Czułem narastającą irytację, która buzowała we mnie z każdą sekundą. Czy on robił mi na złość? Zdecydowanie i jeszcze nawet tego nie ukrywa.
On chyba zapomniał, jak łatwo jest mnie zirytować tego dnia i jak łatwo można sprowokować do zrobienia czegoś głupiego.
Chciałem mu nawet coś odpowiedzieć i pewnie bym to zrobił, gdybym nie ugryzł się w język, tylko to było mnie w stanie powstrzymać przed powiedzeniem mu czegoś, czego później będę żałować.
Wróciłem do jedzenia, postanawiając milczeć to zdecydowanie lepsza od rozmawiania z kimś, kto wcale mnie nie szanuje. Co gorsze nie tylko, nie szanuje, ale i robi mi na złość, jak on tak może? Chyba zapomina, z kim w tej chwili ma do czynienia, bo to, że jest pełnia, a moja świadomość jest mieszana, w niczym mi nie pomaga, w tej chwili tak naprawdę nie do końca zdaję sobie sprawę z tego, co robię, mówię, nie wspominając już o myśleniu, które nie idzie dziś ze mną w parze.
Zjadłem swój cały posiłek, a mimo to wciąż odczuwałem ogromny głód, trochę tak, jakbym wieczność nie jadł, a przecież dopiero coś jadłem, ależ to jest irytujące i jeszcze on irytuje mnie jeszcze bardziej jego uśmiech, spojrzenie i ten złośliwy uśmiech, bardzo chętnie bym go mu starł.
Wstałem od stołu, zbierając mój talerz, który miałem na celu zanieść do kuchni.
– A ty, gdzie się wybierasz? – Moja odpowiedź na jego pytanie zdecydowanie by mu się nie spodobała, to właśnie dlatego znów zamilkłem, zagrywając wargę, aby nie powiedzieć czegoś, czego później będę żałował. – Zadałem ci pytanie, nie prowokuj mnie – Usłyszałem, przewracając oczami.
– A jak myślisz, gdzie mogę pójść z tym talerzem? Na ogród? No chyba nie jesteś aż tak niemądry – Odbiłem złośliwie, rzucając mu złośliwe spojrzenie, które go rozdrażniło.
Ciekawe, czy teraz jest mu tak miło, kiedy traktuje go tak samo, jak on traktuje mnie.
– Nie pyskuj mi – Zagroził, ale czy się tym przejąłem? Niekoniecznie ja odpłacam mu tylko pięknym za nadobne, niech wie, z kim dziś gra i do czego jestem dziś zdolny.
– Ja nie pyskuje, gram tylko w twoją grę tak jak sobie tego życzyłeś – Odparłem, opuszczając sypialnie.
Ach, jak cudownie jest patrzeć na niego w takim stanie, podoba mi się to zachodzenie mu za skórę, nie żałuję tego, zdecydowanie nie.
Wróciłem do sypialni, dostrzegając Daisuke siedzącego na łóżku, ależ on by zirytowany tym, co do niego mówię i tym, co robię.
– Oj nie patrz tak na mnie, sam zacząłeś – Odgryzłem mu się, podchodząc bliżej mojego męża, aby zbliżyć swoje usta do jego ust, od razu, dostrzegając, jak odwraca głowę naburmuszony, nie ukrywając tego, jak bardzo jest na mnie zły.
Rozbawiony pokręciłem głową, siadając obok niego, rozciągając swoje mięśnie, przytulając go do siebie.
– No już nie gniewaj się, ja się na ciebie nie gniewam, chociaż powinienem – Dodałem, przytulając go do siebie, od razu, widząc, jak odsuwa się ode mnie.
– Słucham? Powinieneś? – Uniósł jedną brew, zerkając na mnie kątem oka.
– Tak, jesteś dzisiaj dla mnie bardzo niemiły – Zauważyłem, trzymając jego podbródek, tak bardzo chcąc skosztować jego słodkich ust, których teraz posmakować nie mogłem, mimo że bardzo chciałem, mam nadzieję, że to się zmieni, w innym wypadku mogę nie być aż tak miły…
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz