, niezaspokojoną żądze, która wręcz kipiała z niego.
Dał się ponieść, pierwszy raz, odkąd był demonem, dał się ponieść, czułem jego pazury wbijające się w moje ciało, czułem obdarcia i drobne rany, jęcząc i stękając, gdy robił mi kolejną z ran.
Ten seks był naprawdę wyjątkowy i chociaż wokół unosił się zapach mojej krwi, a ciało bolało jak nigdy. Mimo to czułem się usatysfakcjonowany tym, na co sobie pozwolił. Zmęczony patrzyłem na mężczyznę wykończony i jednocześnie bardzo zadowolony z tego, jak mnie potraktował.
Sorey spojrzał na mnie, a w jego oczach zobaczyłem niepokój.
– Co ja ci zrobiłem? – Wyszeptał, dotykając dłonią moich ran, które mi zadał, za bardzo się martwiąc, przecież nic mi nie zrobił.
– Hej spokojnie – Podniosłem się do siadu, czując okropne zmęczenie dopiero wtedy, dostrzegając, jakie rany mi uczynił. – Nie martw się, było cudownie – Dodałem, nie przejmując się tym wszystkim, co zrobił, sam chciałem, a te rany? To nic takiego grunt, że mi się podobało.
– Myślę, że jesteś nie do końca zdrowy – Stwierdził, a ja nie mogłem się z nim nie zgodzić.
Zmęczony oparłem się o niego, krzywiąc się delikatnie z powodu bólu.
– Jestem, zdecydowanie jestem i wiesz, co w ogóle mi to nie przeszkadza, tobie też nie powinno, dzięki temu możesz robić ze mną, co tylko chcesz – Ziewnąłem cicho zmęczony, będąc już na granicy między snem a rzeczywistością.
– Oj Miki, Miki czasem naprawdę mnie przerażasz – Chwycił mnie w ramiona, podnosząc z łóżka. – Tylko mi nie zasypiaj, musisz się umyć – Posadził mnie na krześle stojącym w łazience, przygotowując mi kąpiel.
Oparłem się o ścianę, patrząc na jego czarujące ciało, na które tak lubiłem patrzyć.
– No już chodź, kąpiel jest gotowa – Zwrócił się do mnie, pomagając mi wstać z krzesła, wkładając do bali. – Umyjesz się sam? Czy mam ci pomóc?
– Dam sobie radę sam – Odpowiedziałem zmęczony, biorąc w dłonie gąbkę, chcąc nie tylko umyć swoje ciało, ale i uleczyć rany, które mi zadał, aby nie musiał na mnie takiego patrzeć, wiedząc, jak źle na niego to działa, a przecież nie chciałem, aby patrząc na mnie, czując się źle, nie z tego powodu.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz