sobota, 31 maja 2025

Od Mikleo CD Soreya

 Poczułem przez chwilę narastającą złość, która tak szybko, jak się pojawiła, tak szybko zniknęła, czyżby coś działo się złego u niego? Przez chwilę Banshee jest u mnie i już czuję negatywną energię, która od niego płynie.
A przecież prosiłem, żeby jej do mnie nie wysyłał, mam tylko nadzieję, że nic złego się nie stało, zdecydowanie nie chciałbym mieć na sumieniu jego albo Banshee.
Zdziwiony tym, jak szybko przeminęło, to uczucie zerknąłem w stronę okna, starając się nie martwić, co prawda nie było to proste i mimo szczerych chęci zaczynałem się coraz to bardziej niepokoić.
– Co się dzieje? – Lailah będąca tuż obok mnie dostrzegła mój niepokój, który malował się na mojej twarzy.
– Nie wiem, poczułem dziwną złość, takie nagłe uderzenie i tak samo szybko, jak się pojawiło, tak szybko zniknęło – Wyjaśniłem, siadając na chwilę, aby uspokoić myśli, które krążyły wokół mojego męża.
Pani jeziora położyła dłoń na moim ramieniu, uśmiechając się do mnie łagodnie, a jednocześnie bardzo kojąco, nigdy bym nie przypuszczał, że czyikolwiek uśmiech potrafi tak uspokoić.
Lailah jest naprawdę wyjątkowym serafinem nie tylko bardzo mądrym, bardzo silnym, ale jednocześnie bardzo uczuciowym i delikatnym po prostu idealna, a mimo to zawsze samotna, samotna i bardzo nieszczęśliwa czuję to za każdym razem, gdy z nami jest, myślę zresztą, że nie tylko ja to czuję, aura jest bardzo silna i mimo szczerych chęci nie jest w stanie, w stu procentach ukryć, uczuć ani stanu, w którym, w tej chwili jest.
– Mikleo spokojnie, on sobie poradzi, piekło nie jest przyjemnym miejscem, nie jest też miejscem przyjaznym dla takich jak on. Jestem jednak pewna, że świetnie sobie poradzi, a ty nie musisz się o niego martwić – Wyjaśniła, z czym nie mogłem się zgodzić, Sorey był całym moim życiem tak samo, jak dzieci, dlatego tak bardzo martwiłem się o niego i o to, czy wszystko z nim w porządku.
– Łatwo ci się mówi – Mruknąłem, niezadowolony mimo wszystko biorąc głęboki wdech i wydech, starając się za wszelką cenę uspokoić.
– Wiesz, może to nie mój mąż jest w piekle z daleka ode mnie, ale czy to nie on powtarzał ci, abyś się nim nie przejmował? I czy nie dlatego wrócił tutaj na ziemię, bo czuł twoją negatywną energię? Chciałbyś, aby znowu tutaj wrócił?
– Nie, wolałbym, aby tu nie wracał, dopóki nie wykona swojej myśli… – Westchnąłem ciężko, podnosząc się z łóżka. – Masz rację, muszę skupić się na sobie, No dzieciach i na naszej podróży, i mniej będę o nim myślał, tym mniej bodźców będę od niego dostawał, a wtedy i on nie będzie odczuwał moich emocji – Zgodziłem się z kobietą, biorąc torbę do ręki.
– Pomożesz mi przygotować im jakiś posiłek na drogę? – Dopytałem, zerkając na kobietę, która ruszyła za mną.
– Oczywiście, bardzo chętnie ci pomogę – Lailah ruszyła za mną do kuchni, pomagając mi wszystko przygotować do podróży, robiąc wszystko, abym nie myślał o moim mężu i w sumie świetnie jej to wychodziło< rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a ja nie myślałem, i to było najważniejsze w tamtej chwili.

<Pasterzyku? C:>

Od Haru CD Daisuke

 A on jak zwykle nie umie zaakceptować pochwałę, szukając jakiegoś wytłumaczenia, czegokolwiek, byleby, tylko nie zgodzić się z moimi słowami, trochę to smutne, ale czy mogłem coś z tym zrobić? Niestety nie i chyba już zdążyłem się z tym pogodzić.
Teraz jedynie zastanawiałam się, czy sen to było mu to tłumaczyć? Czy moje słowa mają jakiekolwiek, choćby najmniejszy sens? On i tak zawsze postawi na swoim. No i co ja z nim mam? Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że jest mu ciężko i cała ta sytuacja jest trudna, jednakże, skoro mówię mu coś wprost, nie owijając, w bawełnę powinien to zaakceptować, a nie tworzyć nowe historie, które to mu pasowały pod jego spojrzenie na cały świat.
– Nie jestem w stanie zmienić twojego patrzenia na świat? – Zapytałem, trochę się martwiąc, jego zdrowie psychiczne jest równie ważne, co to fizyczne, a więc nie mogę pozwolić na jego załamanie się.
– Na świat może i jesteś, ale na mnie samego już raczej nie – Wyjaśnił, a to naprawdę mi się nie podobało, dlaczego on musi być aż tak negatywnie do wszystkiego nastawiony? Dlaczego po prostu nie zaakceptuję wypowiedzianych przeze mnie słów? Cały on musi zawsze postawić na swoim, nawet jeśli nie ma do tego najmniejszego powodu.
– Skoro tak uważasz, dla mnie i tak jesteś piękny – Zapewniłem, czekając na kobietę, która po kilkunastu minutach przyniosła dwie świeżą herbatę i obiad, który mu zamówiłem.
Kobieta jeszcze raz przeprosiła, opuszczając naszą sypialnię, pozostawiając nas samych.
– Omlet z warzywami? Czyżby to był twój pomysł na śniadanie? – Usłyszałem, dostrzegając od razu uśmiech na jego pięknej buzi.
– Tak chciałem, by było zdrowo, tak jak lubisz, dlatego poprosiłem kucharza o pyszne omlety z warzywami, mając pewność, że taki posiłek to ty na pewno zjeść – Wytłumaczyłem się trochę, tak, jakbym robił coś złego, a przecież nic złego nie robię, a przynajmniej tak mi się wydaje.
Daisuke kiwnął głową, siadając przy stole, aby zjeść swój posiłek wspólnie ze mną. I, mimo że wcześniej wspominał o braku chęci do jedzenia i tak zjadł, wyglądając na bardzo zadowolonego.
A to oznaczać mogło, że jednak był głodny. Dlaczego więc tak bardzo się przed tym bronił? Tego nie wiem, natomiast mój mąż jest bardzo specyficzny, czasem ciężko jest go zrozumieć, ale i tak go kocham, kocham nad życie jak nigdy nikogo.
Daisuke zjadł swój posiłek i już miał dość, tak niewiele było mu potrzeba, aby padł odczuwać narastające zmęczenie.
– Dziękuję – Podziękował mi za posiłek, choć w rzeczywistości nic nie zrobiłem, przecież ja tylko poprosiłem o posiłek nic poza tym.
Kiwnąłem łagodnie głową, zabierając talerze w jedno miejsce.
– Chciałbyś się położyć? – Dopytałem, widząc malująca się na jego twarzy zmęczenie.
– Nie, nie mogę iść spać, muszę popracować Mam trochę rzeczy do zrobienia – Oczywiście mój mąż miał zamiar zabrać się do roboty, choć z tego, co widziałem, bardzo słabo mu to wychodziło.
– A może ci jakiś pomóc? – Zapytałem, od razu, dostrzegając jego krzyczące kibice głową.
Westchnąłem cicho, patrząc na niego uważnie, on sobie zdecydowanie nie da pomóc, bo taki już jest.
– A może jednak? – Dopytałem, widząc, że jest mu trudno, a ja byłem od tego, aby mu pomóc, o ile po prostu się na to zgodzi.

<Paniczu? C:>

piątek, 30 maja 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Banshee nie było i nie było, a ja zastanawiałem się, ile jedna minuta tam na górze to u mnie czasu? Próbowałem jakoś to policzyć, ale ja i liczenie to nie była dobrana para. Zresztą, pewnie te wartości były jakieś absurdalnie małe, że ja z moim liczeniem to się tam pogubię. Mimo, że byłem strasznie zniecierpliwiony, starałem się zachować spokój i doczekać się spokojnie powrotu Banshee, a aby jakoś ten czas przeżyć, zacząłem gadać do owieczki, która to została wykonana przez moją Owieczkę wyobrażając sobie, że to właśnie moja Owieczka. Utrzymywałem spokojny, przyciszony głos nie chcąc przypadkiem pozostać usłyszany przez kogoś z zewnątrz. I mówiłem mu o wszystkim tym, o czym nie mówiłbym mojemu prawdziwemu Mikleo, bo gdybym to robił, to zbytnio moje maleństwo by się zamartwiało. Mówiłem mu o wszystkim; o naradach, o tych osobnikach, którzy mnie wkurzają, o głupotach, które moim zdaniem robią generałowie... gadałem tak długo, tak długo, aż zaschło mi w ustach i musiałem opuścić pokój, by przynieść sobie coś do picia. Coś, czyli alkohol. W tym miejscu nie było niczego innego do spożycia, za to wszelkiego rodzaju używki... oj, tego było pełno. Tylko, po co to brać, kiedy na nas nie ma to żadnego wpływu? No chyba, że po prostu się chce, aby ten efekt na ciebie wpływał, ale po co? Przecież to nie jest nic dobrego, może uzależnić tak samo, jak wszystko inne. 
- No proszę, tak picie w samotności? Tego się po tobie nie spodziewałem – usłyszałem, kiedy wracałem z butelką pod pachą. Znów ten demon... z dwojga złego, lepszy on niż taki inkub, który próbowałby mnie uwieść. Tylko pytanie, czy ten tutaj osobnik też tego nie chce...? Muszę się mieć przy nim na baczności. Jak przy każdym innym z tych skurwysynów. 
- I co, dostanę teraz od ciebie wywód na temat szkodliwości alkoholu? Strasznie to ironiczne – odpowiedziałem, jakoś tak przystając przy nim i odpowiadając na jego zaczepkę, a nie powinienem. Powinienem wrócić do pokoju, zignorować wszystko i wszystkich i czekać na mojego ogara. Czemu więc z nim rozmawiam...?
- Tylko się martwię, że chcesz sam pić. Nawet tutaj pija się w towarzystwie. Picie samemu przynosi nieszczęście – odpowiedział, uśmiechając się zawadiacko. 
- To do mnie pasuje, nie jestem tutaj zbyt szczęśliwy – przyznałem zgodnie z prawdą. Bez mojego Mikleo nigdy nie będę szczęśliwy. Potrzebuję jego do szczęścia, nic gorszego od braku obecności mojej Owieczki nie może mnie spotkać. 
- Aż tak ci tu źle? - spytał, ewidentnie szczerze zainteresowany. Albo tak świetnie gra. - Możesz mieć tu wszystko, czego chcesz. 
- Właśnie, że nie wszystko – przyznałem zgodnie z prawdą. 
- Czego więc nie możesz... ach, ten twój słynny mąż. Dziwek ci tu pod dostatek, jestem pewien, że jedna z nich z łatwością się do niego upodobni – po tych słowach chwyciłem go za szyję i przycisnąłem do ściany, mrużąc gniewnie oczy. 
- Jeszcze raz porównasz go do zwykłej kurwy, a rozsmaruję twoje wnętrzności po zewnętrznych murach – warknąłem do niego i zaraz po tym wściekły opuściłem go, wracając do swojego pokoju. Wiedziałem, by nikomu tu nie ufać, najlepiej zrobić swoje i wrócić do męża. I od tej pory tak będę działać. Że też dałem się teraz zwieść... głupi jestem, strasznie głupi. 

<Owieczko? c:

Od Daisuke CD Haru

 Trochę mnie jego propozycja zaskoczyła, on miał jakiekolwiek pojęcie o układaniu włosów? O pleceniu warkoczy, czy po prostu sprawiania, by te włosy wyglądały dobrze? Skąd? To nie jest wiedza, którą posiada przeciętny mężczyzna, bo i po co by mu to było? Upięciami włosów córek zajmują się matki, ewentualnie jakiś inny żeński członek rodziny, albo niania. 
– Potrafisz takie rzeczy? – zapytałem zaskoczony, przyglądając mu się z uwagą. 
– Babcia mnie tego uczyła. Dawno temu, ale pamięć mięśniowa powinna zadziałać – wyjaśnił, nie przestając się szczerzyć. A więc to stąd.. pokiwałem głową na jego słowa, mogąc już w spokoju przeanalizować wcześniejszą propozycję, która nie była jakaś zła. 
– Więc możemy spróbować. Kiedy są rozpuszczone, strasznie mi przeszkadzają, zwłaszcza podczas snu. I pewnie też strasznie się wtedy niszczą. Powinienem na noc je ukrywać pod jakąś chustą jedwabną, jeżeli chcę, by dalej pozostały takie piękne – powiedziałem, wracając do oglądania swoich kosmyków. Muszę działać jak najprędzej, póki nie są zniszczone, bo jak je zniszczę, pozostają tylko nożyczki, a nie chcę ich obcinać. Boję się, że mogłoby to wpłynąć na mój wygląd, jako mężczyzna, a tego bym wolał za wszelką cenę uniknąć. 
– To co, próbujemy teraz? – zapytał, a w jego głosie usłyszałem ekscytację. 
– Po posiłku. I herbacie – uspokoiłem go, posyłając mu łagodny uśmiech. Jeżeli to ma mu sprawić radość, a mnie pomóc, to w czym problem? Byleby mi tylko włosów nie powyrywał ani nie poplątał. Ale wpierw muszę zwilżyć gardło. Też dobrze byłoby wypić zioła... muszę pamiętać o regularnym wzmacnianiu organizmu. Skoro jest taki drobny, to musi być silny, by był w stanie chociażby przetrwać ciążę. 
– Oczywiście – uśmiechnął się zadowolony i po raz kolejny ucałował wierzch mojej dłoni. – Gdzie masz w ogóle pierwiosnek zaręczynowy? I obrączkę? – spytał zaskoczony, dopiero teraz dostrzegając we mnie te braki. 
– Tutaj – powiedziawszy to, wyjąłem zza bluzki srebrny łańcuszek, na którym zawiesiłem te dwie najważniejsze dla mnie rzeczy. – Teraz są na mnie za duże, a nie chciałem gdzieś ich schować na Bóg wie ile, więc zdecydowałem się na takie rozwiązanie. Bezpieczne i wygodne. 
Haru chciał mi coś odpowiedzieć, jednakże nie zdążył. Rozległo się pukanie i już po chwili do środka weszła służąca z ewidentną pokorą wymalowaną na twarzy. Niepotrzebnie tak to przeżywa, i tak bym musiał się wybudzić i tak, więc co to za różnica? Pewnie miałbym przyjemniejszą tę pobudkę, no ale mamy co mamy. 
Haru pomógł mi wstać z łóżka i doprowadził mnie do stołu. Kobieta, nim wyszła, przeprosiła mnie po raz kolejny, nie spuszczając wzroku z mojej twarzy, dalej chyba nie mogąc odzobaczyć mojej mamy w mojej twarzy. Teraz dopiero się zaczną szepty i spojrzenia, jak będę wychodził z pokoju. Niby byłem na to przygotowany, ale teraz jakoś tak ciężej mi z tym. 
– To powinien być dla ciebie wystarczający dowód – zaczął nagle Haru, co strasznie mnie zaskoczyło. I wprawiło w konsternację. 
– Dowód? Jaki dowód? Czego dowód? – dopytałem, absolutnie go nie rozumiejąc. O niczym nie rozmawialiśmy, nic się nie wydarzyło, a on do mnie o jakimś dowodzie. Nie mam ani jego zmysłów, ani umiejętności czytania w myślach by wiedzieć znikąd, o co mu chodzi. 
– Tego, że jesteś piękny. Pomylono cię z twoją mamą, a sam mi przyznałeś, że była piękną kobietą, więc skoro ona była piękna, i ty to mówisz, to teraz też musisz być piękny – wytłumaczył, co mu chodziło po głowie. 
– To co innego. Pani Meadows po raz ostatni widziała moją mamę jakieś dwadzieścia jeden lat temu, więc te wspomnienia na pewno są niejasne, nierzeczywiste, zatarte. Mam cechy jej wyglądu, więc mogę ją przypominać, ale to wszystko. Nie mogę wyglądać jak ona, ona była najpiękniejsza – przyznałem, nie chcąc do siebie dopuścić tej myśli, że mógłbym wyglądać jak ona. Co jak co, ale tego zaszczytu nie byłem godny. 

<Piesku? c:>

czwartek, 29 maja 2025

Od Mikleo CD Soreya

Planowanie podróży naprawdę mnie odprężyło, miło było znów poczuć się jak kiedyś, wolny i do tego bardzo szczęśliwy, już nie mogę się doczekać chwili, w której to wraz z mężem wyruszymy w podróż, zwiedzając wspólnie świat.
Czekając na powrót Hany i Haru usłyszałem wesołe szczekanie Psotki, która bardzo mnie zainteresowało, rzadko kiedy szczekała tak wesoło, a więc ktoś musiał wrócić do domu, tylko kto? Dzieci jeszcze mają zajęcia, a więc kogo tak wesoło wita Psotka?
Ruszyłem w stronę podwórka, dostrzegając Banshee, która witała się z Psotką.
– Banshee Co ty tu robisz? Mówiłem mu, żeby cię tu nie wysyłał – Ciężko westchnąłem, podchodząc do ogara, piekielnego witając się z nim. – Róża piękna – Dodałem, to bardziej do siebie niż do zwierząt mimo wolniej uśmiechając się na widok pięknej czarnej róży, której na ziemi raczej bym nie znalazł.
Milczałem przez chwilę, drapiąc Banshee za uchem uważnie, przyglądając się czarnej róży.
– Banshee podziękuj mu za róże i poproś, aby skupił się na sobie, ma zaopiekować się sobą i tobą, a mną nie powinien się przejmować – Zwróciłem się do samicy, widząc po jej pyszczku, że uważa tak samo, a więc to z moim mężem jest problem, bo zamiast skupić się na pracy myśli o mnie, a to bardzo źle. Mógł tutaj nie wracać, wtedy nie zobaczyłby mnie takiego słabego i załamanego z drugiej jednak strony dzięki temu, że wrócił, ma wreszcie uleczoną ranę, a przecież to też było bardzo ważne.
– Powiedz mu, że opuszczamy dom, na kilka dni wyruszamy z dzieciakami w podróż, niech cię tu nie wysyła, bo nas i tak tu nie będzie, pilnuj go i dbaj o niego, bo to on jest najważniejszy i w największym niebezpieczeństwie – Dodałem, wiedząc, że ogar myśli i czuję tak samo, tylko Sorey za bardzo panikuję, przecież wczoraj tu był, wiedział mnie całego i zdrowego, a dziś już wysyła do mnie Banshee? Zdecydowanie przesadza, nic złego się nie dzieje i niech w końcu sobie to uświadomi.
– Wracaj do niego, pozdrów go, zapewnij, że wszystko jest z nami dobrze i nie pojawiaj się tu więcej – Poleciłem, mając nadzieję, że już jej tu nie zobaczę, z resztą i tak kilka dni nas nie będzie, a więc może, kto wie, nie wyśle jej tu ponownie, tak w sumie byłoby najlepiej.
Suczka ostatni raz przytuliła się do mojej dłoni, nim ruszyła do domu, do swojego pana, który został tam całkiem sam.
Odprowadziłem Banshee spojrzeniem, wracając do domu, gdy zniknęła mi z pola widzenia.
– Choć Psotka damy jeść – Zawołałem do siebie suczkę, którą nakarmiłem, wracając do pakowania najpotrzebniejszych rzeczy, musząc pomyśleć o posiłkach, które przydadzą się w czasie podróży.
– Może ci pomogę? – Usłyszałem głos Lailah, która była bardzo chętna do pomocy.
I chociaż mogłem to wszystko zrobić sam, chętnie przyjąłem jej pomóc, mogąc porozmawiać, a to w tej chwili całkiem mi odpowiadało.
Zazwyczaj mówić nie lubiłem, ale dziś potrzebowałem tego, jak niczego innego.
Mój mąż tak dużo gadał, że chyba nauczył mnie rozmawiać lub więcej słuchać, a to wiele zmieniło w moim życiu.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Doskonale słyszałem dźwięk otwierających się drzwi, poczułem szybsze bicie serca kobiety, a następnie krzyk o dźwięk tłumaczonego szkła.
Od razu wstałem, aby pomóc kobiecie posprzątać szkło nie mając z tym najmniejszego problemu, słuchając z uwagą słów kobiety, która przepraszała mojego męża za hałas, który spowodowała.
Mój panicz był wyjątkowo spokojny i wyrozumiały, nie rzucając pretensjami, a to dobrze, mimo zmęczenia, które go atakowało.
– Zaraz przyniosę posiłek i herbatę… Jeszcze raz przepraszam – Kobieta naprawdę źle czuła się z tym, co zrobiła, chociaż w rzeczywistości nie zrobiła niczego złego, każdemu może się zdarzyć, przecież nie ona jedyna popełniła błąd, jesteśmy tylko ludźmi, i to niczego nie zmieni.
– Nic się nie dzieje, nie przejmuj się, poczekamy – Uspokoiłem ją, pomogłem wszystko zebrać i opuścić sypialnię.
Daisuke patrzył na to wszystko zmęczony, ewidentnie biedaczek się nie wyspał, moje biedactwo powinien jeszcze spać, zdecydowanie zasługuje na odpoczynek, nie tylko ten fizyczny, ale i ten psychiczny, bardzo dużo na siebie bierze, nie wiem, czy nie za dużo, nie wiem również, czy nie będzie mu to szkodziło, i to nie tylko w zajściu, w ciążę, ale i w życiu codziennym.
Trochę mnie to wszystko niepokoi, i to nawet bardziej, niż mógłby sobie wyobrazić.
– Chcesz jeszcze się przespać? – Dopytałem, podchodząc do ukochanego, chwytając jego dłonie, aby ucałować najpierw jedną potem drugą, unosząc głowę, patrząc w jego oczy.
– Nie, lepiej nie, zaraz i tak przyniosą nam śniadanie i herbatę, chciałbym się w końcu napić – Wytłumaczył, również delikatnie się do mnie, uśmiechając, ależ jego uśmiech był piękny, zupełnie inny, oczywiście nie oznacza to, że był lepszy, po prostu był inny i bardzo mi się on podoba.
– Oczywiście – Kiwnąłem głową, odsuwając się od męża, aby przygotować wszystko na śniadanie, co prawda ja nie będę nic gotował, co nie oznacza, że nie mogę przygotować już stołu na posiłek, bo przyznać muszę szczerze przed sobą samym, że jestem głodny, głodny jak wilk.
Mój pani, obserwując mnie, milczał bawiąc się swoimi długimi, ale za to, jak pięknymi i miękkimi włosami.
– Trzeba przyznać, że są bardzo piękne – Zwróciłem się do męża od razu, dostrzegając zaskoczenie malujące się na jego twarzy, nie wiedział, co mam na myśli, bo nie wytłumaczyłem, że mam w głowie jego włosy, miękkie i piękne po prostu idealne.
– Co jest takiego pięknego? – Dopytał, widząc, że nie jestem zbytków skłonny, do wyjaśnienia mu co takiego moim zdaniem jest pięknego.
– Twoje włosy, są naprawdę bardzo piękne – Wyjaśniłem, podchodząc bliżej, aby ucałować jego głowę. – Nie tylko są miękkie i piękne jak kiedyś, ale i są długie, a dzięki temu można pleść ci jakieś warkocze – Wyjaśniłem, widząc go z pięknymi warkoczami przed oczami, co ciekawe, przecież potrafię je pleść, a skoro potrafię to robić, to może, jeśli mi pozwoli, zaplotę jego włosy, co prawda dawno tego nie robiłem, ale kiedyś babcia uczyła mnie tego. Powtarzając ciągle, że takich rzeczy się nie zapomina, a więc zapomnieć nie powinienem. – Może, jeśli będziesz chciał, jakoś ci je ładnie ułożę – Zaproponowałem, czesząc się do niego jak głupi do sera.

<Paniczu? C:>

środa, 28 maja 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Cztery miesiące minęły mi strasznie wolno i już musiałem wysyłać Banshee do mojego męża. Znaczy się, nie musiałem, ale chciałem. Chciałem mu coś wysłać, by wiedział, że o nim myślę, że o niego dbam, i by się tak nie zamartwiał biedaczek. Możliwe też, że przemyślał moje słowa i się udał się dziadka, i jeżeli się tak wydarzyło, to wtedy Banshee bardzo szybko do mnie wróci, bo nie będzie w stanie ich znaleźć, ale to też będzie dobrze. Najważniejsze, by mój Miki czuł się dobrze, a wśród aniołów na pewno by trochę wypoczął od tej ciężkiej atmosfery. No nic, za parę dni się dowiem. 
– Chodź, Banshee. Zaniesiesz Niskiemu różę i zobaczysz, jak się czuje – poprosiłem swoją przyjaciółkę, urywając kwiat dla mojego najpiękniejszego męża, który mam nadzieję, że mu się podoba. To, że zachował ostatnią różę ode mnie nie oznaczało, że tak właściwie będzie się mu podobać. Może ją po prostu zatrzymał, by mi przykro nie było. Ale to na szczęście Banshee będzie mogła to wyczuć i pewnie zaraz mi o tym powie. 
Psina prychnęła cicho, nie do końca zadowolona z faktu, że chcę ją wysłać na powierzchnię, ale nie dlatego, że nie chciała opuszczać piekła, ale dlatego, że nie chciała mnie opuszczać. Od czasu, kiedy zostałem ranny, i co to tak strasznie długo mi się paprało, jest strasznie przewrażliwiona i nie lubi mnie zostawiać. W tej kwestii to mogłaby Mikiemu łapę podać, naprawdę. Nigdy nie sądziłem, że piekielny ogar i anioł będą mieć coś wspólnego, a tu proszę bardzo. 
– Daj spokój, nic mi nie będzie. Ostatnio spokojnie jest, tamci mają poważniejsze problemy niż infiltracja pałacu – odpowiedziałem, drapiąc ją za uchem. – Naprawdę się o niego martwię. Widziałaś, w jakim był stanie. Okropnie to przeżywa, martwię się o niego. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz był w tej złym stanie – odpowiedziałem, cicho wzdychając. 
– No już, uciekaj, im szybciej do niego pójdziesz, tym szybciej do mnie wrócisz. A jak wrócisz, potrenujemy sobie troszkę, co? Rozruszamy te stare kości – dodałem, uśmiechając się łagodnie. Musiałem ją uspokoić, dokładnie tak samo, jak nie raz Mikleo. Albo mi już po prostu odbija i dostrzegam w niej cechy, które normalnie dostrzegam w Mikleo. To też wielce prawdopodobne jest. 
 Banshee, niechętnie bo niechętnie, opuściła piekło, zostawiając mnie samego. Nie licząc narad, znów będę gadać sam do siebie. By jakoś sobie poradzić z tą samotnością, i by też nie wstawiać się demony, które to bardzo chciały zawrzeć ze mną znajomość, chwyciłem za książkę, którą któregoś dnia wziąłem z biblioteki, i zabrałem się za czytanie. Było to nużące, nie spełniało moich potrzeb, ale było bezpieczne. I ja mam tak jeszcze ile przeżyć? Miałem wrażenie, że od mojego powrotu ten czas dłuży i mija mi jeszcze gorzej niż zazwyczaj. A może to przez toż że tak dużo myślę o Mikim, i się o niego zamartwiam. Wcześniej obrałem taktykę, by myśleć o nim jak najmniej, i było lepiej, a teraz nie ma dnia, w którym to nie zastanawiałbym się, jak on się czuje. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jemu było naprawdę łatwo mówić, on się nie zmienił, cały czas jest wspaniały i przystojny. To ja się diametralnie zmieniłem, chociaż wedle jego wcześniejszych słów aż takiej zmiany we mnie nie ma. I nie wiem, jak ja to mam interpretować, czy to oznaczało, że wcześniej wyglądałem jak kobieta, czy teraz mam w twarzy jakieś męskie rysy? A może znów za dużo myślałem i coś sobie dopowiadałem? Sam nie do końca już byłem siebie pewien, co mam z tym wszystkim zrobić i jak to interpretować. A może właśnie nie powinienem tego interpretować? To wszystko było skomplikowane. Wszystko, czego chciałem, to podobać się mojemu mężowi, i dać mu szczęście postacią dziecka. 
- Może przeniesiemy się do łóżka? Będzie nam wygodniej – zaproponował po chwili Haru, wybudzając mnie z zamyślenia. 
- Tak, pewnie – odpowiedziałem, chcąc się podnieść z jego kolan, ale mój mąż nie pozwolił mi na to, sprawnie chwytając mnie w ramiona. Trochę mnie tym zaskoczył, i to na tyle, że nawet nie zdążyłem zareagować. 
- W porządku? Chyba niepotrzebnie cię przeniosłem – odezwał się, zbytnio się martwiąc o mnie. 
- Daj spokój, nie zrobiłeś mi krzywdy. Im więcej dotyku z twojej strony, tym lepiej, szybciej się przyzwyczaję do tego ciała – odpowiedziałem, zbliżając się do niego i opierając głowę jego klatkę piersiową i przymykając oczy. Byłem taki zmęczony, mocne koszmary niezbyt pozwoliły mi odpocząć. A teraz, najedzony, ciężko było mi utrzymać otwarte oczy. 
- Za dużo na siebie bierzesz. Naprawdę nic nas nie goni, a dobrze by było, abyś dbał o swoją psychikę i słuchał się swojego ciała – uspokoił mnie, opatulając mnie kołdrą.
- Nie mam na to czasu, chcę ci już dać to szczęście, którego tak pragniesz – wymamrotałem, na wpół śpiący, tak właściwie to jedną nogą byłem w krainie Morfeusza. 
Haru coś mi na to odpowiedział. Co dokładnie, nie byłem w stanie stwierdzić, ale słyszałem jego głos, jakby znajdował się gdzieś daleko, albo za jakąś naprawdę grubą ścianą.
Nie wiem, ile czasu drzemałem, ale za to doskonale wiedziałem, co mnie obudziło; trzask tłuczonego szkła i zduszony, kobiecy krzyk. Od razu otworzyłem oczy, podnosząc się do siadu i rozglądając się dookoła. Haru już podniósł się z łóżka i pomagał służącej w posprzątaniu potłuczonych kubków oraz talerzy. Co tu się właśnie wydarzyło? Czemu to leży na ziemi? Skąd ten krzyk? Stało się coś?
- Przepraszam najmocniej, ja byłam pewna, że widzę świętej pamięci panienkę Kambe. Panicz jest strasznie do niej teraz podobny – odpowiedziała kobieta, nerwowo sprzątając bałagan. 
- Nic się nie stało – wymamrotałem, przecierając zmęczone oczy. Chyba za długo nie spałem, inaczej oczy by mnie nie bolały aż tak. Oj, tak gwałtownych pobudek to ja nie lubiłem, no ale z tym faktem nic nie mogłem zrobić. Domyślałem się, że ona nie zrobiła tego celowo, chociaż jej powód był zaskakujący. Była jedną z niewielu służących, które pamiętają moich rodziców, no ale czy ja byłem aż tak podobny teraz do mamy? Nie wydaje mi się. Moje wspomnienia o jej osobie nie są najwyraźniejsze, ale doskonale znałem jej twarz z portretów i to nie jest możliwe, bym wyglądał jak ona. Ona była piękna, i kobieca, a ja z tymi określeniami niewiele miałem wspólnego.

<Piesku? C:>

Od Mikleo CD Soreya

Pierwszy dzień miał być powtórką zeszłych dni, w których to nie było przy mnie mojego męża. Wystarczył jeden dzień, abym znów się do niego przyzwyczaił, abym znów zaczął, zanim tęsknić, nie mogąc pogodzić się z jego odejściem, ciężka rola była samotnego rodzica. I choć wiedziałem, że wróci, tęskniłem, zanim, czekając na zakończenie dnia, teraz już chyba po prostu będę czekał tak codziennie, każdego dnia przez dwa tygodnie już nie mogąc doczekać się jego powrotu do domu.
Od rana przygotowałem naszym dzieciom śniadanie gorące napoje, który również z nim wypiłem, zamieniając kilka słów, prosiłem, aby dzisiaj wróciły punktualnie do domu, chciałem zabrać je na jakąś wycieczkę, jutro mają wolne, a więc chyba dobry pomysł, aby gdzieś się przejść. Jeden dzień drogi od nas znajdą się ruiny stare, zniszczone i bardzo zaniedbane, może to dobry moment, aby zabrać ich na zwiedzanie, może to pasja, którą będą z nami dzielić?
Warto spróbować zawsze lepszy to pomysł, niż gdyby mieli siedzieć w domu lub przebywać z tymi dziwnymi znajomymi, których nawet ja nie lubię. A to naprawdę rzadko się zdarza, abym ja kogoś nie lubił.
– Chcecie może zwiedzić ruiny? Dzisiaj macie ostatni dzień szkoły przed wolny weekendem, a jeden dzień drogi stąd znajdują się stare ruiny, w których kiedyś byłem z waszym tatą, są dosyć ciekawe, a więc może, może byście chcieli tam pójść? – Zaproponowałem, pijąc gorącą herbatę, którą sobie zrobiłem.
Dzieci spojrzały po sobie, analizując moje pytanie, najprawdopodobniej zastanawiali się, czy w ogóle chcą spędzić w taki sposób czas.
– Szczerze powiedziawszy, mieliśmy w planie iść do znajomych… – Zaczął Haru, zerkając na mnie kątem oka.
– W sumie jednak znajomi nie uciekną, możemy to przełożyć na inny dzień i wybrać się wspólnie na wycieczkę – Tym razem odezwała się Hana, ciepło się do mnie uśmiechając.
Szczerze naprawdę bardzo się ucieszyłem, mając nadzieję, że ten dzień spędzimy naprawdę bardzo dobrze, ja dzieci i pani jeziora, o ile zechce z nami pójść, Jeśli natomiast będzie wolała zostać w domu, nie będę jej do niczego zmuszał. Bardzo mi pomaga, dlatego ma prawo odpocząć, kiedy tylko chcę.
– W takim razie proszę, żebyście po szkole wrócili od razu do domu, musicie się spakować, abyśmy mogli wczesnym rankiem wyruszyć w podróż – Poinformowałem ich, dostrzegając lekkie niezadowolenie z powodu wczesnego wstania, ale nie powiedziały nic, kiwnęły posłusznie głową, kończąc swój posiłek, po którym podziękowały, opuszczając dom, pozostawiając mnie znów samego, to znaczy nie do końca samego, bo w końcu wyładuje tu jeszcze Lailah. Co prawda śpiąca, ale była.
Po wyjściu naszych dzieci rozejrzałem się po kuchni, szukając sobie jakiegoś zajęcia, niestety było za wcześnie na cokolwiek, mogłem jedynie umyć naczynia po śniadaniu, umyłam również swój kubek po herbacie i wróciłem do łóżka, było jeszcze bardzo wcześnie, a więc mogłem pójść spać, w końcu na spokojnie zdążę jeszcze zrobić obiad spakować wszystko na podróż, a nawet poinformować Lailach, mam dużo czasu, wręcz cały dzień, a więc chyba nic złego się nie stanie, jeśli zamknę oczy na pięć może dziesięć minut, która jest twarz w poduszkę męża, która znów na nowo tak pięknie nim pachniała.

<Pasterzyku? C;> 

Od Haru CD Daisuke

 Czułem, do czego to wszystko się sprowadza i szczerze w ogóle mi się to nie podobało, tylko czekać, aż zaraz mi coś wyrzuci.
– Tak, spałem kiedyś z kobietą – Przyznałem, odpowiadając na jego pytanie.
– A czy przypadkiem nie umawiałeś się kiedyś, z jaką szlachcianką? – No i proszę, już się zaczyna, wypominanie mi tego, co było kiedyś i za co? Tego nikt nie wie, chyba po prostu dla zasady.
– A co to ma do rzeczy? – Zapytałem wprost, nie rozumiejąc jego pretensji, które dało się usłyszeć w jego ustach.
– Powiedziałeś, że wstydziłbyś się do mnie podejść, a jednak do jakiejś dziewczyny mojego pokroju nie bałeś się podejść, czyżby miała coś, czego ja nie mam? – A więc to o to mu chodzi, No tak mogłem się spodziewać, że prędzej czy później wyciągnie tę kartę.
– Wiesz, byliśmy wtedy jeszcze bardzo młodzi, niepełnoletni i wiem, do czego zmierzasz, myślisz, że miała duży biust, ale niestety się mylisz, była bardzo drobna, bardzo podobną budową do ciebie, różniła się tylko wiekiem, nie wiedziałem wtedy, że jest szlachcianką, nie powiedziała mi tego nie tak od razu. A gdy już się o tym dowiedziałem, było za późno, spotykaliśmy się już, chociaż i tak nie trwało to zbyt długo – Wyjaśniłem, doskonale, czując co ma na myśli i co tak naprawdę przeszkadza mu w jego wyglądzie, on naprawdę sądzi, że wolałbym go z dużym biustem i szerokimi biodrami? Aż tak bardzo mnie nie zna? Przecież wygląd nie ma znaczenia, dla mnie wygląd nigdy nie miał znaczenia i wielokrotnie mu to powtarzałem, on, jednak nigdy mi nie wierzył trochę to przykre, ale rozumiem go, boi się, że nie będzie mnie podniecał, dlatego za wszelką cenę będzie robił wszystko, aby to zmienić, nawet jeśli powiem mu, że wszystko jest okej.
To naprawdę bardzo przykre, ale wiem, jaki jest i nie mogę go zmienić, mam tylko nadzieję, że gdy w końcu stwierdzi, że nie boi się, a raczej nie wstydzi mnie, pokażę mu, że wygląd nie ma dla mnie najmniejszego znaczenia.
– A jednak z nią byłeś – Mruknął, mówiąc do mnie, tak jakby nie docierało do niego to, co mu przed chwilą powiedziałem, a przecież jasno się określiłem, że nie wiedziałem o tym, kim jest przynajmniej nie na początku, nie wyglądała jak szlachcianka i nie zachowywała się też tak. Na pewno, gdyby było inaczej, nigdy nie bylibyśmy razem i tego mogłem być pewien.
– Byłem z nią, ale nie wiedziałem, że jest szlachcianką, przed chwilą ci to powiedziałem – Przypominałem mu, całując jego czoło.
Daisuke oczywiście nie odezwał się już coś tam, układając sobie w głowie, ja mogę mówić jedno on i tak wie lepiej i tworzy drugie, czasami rozmowa z nim nie ma najmniejszego sensu, ale i tak się staram, bo kocham go, i to kocham nad życie.
– Nie zadręczaj się już tak tym wszystkim, przecież jasno się określiłem, mówiąc ci, co myślę i co czuję, Kocham cię i obaj dobrze wiemy, że nic więcej nie ma znaczenia – Przypominałem mu, tuląc do siebie jak małą porcelanową laleczkę, którą bałem się w rękach zniszczyć.

<Paniczu? C;>

wtorek, 27 maja 2025

Od Soreya CD Mikleo

 W swoim pokoju już zastałem na stoliku chyba wszystkie raporty z wydarzeń, które działy się, kiedy mnie nie było. I pewnie musiałem je przejrzeć jak najszybciej, ale czy mi się chciało? No, tak niekoniecznie, ale wyboru nie miałem. Jutro z rana czeka mnie pewnie kolejna narada, na którą nie miałem ochoty iść. Chciałem tylko wrócić do mojego męża, wtulić się w jego ciało i zaciągnąć się jego zapachem. Ta jedna noc, którą wspólnie spędziliśmy i to w bardzo grzeczny sposób, to zdecydowanie dla mnie za mało. A może właśnie za dużo? Bo teraz strasznie mi go brakowało tutaj, przy moim boku. Ten wypad był dla mnie, i dla niego, dobry i niedobry jednocześnie. Dobrze było go zobaczyć, upewnić się, jak się czuje, uspokoić jego zszargane nerwy, ale teraz tak strasznie mi go brakuje... Jeden dzień to za mało. 
Chwyciłem za dokumenty i ruszyłem w stronę łóżka. Usiadłem w miarę wygodnie na materacu, a Banshee rozwaliła się w nogach łóżka, uważnie nasłuchując tego, co się dzieje. Od razu zerknąłem na datę najstarszego raportu. Nie było mnie ponad cztery miesiące... Więc jeden dzień u Miki'ego, to cztery miesiące tutaj. To totalnie niesprawiedliwe, chociaż... lepiej, że to mi mija dziesięć lat, a jemu tylko miesiąc. Skoro tak okropnie to przeżywa, to co to by było, gdyby dziesięć lat trwało tak samo długo, i tu, i na górze. Przecież on to by mi chyba tam na śmierć się zamartwił. 
– Co cztery miesiące będziesz udawać się na górę, do Miki'ego. Musisz się upewnić, że i on czuje się dobrze, i że dzieciaki się zachowują – powiedziałem do Banshee, cicho wzdychając. Raz na te cztery miesiące przez kilka dni będę całkowicie sam. I co ja wtedy będę robić? Teraz samotność będzie mnie jeszcze bardziej dołować. Może powinienem skorzystać z propozycji tamtego demona i raz na te cztery miesiące z nim gdzieś wyjść...? Nie, nie mogłem. Im mniej wystawiam się na działanie piekła, i angażuję się w jakiekolwiek tutaj relacje, tym lepiej dla mnie. Świadomość, że mam przy sobie tylko psa no nie jest jakaś optymistyczna, chociaż Banshee nie jest tylko psem. Ogary są znacznie bardziej inteligentne niż takie zwykłe kundelki, no ale to dalej nie jest istota humanoidalna. Wielu rzeczy nie zrozumie, nie ma przecież humoru, odpowiada mi prostymi zdaniami... Wolę chyba jednak oszaleć z samotności niż wystawić się na wpływ piekła i zmienić się tak, że Miki nie będzie mnie poznawał. Albo że się mnie będzie bał, a bać się przecież powinien. Nad gniewem coraz to gorzej mi zapanować, a skoro raz go skrzywdziłem to jest wielkie prawdopodobieństwo, że zrobię to ponownie. 
– Pamiętam, że zakazał ci do niego przychodzić, ale to mnie masz słuchać. Za bardzo cierpi, niepokoi mnie to, nie jest to normalne. Może dzieje się z nim coś, o czym nie chce mi mówić – odpowiedziałem jej, przerzucając stronę. Banshee zamruczała cicho, średnio zadowolona z tego moich słów. Obawiała się kolejnego ataku w razie gdybym został sam. I coś mi się wydaje, że już przez to przechodziliśmy. – Nie przejmuj się aż tak, z tego co czytam, to było spokojnie, więc nic złego się nie wydarzy. A nawet jeśli, jestem duży i potrafię sobie poradzić. Chyba za dużo czasu z Mikim spędzasz, też za bardzo się o mnie martwisz – dodałem, kręcąc z niedowierzaniem głową. 

<Owieczko? c:> 

Od Daisuke CD Haru

 A zatem nie spełniałem jego preferencji. Oczywiście, że nie spełniałem, jak ktoś o takich gabarytach mógłby spełniać czyjekolwiek preferencje. Nie powiedział mi tego wprost, ale wymigiwanie się od odpowiedzi było jednoznaczne. Niepewnie się poruszyłem na jego kolanach, źle się z tą myślą czując. Niby ją podejrzewałem, oczywiście, ale jak już teraz miałem pewność, to strasznie to we mnie uderzyło. Może, gdybym się postarał, za pomocą magi udałoby mi się jakoś wpłynąć na ten wygląd...? Byłoby to drogi przedsięwzięcie, to na pewno, i też nie mam pewności, czy nie odbiłoby się to przypadkiem na tej mojej właściwej formie. Żeby się mu jednak spodobać, to muszę spróbować. 
– Powinieneś ten temat całkowicie wyrzucić z głowy i przyswajać do siebie to, co ci mówię. A mówię ci, że uważam cię w tym wydaniu na bardzo atrakcyjnego – powiedział, chyba od razu wyczuwając mój zmieniony nastrój. Te jego psie instynkty są niesprawiedliwe. Ja mam tylko przeczucie, a on pewność. 
– A zatem gdybym był kobietą od samego początku, umówiłbyś się ze mną? – zapytałem całkowicie poważnie, przyglądając się mu z uwagą. 
– Jakbym miał dużą pewność siebie, to oczywiście, że tak. Znaczy się, chodzi mi o to, że od razu wyglądasz, jakbyś był nie z mojej ligii, no gdzie ja, a gdzie ty – wyjaśnił szybko, ale już wyczułem, gdzie mogę się przyczepić. 
– Czyli będąc mężczyzną wyglądam zbyt pospolicie i mało szlachetnie? – zapytałem, mrużąc gniewnie oczy. 
– Nie, oczywiście, że nie. To dzięki pracy się do siebie zbliżyliśmy, bo wtedy ta granica pomiędzy moim pospólskim stanem, a twoim szlacheckim jednak się trochę zatarła. A gdybym cię zobaczył takiego na ulicy, to jednak bałbym się podejść i zaproponować wyjście na, na przykład kawę – wytłumaczył się, poprawiając moją grzywkę. No cóż, chyba mogłem to zaakceptować, brzmiało dosyć logicznie. Chociaż, wyglądał dobrze, bardzo dobrze, a zrzucał na niepewność siebie. Jestem pewien, że gdyby tylko chciał, mógłby mieć każdego. – Jesteś pewien, że chcesz tak siedzieć na moich kolanach? Strasznie spięty jesteś – dodał, na chwilę skupiając moją uwagę na czymś innym. 
– Wypadałoby cieszyć się z dotyku własnego męża, i to jak najszybciej. Najpierw przez materiał, później skóra do skóry. I tak daję sobie za dużo czasu. Nie powinienem czuć przy tobie takiego spięcia. To jest dziwne uczucie, bo znam przecież twój dotyk, a jednak czuję go teraz inaczej – wymamrotałem, opierając głowę o jego klatkę piersiową. Nawet przytulanie się jest inne. Jakim cudem kobiety aż tak inaczej odczuwają świat? A może to coś ze mną jest nie tak? Może jestem jakiś wadliwy? 
– Daj sobie trochę czasu, dobrze? Jesteś kobietą dopiero kilka godzin, to dalej dla ciebie nowość. W końcu jednak ci się uda i nie będziesz miał takich myśli – pocieszył mnie, tuląc mnie do siebie odrobinkę mocniej, ale dalej jednocześnie był przy tym bardzo łagodny. Ciekawe, jak bardzo odporne jest to ciało i na jak wiele będzie mógł sobie pozwolić, bo jak na razie taki strasznie delikatniy się czuję.
– Spałeś w ogóle kiedyś z kobietą? – zapytałem nagle, zdając sobie sprawę z faktu, że tego o nim nie wiem. Wiem, że przede mną uprawiał seks z niewieloma mężczyznami, i był w związku ze szlachcianką... właśnie, z jakąś szlachcianką był w związku, a do mnie to by się podejść bał, wiedziałem, że coś mi w tych tłumaczeniach nie pasowało. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Tak jak podejrzewałem, po odejściu Soreya dzieciaki zwęszyły szansę na próby wydostania się z domu.
Ich taty nie było zaledwie godziny, a oni już zaczęli wymyślać, to niesamowite, jakie ścięci potrafią być bystre i sprytne, robiąc wszystko na sobą korzyść, tak jak sobie to zaplanowali wcześniej.
Tym razem jednak nie uległem, obiecałem coś mężowi i miałem zamiar dotrzymać słowa.
Nie zawiodę go, będę silny, tak jak mu obiecałem, oczywiście ten dzień jest dla mnie ciężki, raczej wieczór, a wszystko dlatego, że znów go straciłem.
I pewnie, gdyby nie świadomość tego, ile czasu on spędzi w piekle i jak bardzo potrafi, to oddziaływać na istotę spędzającą tam czas zapewne aż tak bardzo bym się o niego nie bał.
Gdybym wiedział, że to tylko miesiąc, tak jak tu na ziemi Wszystko potoczyłoby się inaczej, to ta świadomość kolejnych pięciu lat wywoływała u mnie smutek, przerażenie, z którym nie potrafiłem walczyć, bałem się o niego, bo nie wiedziałem, co może się wydarzyć, a co, jeśli ktoś go skrzywdzi? Co, jeśli znów wróci do mnie z głębokimi ranami? Ta świadomość przerażała mnie chyba najbardziej, może gdyby nie nasz pakt, który pozwolił mi zobaczyć jego pierwszą ranę, teraz byłbym spokojniejszy.
Może, pozostaje mi tylko gdybać, bo w tej chwili nie jestem w stanie stwierdzić, co by było, gdyby.
– Za bardzo się o niego martwisz – Usłyszałem głos Lailah, która obserwowała mnie z uwagą, dostrzegając zmartwienie malujące się na mojej twarzy.
Spojrzałem na kobietę, cicho wzdychając, z bezradności, łatwo jej się mówi, to nie jej mąż jest w piekle wśród wszystkich demonów, wśród sukubów, które mogą wieść go na pokuszenie i chociaż ufam mu, jak nikomu innemu nie ufam tym, którzy są tam przy nim, będą czekali, aby go wykorzystać, aby skrzywdzić lub owinąć wokół palca, wytrzymał pięć lat beze mnie bez mojego ciała i bliskości, ale czy da radę wytrzymać kolejne pięć? Nie wiem jednak, czy będę miał do niego pretensje, gdyby jednak z kimś coś zrobił? Nie wiem, postarałbym się być wyrozumiałym, rozumiejąc, jak może się źle tam czuć, podświadomie jednak miałem nadzieję, że nie byłby w stanie sypiać z nikim innym, skoro wytrzymał tyle czasu, to wytrzyma jeszcze trochę, nim znów będzie mógł wrócić do mnie, a wtedy spełnię każde jego życzenie, aby zaspokoić jego ciało i duszę.
– Łatwo mówić ciężej zrobić – Odpowiedziałem, odwracając głową w stronę okna, nie potrafiąc tak po prostu o nim nie myśleć.
– Ufasz mu? – Zapytała, trochę mnie tym pytaniem zaskakując.
– Oczywiście, że ufam, dlaczego w ogóle o to pytasz? – Odpowiedziałem pytaniem na pytanie, odwracając głowę w jej stronę.
– Bo skoro ufasz To, dlaczego się tak martwisz?
– Nie martwię się, że mnie zdradzi czy że coś w piekle pójdzie nie tak, martwię się, że ktoś coś mu zrobi, że demony go szukają i nie wróci do mnie o wyznaczonym czasie – Wytłumaczyłem, mając nadzieję, że nie będzie więcej o to pytać Tym bardziej, gdy wytłumaczyłem jej co tak naprawdę leży mi na sercu.
– Nie musisz się martwić, on na pewno wróci, jest silny i nieugięty wątpię, że da się oszukać – Lailah bardzo chciała mnie pocieszyć, co przyznam, było bardzo miłe, nie lubiła go, ale mimo wszystko wierzyła w niego, a nawet jeśli tylko sprawiała takie pozory, było mi z tego powodu bardzo miło.
– Obyś miała rację – Odpowiedziałem, zmieniając temat, aby nie myśleć już o mężu, im mniej będę o nim myśleć, tym lepiej dla mnie i dla niego samego, niech skupi się na pracy i wraca do mnie cały i zdrowy, tylko o tym marzę.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

 Rozbawił mnie tymi słowami, czy ja byłem większy? Tylko tak mu się wydawało, jest znacznie drobniejszy niż zazwyczaj, dlatego tak może to wszystko odbierać.
– Patrząc na to, jak drobny jesteś, faktycznie mogę wydawać się dla ciebie większy – Odpowiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie nie do końca, wiedząc, jak mam się zachować, nie chciałem za mocno go chwycić, a czując wciąż jego spięcie, sam nie czułem się do końca dobrze, nie chciałem, aby się mnie z jakiegoś powodu wystraszył to po pierwsze, ale tak po drugie, skoro sam przyszedł, to chyba nie mam się o co bać prawda? Sam już nie wiem. Bałem się zrobić coś, co by go skrzywdziło, a jednocześnie chciałem zachowywać się normalnie, aby nie myślał, że się go nie daj Boże brzydzę, bo znając go, mógł wpaść na taki pomysł, o ile już na niego nie wpadł. Z moim mężem nigdy nic nie wiadomo czasem to studnia, którą ciężko rozszyfrować.
– A więc jednak jestem zbyt drobny – Westchnął, bardzo tym faktem niepocieszony, choć w rzeczywistości ja nie powiedziałem nic takiego.
– Nie wiem, czy tak bym to nazwał, jak na kobietę myślę, że jesteś całkiem odpowiednich gabarytów – Wyjaśniłem, szczerze, mając nadzieję, że moje słowa w czymś mu pomogą, kto wie, może zmienią, chociaż odrobinę jego patrzenie na swoją kobiecą wersję.
– Tak uważasz? A nie sądzisz, że lepiej bym wyglądał, gdybym miał biust zdecydowanie większy niż ten teraz, no i trochę więcej ciała takiego kobiecego ciała – Zadając to pytania, trochę stawiał mnie w krępującej sytuacji, dziwnie przy nim mówiło mi się o tym, jak moim zdaniem powinna wyglądać kobieta. Tym bardziej że moim ostatecznym życiowym wyborem był on, mężczyzna, a nie kobieta, czy więc powinienem mówić mu, jak moim zdaniem powinna wyglądać prawdziwa kobieta? Nie do końca byłem przekonany.
– Wiesz, tak szczerze powiedziawszy trochę ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, w końcu wybrałem mężczyznę nie kobietę, czyż nie? – Odpowiedziałem, przytulając go delikatnie do swojego ciała.
Mój mąż westchnął, myśląc chwilę nad moimi słowami, już widziałem w jego głowie, że analizuje odpowiedź i kolejne pytanie, które zapewne pojawiły się w jego głowie.
– Tak wybrałeś mnie, a nie jakąś kobietę, ale chyba mimo wszystko, skoro podobała ci się kobieta, to chyba masz jakieś preferencje, czyż nie? – A on znów swoje, po co tak właściwie o to pytał? Czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Może dla niego, bo dla mnie raczej nie, przecież jego wygląd nie zmieni się po wypowiedzeniu preferencji, jakie posiadam, nic to nie zmieni, a jedynie przypadkiem może go zdołować, a tego bardzo bym nie chciał.
– Co to zmienia? Dla mnie nie ma znaczenia, jak wygląda twoje ciało, kocham cię i jestem pewien, że będziesz mnie podniecał bez względu na to, jak wygląda twoje ciało pod ubraniem – Wyjaśniłem, widząc, że ta odpowiedź wcale mu się nie spodobała, nie tego oczekiwał, ale co mogłem poradzić, moje preferencje niczego nie zmieniam, a dopytywanie o nie, nie ma najmniejszego sensu, jego wygląd się nie zmieni. A więc trzeba akceptować to, jaki jest, a nie szukać dziury w całym.

<Paniczu? C:>

poniedziałek, 26 maja 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Jeszcze nie wróciłem do piekła, a już czułem, jak Mikleo powoli mi się załamuje. Kilka minut minęło od mojego odejścia, a on już był w takim stanie. Co to będzie później? Jak on ma wytrwać kolejne dwa tygodnie beze mnie? Naprawdę nie sądziłem, że będzie z nim aż tak źle. Skoro rok beze mnie wytrwał, i to w takim niezłym stanie, to myślałem, że miesiąc to mu minie tak szybciutko, i prosto, a tymczasem to chyba dla niego najgorsza katorga. Moje biedactwo. Muszę wyliczyć, ile moich dni to jego jeden dzień, i właśnie codziennie do niego wysyłać Banshee z drobnymi upominkami. I moja taktyka na nie myślenie o moim mężu poszła w las, a to nie była zła taktyka. Nie cierpiałem aż tak, a teraz, mając już tę świadomość, jak on tam reaguje, to już nie będę potrafił myśleć o niczym innym. To też niedobrze. Jeżeli będę skupiony tylko na Mikleo, taktyczne myślenie może mi nie wychodzić, a to mogło się nie najlepiej skończyć. 
Jako, że wiedziałem, ile mnie w Piekle nie było, mogłem to sobie wyliczyć dosyć prosto. Wypisałem więc sobie wszystko, kiedy powinienem wysyłać Banshee do Mikleo biorąc na poprawkę to, że jak ostatnio u niego byłem było ciemno. Tylko też, co mu będę wysłać? Tu, w piekle, nie było nic pięknego, co było go warte. Nic, tylko ogień, popiół i śmierć. Chyba, że te czarne róże...? Widziałem, jak mój mąż tę pierwszą, którą mu wysłałem, trzyma w sypialni. Może mu skompletować cały bukiet? To chyba jedyne, co mogłem mu stąd podarować. 
– Jak miło cię znów zobaczyć – usłyszałem za sobą trochę znajomy głos, kiedy zmierzałem do swojego pokoju, za którym to absolutnie nie tęskniłem. 
– Nie mogę powiedzieć tego samego o tobie – odpowiedziałem niechętnie, zerkając kątem oka na... nie mam pojęcia, kogo, nigdy mi się nie przedstawiał, a ja nie pytałem. Dosyć często widywałem tego demona tutaj, czasem się odzywaliśmy i pomimo tego, że sprawiał dobre wrażenie, zachowywałem dystans i nie zawierałem tutaj żadnych relacji. Jedyne, kogo tu potrzebowałem, to Mikleo, to o nim powinienem myśleć. 
– Niegrzecznie. Naprawdę się za tobą stęskniłem, nie to co większość tutaj obecnych – odpowiedział, a ja doskonale wiedziałem, o kim mowa. 
– Jakże mi z tego powodu smutno – westchnąłem teatralnie, chcąc już wrócić do pokoju. 
– Nie nudzi cię to ciągłe siedzenie w pokoju? Powinieneś czasem trochę to piekło pozwiedzać. Ja wiem, że jest paskudne w porównaniu z górnym światem, ale znam kilka ciekawych i nawet ładnych miejsc – zaproponował, i pomimo, że brzmiało to nawet zachęcająco, nie mogłem się zgodzić. Wiem, że Miki chciał, bym kogoś sobie tutaj znalazł, jednak nie mogłem sobie na to pozwolić. Pięć lat za mną, kolejne pięć przede mną, jakoś wytrwam, będąc tylko i wyłącznie sam. To, że rozmawiamy, to i tak dużo jak na mnie. 
– Nie mam czasu na takie rzeczy – odpowiedziałem, zostawiając nieznanego mi z imienia demona na korytarzu. To jest niesprawiedliwe, że mnie tu znają wszyscy, a ja nie znam nikogo.

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Nie byłem pewien co do śniadania, natomiast czegoś ciepłego z chęcią bym się napił. Czy jednak był sens zatrzymywać go i mu to mówić? Oczywiście, że nie, podświadomie czułem, że i tak by mi przyniósł jedzenie, bo przecież muszę jeść. Jeść to ja będę, jak już będę przy nadziei, a tak to mu to weź wytłumacz. Westchnąłem cicho, kątem oka jeszcze raz przyglądając się swojemu odbiciu. Dalej miałem lekki problem z przyswojeniem sobie tego, że ta dziewczyna w lustrze to ja. Kiedy rano szedłem zaspany do łazienki, moje własne odbicie mnie zaskoczyło; przez noc udało mi się zapomnieć, że jestem kobietą. Może jeszcze trochę i stanie się to dla mnie naturalne. I oby się to wydarzyło jak najszybciej. Chciałem już pewnie czuć się jak tym ciele, by jak najszybciej realizować plan, ale skoro do tej pory mam problem z rozpoznaniem nie własnej twarzy, to pewnie zajmie mi to wieki. 
W oczekiwaniu na Haru zająłem miejsce na parapecie, podkulając nogi pod brodę. Co jak co, ale to ciało było bardziej wygodne i mobilne, ale może dlatego, że było takie drobne, bo gdybym miał większe krągłości, czułbym się zdecydowanie mniej swobodnie, ale też z drugiej strony, na pewno Haru bardziej bym się podobał. Co prawda, nie powiedział mi, że go nie podniecam, ani też że go podniecam. Z jednej strony to niby logiczne, ale z drugiej kiedy byłem mężczyzną twierdził, że uwielbia mnie nawet w ubraniach. Może kiedy już mnie zobaczy bez ubrań, na przykład przy kąpieli, będzie się w stanie określić. Ale czy ja już dzisiaj będę w stanie mu się pokazać? Nie byłem pewien. Ale spróbuję. Jak się czasem człowiek do czegoś zmusza, to przecież nic złego się nie dzieje. Większość swojego życia byłem do czegoś zmuszany, kolejny raz nie powinien mi zrobić różnicy. 
– Proszę, omlety i kawa – usłyszałem zaraz głos mojego męża. – Zapraszam do posiłku – dodał, wyciągając rękę w moją stronę, kiedy tylko postawił tacę na stole. Przyjąłem więc jego pomoc, sprawnie schodząc z parapetu i dając się poprowadzić do stołu. Haru zachował się jak prawdziwy gentleman, odsunął krzesło, przysunął je, upewnił się, że mam wszystko pod ręką, życzył smacznego... W tym wszystkim brakowało tylko bukietu kwiatów. – Spróbuj jeszcze trochę zjeść, to raptem połowa – odpowiedział, kiedy po kilkunastu minutach odsunąłem od siebie talerz. 
– Bardzo dobre, ale ja już nie mogę. Czuję się pełen – przyznałem zgodnie z prawdą, naprawdę nie mogąc w siebie więcej zmieścić. Tak to jest, kiedy to mówię, że nie jestem głodny, a nikt mnie nie słucha. 
– W porządku... Jakbyś jeszcze czegoś potrzebował, daj mi znać – odpowiedział, na co kiwnąłem głową. 
– Jest coś, co chciałbym spróbować – odpowiedziałem doskonale wiedząc, że trochę się tak przełamać muszę. 
– Co takiego? – zapytał, ewidentnie gotów do asystowania. 
Bez słowa podniosłem się z krzesła tylko po to, by zająć miejsce na jego kolanach. Przytuliłem się do niego. Pomimo niepewności do mojego ciała starałem się nie przejmować tym i cieszyć się z bliskości Haru.
– Mam wrażeniem, że się większy wydajesz – mruknąłem, powolutku się rozluźniając, przynajmniej w tej chwili. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Czy ja chciałem coś jeszcze zrobić? Było wiele rzeczy, które chciałbym z nim zrobić, a których mogłem zrobić teraz, czas nam na to wszystko nie pozwalał, a więc pozostało jedynie cieszyć się swoją obecnością, która już niedługo zostanie rozerwana na kilka tygodni.
– Chcę po prostu z tobą być, niczego więcej nie oczekuję – Wyznałem, przytulając się do niego, chciałem spędzić ten czas najlepiej, jak się dało, bo doskonale wiedziałem, że już się nam on kończył, jeszcze tylko kilka godzin i znów zobaczę go dopiero za dwa tygodnie, o ile nie zostanie oszukane, bo choć bardzo wierzę w umowę, którą podpisał z demonem, podświadomie czuję, że był w stanie go oszukać jak każdy demon…
– Skoro tego chcesz, tak też się stanie – Wyszeptał, całując czubek mojej głowy.
Uśmiechnąłem się do niego ciepło, trwając u jego boku sekundy minuty i godziny rozmowa nie była potrzebna, najważniejsze było to, że byliśmy razem, niczego więcej tak bardzo w tej chwili nie pragnęliśmy, jak po prostu siebie.
– Muszę już wracać, nie chcę się spóźnić, nie wiem, jakie mogłyby czekać mnie z tego powodu konsekwencję – W pewnej chwili Sorey przerwał ciszę, a ja, nie walcząc, nie dyskutując, kiwnąłem łagodnie głową, wiedząc, że musi odejść, bo tak będzie lepiej dla nas wszystkich.
– Bądź dzielny, dbaj o nasze dzieci, dbaj o siebie i czekaj na mój powrót, wrócę szybciej, niż zdążysz pomyśleć – Obiecał, łącząc nasze usta namiętnym pocałunku.
– Będę, obiecuję – Wyszeptałem, patrząc mu głęboko w oczy.
Mój mąż kiwnął głową, idąc pożegnać się z dziećmi, których znów nie będzie widział kilka tygodni, miesięcy, a nawet lat…
To wszystko było bardzo ciężkie, gdy nasze spojrzenia po raz ostatni się spotkały, a on odszedł, musząc iść w swoją stronę…
Pożegnanie z nim było bardzo trudne chyba trudniejsze niż te dwa tygodnie temu, mimo szczerych chęci odczuwałem ból, gdy tylko widziałem, jak odchodzi, chciałem udawać silnego, choć w rzeczywistości serce płonęło z żalu i nic nie potrafiłem z tym zrobić.
Sorey czuł to samo, wiedziałem to, bo pakt zawarty pozwalał nam na to.
Mężczyzna odwrócił się ostatni raz w moją stronę, uśmiechając najcieplej, jak tylko potrafią, poruszył ustami, przekazując mi słowa, które mimo dźwięku rozbrzmiały w moich uszach.
– I ja ciebie też kocham – Wyszeptałem, widząc, jak znika mi z pola widzenia.
Znów odszedł, znów zostawił mnie samego, a ja, czując smutek i ciężar naciskający moje serce, musiałem zebrać się w sobie, musiałem wziąć kilka głębokich oddechów, aby być silnym, obiecałem mu to, obiecałem, że będę silny, że dobrze zaopiekuję się naszymi dziećmi i sobą.
Nie zawiodę go, jest moim wszystkim i dlatego zrobię dla niego wszystko, nawet jeśli czasem jest to trudniejsze, niż, kiedykolwiek w życiu mogłem podejrzewać.
Jestem słaby psychicznie, ale dla niego zrobię wszystko, aby go nie zawieźć, nie mogę tak jak i on nigdy nie zawiedzie mnie i wiem to doskonale.
Ocierając samotną łzę, spływającą po policzku ruszyłem do domu, do dzieci i Lailah, zachowując się najlepiej, jak tylko potrafiłem, bez łez, bez smutku i żalu muszę przeżyć ten dzień, jak i każdy następny, wyczekując powrotu ukochanego męża…

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

Czy mi się podobał? Oczywiście, że mi się podobał, w końcu to wciąż był on, trochę drobniejszy, bardziej kobiecy, bledszy i jeszcze mniejszy, niż poprzednio, ale to wciąż on, i to wystarczyło mi, aby kochać go tak samo, jak zawsze, jak każdego dnia jako mężczyznę, a teraz jako kobietę.
I chodź trochę boję się, jego drobnego ciała, które z łatwością mógłbym skrzywdzić. Wiem, że jeśli bardzo skupię się na swojej sile, nie zrobię mu krzywdy, bo w końcu tego najbardziej bym nie chciał, nie chciałbym go skrzywdzić, a nie zrobić czegoś, co wywoła u niego jakąkolwiek traumę, to właśnie dlatego tak bardzo uważam nawet podczas dotyku, czuję, że jeszcze się boi, że jeszcze nie do końca tego chcę. A ja nie będę go do niczego zmuszał, niech da sobie czas, niech sam da mi znać, kiedy będzie ten moment, abym mógł, choćby się do niego przytulić i chociaż nie takie było pytanie, to w mojej głowie stworzyłem sobie odpowiedzi na chyba wszystkie możliwe pytania, które zapewne prędzej czy później mi zada.
– Podobasz mi się – Powiedziałem, krótko nie wiedząc, czy potrzebuję więcej słów, co zresztą mógłbym mu w tej chwili powiedzieć? Sam jeszcze nie do końca przyzwyczaiłem się do jego nowego ja, podoba mi się, i to wystarczy.
– A czy podniecam cię jako kobieta? – To pytanie akurat trochę mnie rozbawiło, bo w sumie niewiele się zmienił, dla mnie to wciąż ten sam Daisuke, tylko z dłuższymi włosami i trochę innymi krągłościami,
– Wiesz, nie widziałem cię jeszcze w całej okazałości, a więc ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie, w tym, jednak wydaniu, w którym widzę cię teraz przed oczami mam ciągle mojego pięknego męża w ciele pięknej kobiety – Wyjaśniłem, mówiąc jasno, a przynajmniej taką miałem nadzieję, w końcu nie mogłem powiedzieć, mu tak lub nie, nie wiem, jak zareaguje moje ciało, kiedy dojdzie do zbliżenia, znając moje popędy seksualne, zapewne nie będzie mi przeszkadzało kochanie się z nim jako z kobietą, kobiety podobają mi się tak samo, jak mężczyźni, a więc chyba nie powinno być z tym najmniejszego problemu, oczywiście, odkąd mam męża nie patrzę na nikogo tak jak na niego.
A więc dobrze, a że podświadomie wiem, kim jest i że tak bardzo jest do siebie podobne, dzięki czemu nie będę odczuwał dziwnego poczucia winy, wmawiając sobie, że robię coś złego, w końcu to on mój ukochany mąż.
Daisuke westchnął ciężko, bawiąc się swoimi długimi ładnie spiętymi włosami.
– Nie przejmuj się, wszystko będzie dobrze, nie nastawiaj się negatywnie, przecież dobrze wiesz, że cię kocham – Podchodząc do niego, ucałowałem jego piękne dłonie, łącząc nasze spojrzenia. – Chyba powinienem pójść po zamówione jedzenie, nic nie zjadłeś ani nie wypiłeś. A jak widzę, służba nie przyniosła posiłku – Dodałem, przypominając sobie o jedzeniu, które przecież mieli przynieść.
– Chcieli przynieść, ale nie pozwoliłem mi wejść do środka, nie czułem się zbyt komfortowo i nie chcę, aby ktoś na razie mnie oglądał – Wyjaśnił, a ja doskonale to rozumiałem, dając mu czas na zaakceptowanie samego siebie.
– Spokojnie, zaraz przyniosę nam śniadanie – Stwierdziłem, idąc po posiłek, który już dawno miał być zjedzone, a o którym to miałem, myśląc o rzeczach ważniejszych dla mojego panicza.

<Paniczu? C:>

niedziela, 25 maja 2025

Od Soreya CD Mikleo

 W sumie, to o tym nie pomyślałem. Z góry założyłem, i tak tak Crowley mi powtarzał, że niezależnie od wyniku po dziesięciu latach będę wolny. A jak chodzi o naszą dalszą współpracę, to w razie czego mieliśmy się dogadywać, ale ja nie będę zainteresowany, nawet jeżeli znów mieliby mi grozić. Na umie nie było takiego zapisu, podobnie jak nie było zapisu, że w przypadku porażki będę musiał spędzić tam kolejne lata. Umowa kończy się po dziesięciu latach, i tyle, koniec. 
– Już teraz ci wszyscy generałowie mnie obwiniają o porażki, jak tylko jakieś się wydarzają. Nie jestem tam bardzo lubiany, i nie do końca wiem, czy to dlatego, że Crowley mnie darzy aż takim zaufaniem, czy może po prostu przez to, że jestem powierzchniowcem. Nie wszyscy patrzą zbyt przychylnie na tych, co chcą pozostać na powierzchni, i którzy jednocześnie mogą sobie na to pozwolić – powiedziałem, nie za wiele myśląc. Dopiero po chwili sobie uświadomiłem, że być może nie powinienem mu mówić o tym tym, że nie jestem lubiany. Z drugiej strony, miałbym go kłamać? To też nie w moim stylu. 
– Więc mogliby... – zaczął zaniepokojony, ale nie pozwoliłem mu na to. 
– Nie mogliby. W umowie nie ma zapisu, co się stanie, jeżeli wojna zakończy się porażką. Albo jeżeli będzie dalej trwać. Po dziesięciu latach służby jestem zwolniony, koniec. I na żadną propozycję po tym już bym się nie zgadzał, minie kolejne pięć i wracam prosto do ciebie – zapewniłem go, całując wierzch jego dłoni. 
– Mam nadzieję, że nie zostanie to wykorzystane przeciwko tobie – westchnął cicho, jak zawsze zbytnio zmartwiony. 
– Nie martw się tyle, skarbie. Zadbam o to, by wrócić do siebie tak szybko, jak to tylko możliwe – obiecałem, uśmiechając się do niego łagodnie. – I nie myśl o tym. Skup się na sobie, i na tym, by być w jak najlepszym stanie, kiedy do ciebie wrócę – dodałem, mierząc go spojrzeniem. Miałem co do niego plany, których to w jeden dzień zrealizować bym nie mógł, było na to zdecydowanie za mało czasu. Ale jak wrócę... nie powinienem za dużo o tym myśleć. Niepotrzebnie się nakręcam, a jeszcze tyle tygodni będę musiał bez niego wytrwać. 
– Też o siebie dbaj, byś nie wrócił do mnie pocięty jak ostatnim razem – wypomniał mi, na co się głupio wyszczerzyłem. 
– Oj tam, to tylko kolejna blizna do kolekcji. Już mam ich tyle, że jedna w tę czy drugą stronę to żadna różnica – machnąłem na to ręką. – Skoro mamy jeszcze trochę czasu dla siebie, chciałbyś coś porobić? – dopytałem, chcąc spędzić z nim jak najwięcej czasu, póki mogę. Dzieciaki mnie za bardzo nie chcą, Lailah też, to chociaż mogę w całości skupić się na najcudowniejszej istocie na ziemi. Serce mi się kraje, że muszę go tu samego zostawić, z tymi wszystkimi okropnymi ludźmi, którzy się na niego czają. Aż się prosi o przeprowadzenie czystki wśród tych niegodziwców, świat byłby zdecydowanie piękniejszy bez tych odpadów. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Czekałem cierpliwie na mojego męża w ogóle nie ruszając się z łóżka, i może tak odrobinkę obawiając się, co to mi przyniesie. W ogóle nie wziął moich wymiarów, czy będzie potrafił tak na oko dobrać mi coś odpowiedniego? Jestem jednak nieco drobniejszy niż wcześniej, więc jeżeli będzie się kierował starym rozmiarem, może przynieść mi rzeczy nieco za duże na mnie. Chociaż, jakby były jedynie trochę za duże, nie byłoby tak źle. Do ludzi wychodzić nie będę, jedynie przy służbie i jego mamie muszę się odpowiednio prezentować. Właśnie, czy jego mama w ogóle wie, że ja się zmieniłem w kobietę? Jeżeli nie wie, trzeba będzie jej powiedzieć, by biedna się nie przestraszyła. 
Przekręciłem się na drugi bok i zaraz się skrzywiłem. Moje włosy były tak długie, że je ciągnąłem. Muszę je jakoś ogarnąć... Podniosłem się z łóżka i skierowałem się do toaletki, gdzie miałem wszystkie potrzebne akcesoria to układania włosów. Prawie wszystkie. Nie miałem żadnych gumek. Jak ja więc je zwiążę? Może mógłbym użyć jakichś wstążeczek...? To chyba jedyne, co mam pod ręką. Nie dosłownie pod ręką, bo musiałbym podejść do szafy i wyciągnąć ją z któregoś gorsetu, ale było to w pokoju. Rozczesałem dokładnie włosy, obserwując ich zachowanie i strukturę, ponieważ różniły się nie tylko długością. Te były bardziej ułożone, podatne na moje działania, ale były tak samo cienkie i miałem ich tak samo dużo. I muszę przyznać, nie miałem za bardzo pojęcia, co z nimi zrobić. Nie umiałem za bardzo w robienie fryzur, bo i po co miałbym to umieć? Gdybym w przeszłości wiedział, że dla innego mężczyzny dosłownie został kobietą, inaczej podchodziłbym do tych umiejętności. 
– Wróciłem – usłyszałem mojego męża, a w odbiciu lustra zobaczyłem, jak wchodzi do pokoju. 
– I co tam udało ci się kupić? – zapytałem, odwracając się w jego stronę, mając dosyć chodzenia w jego koszuli. Zakrywała więcej, niż kiedy byłem mężczyzną, ale była taka pora, że każdy mógł tu wejść. A ja nie chciałbym się pokazywać służbie czy komukolwiek innemu w takim stroju. On jest przeznaczony tylko dla Haru. 
– Troszkę bluzek, ze dwie sukienki, no spódnice... wydaje mi się, że takie eleganckie rzeczy ci wybrałem, powinny ci się spodobać – wyznał, podając mi pakunek, jednocześnie przyglądając mi się z uwagą. 
– Też ważne, aby były na mnie dobre – mruknąłem, nachylając się, by zajrzeć do środka, od razu musząc poprawić te nieszczęsne kosmyki. 
– Prosiłem o rozmiar na drobną kobietkę – wyjaśnił, podczas kiedy ja wyjąłem coś, co chciałem dzisiaj nosić. 
– A powinieneś prosić o rozmiar jak na dziecko... Cóż, zobaczmy – odpowiedziałem, znikając w łazience. 
Wybrałem sobie zwykłą, czarną spódnicę, długą aż do kostek, i do tego białą bluzkę z falbanami. Obie te rzeczy były na mnie za duże, i jak na bluzce nie było tego aż tak widać, tak do spódnicy musiałem dodać pasek. Dziwnie się czułem w takiej spódnicy, no ale co ja na to poradzę? Muszę się przyzwyczaić. Kobiety nie mogą nosić spodni, więc je na długi czas będę musiał pożegnać. 
– Chyba nie jest najgorzej – odpowiedziałem, wychodząc z łazienki. – Trochę jak przebrane dziecko – dodałem, dając się mu obejrzeć każdej ze stron. 
– Wyglądasz młodo, owszem, ale nie aż tak. A te ubrania dodają ci powagi, i elegancji – uśmiechnął się do mnie, poprawiając moją grzywkę. 
– Może...? Sam nie wiem. Podobam ci się w takim stylu? – spytałem niepewnie, chyba najbardziej się tym przejmując. Musiałem trzymać się najważniejszego, czyli tego, by się podobać Haru, bo jeżeli nie będę się mu podobać, o dziecku będziemy mogli tylko pomarzyć. 

<Piesku? c:>

Od Mikleo CD Soreya

Mimo jego słów odczuwałem niepokój, bałem się o niego i nie byłem pewien, czy aby na pewno wypuszczą go tak wcześnie tym bardziej że teraz dostał przepustkę i nie wiem przypadkiem, czy oni tego nie wykorzystają, aby zmusić go do dłuższej pracy i pobytu w piekle.
– Oby tak się stało – Odpowiedziałem, czując spokój, gdy był obok mnie, szkoda tylko, że już za chwilę znów odejdzie.
Mógł nie wracać, nie wcześniej niż miał, teraz jego odejście będzie dla mnie jeszcze trudniejsze niż te pierwsze, będę czuł niepokój, będę bał się o niego każdego dnia bardziej, niż się bałem, a wszystko dlatego, że demon, który pozwolił mu wyjść wcześniej, musiał mieć ku temu jakichś powód i nie wierzę, że powodem był atak demona, coś tak czuję, że to wszystko mogło być zaplanowane i w przyszłości wykorzystane przeciwko niemu.
Milczałem w objęciach męża, ciesząc się ostatnimi chwilami, które nam razem pozostałe.
Oczywiście wiem, że trochę za bardzo przesadzam, nie będzie go tylko dwa tygodnie, a ja przecież przetrwałem już dwa tygodnie bez niego, chyba pora przetrwać kolejne dwa bez myślenia o nim, tak będzie po prostu lżej, on nie będzie martwił się o mnie, skupiając swoją uwagę na pracę, a ja, ja będę myślał o czymś innym, robiąc wszystko, aby nie zaprzątać nim głowę tylko po to, aby nie dostał żadnych informacji związanych z nami, tak po prostu będzie lepiej.
– Myślisz, że uda im się wygrać? – Przerwałem ciszę trochę tak sobie o tym, myśląc, bo w sumie, jeśli o nim przegrają to, czy nie oznacza to, że mój mąż będzie musiał zostać tam jeszcze dłużej? Z tego, co pamiętam, według umowy wróci po dziesięciu latach, jeśli wygrają.
A co, jeśli nie wygrają? Nie było nic o tym napisane, boję się trochę, że mogą go oszukać, a on nie będzie miał wyjścia i zostanie tam lub co gorsza, wydarzy się coś, co zmieni go nie do poznania. Oczywiście teraz przez te pięć lat w piekle nie zmienił się zbyt bardzo, choć tak naprawdę nie mogę mieć stuprocentowej pewności, nie spędziłam z nim jeszcze aż tak dużo czasu, choć wnioskując po jego zachowaniu tam na mieście coś, jednak się w nim zmieniło mam jednak nadzieję, że to tylko spowodowane brakiem zbliżeń, a nie zmianami psychicznymi, które mogły nastąpić z powodu przebywania w piekle.
– Nie wiem, wydaje mi się, że wygramy, nie mam jednak stuprocentowej pewności, ale dlaczego cię to interesuje? – Dopytał, marszcząc brwi, chwytając mój podbródek, aby spojrzeć w moje oczy. – Mam nadzieję, że nic sobie tam podejrzanego w głowie nie układasz – Przyjrzał mi się uważnie, przekopując moje myśli, czułem, to blokując, to czego nie chciałem, aby usłyszał.
– Po prostu jestem ciekaw, czy coś się tam zmieni, czy z powodu pomocy, którą im udzielasz, dadzą nam spokój w przyszłości? A czy jeśli nie wygrają, oskarżą cię o złą pomoc, a wtedy będą chcieli się zemścić, oskarżając cię o wszystkie niepowodzenia – Wyjaśniłem swój punkt widzenia, martwiąc się o to, co może się stać, jeśli nie wygrają, a co może się stać, jeśli wygrają, zmieniając nie tylko piekło, ale i świat ludzki…

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

Myślę, że to nie będzie problemem, mogę mu przecież coś kupić, na mieście jest tego wiele prawda? A więc w czym problem, abym coś mu kupił? No właśnie nie ma najmniejszego problemu. A więc jeśli tylko zechce, zrobię to, by on nie musiał się tym przejmować.
– Wiesz, jeśli tylko chcesz, pójdę na miasto i kupię ci coś, w czym będziesz mógł chodzić na co dzień – Zaproponowałem, nie mając nic przeciwko takiemu zabiegowi, ja pójdę do miasta, kupię co trzeba, a on będzie mógł czuć się bardziej swobodnie. O ile w ogóle tak to można nazwać w końcu jako kobieta i tak zapewne nie będzie czuł się najlepiej, ale póki nią będzie to niech, choć ubrania będą na niego pasowały.
– Poszedłbyś sam do miasta i coś mi kupił? – Zapytał, mrużąc oczy u mnie, czyżby mi nie ufał? A to, dlaczego oczywiście może nie jestem tak bliski z modą, jak on, natomiast myślę, że wybiorę mu coś ładnego i nie będzie z tego powodu zawiedziony.
– Tak, a dlaczego bym nie mógł tego zrobić? Przecież potrzebujesz nowych ubrań. A ja mniej, więc jestem w stanie wywnioskować po kilku latach w związku z tobą, co by ci pasowało, a czego nie powinienem kupować – Stwierdziłem, uśmiechając się do niego ciepło.
Mój mąż westchnął cicho, siadając na łóżku trochę niepocieszony tym wszystkim, rozumiałem go, to wszystko na pewno było dla niego bardzo trudne, a ja, mimo że bardzo chciałem mu pomóc, nie wiedziałem do końca jak, na pewno będę dla niego wsparciem na każdy możliwy sposób.
– Dobrze, w takim razie będziesz musiał pójść do miasta i kupić coś dla mnie tylko błagam cię. Chcę, żeby to wyglądało, jakkolwiek dobrze, nie przeginaj i nie kupuj ubrań, których bym w życiu nie założył – Upominał mnie, rzucając mi poważne spojrzenie.
On naprawdę myślał, że zrobiłbym mu coś takiego? Ja wiem, że potrafię być głupi, bo nie złośliwy, a przynajmniej nie taki, jak on.
Zresztą nie chcę robić mu na złość, on i tak już wystarczająco źle się czuję, nie muszę go bardziej dobijać.
– Spokojnie skarbie obiecuję ci, że nie zrobię niczego wbrew tobie, postaram się kupić coś ładnego i coś wygodnego, abyś mógł swobodnie się w tym poruszać – Zapewniłem, podchodząc do niego, aby ucałować jego czoło.
– Idź już, nie mów nic – Mruknął, kładąc się do łóżka, nakrywając porządnie kołdrą.
Coś czuję, że to będzie ciężki okres mam tylko nadzieję, że szybko mu przejdzie, musi się w końcu przyzwyczaić, bo sam się na to zdecydował.
Na szczęście ja nie będę napierał, nie jestem taki i daję mu szansę na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji.
– Idę, idę do zobaczenia – Zawołałem, opuszczając naszą sypialnię, zabrałem to, co zabrać miałem i wyruszyłem w podróż.
Oczywiście bez żadnego planu ruszyłem do miasta, odkładając i kupując to, co wydawało mi się najlepsze dla mojego męża.
Oczywiście to nie było takie proste, na początku myślałem, że to taka prosta sprawa, jednakże teraz gdy już wybrałem i kupiłem to, co uważałem za dobre, zacząłem zastanawiać się, czy aby na pewno mój wybór był odpowiedni, no cóż, najwyżej wyśle mnie z tym wszystkim na śmietnik, oby nie, chociaż z nim to nic nie wiadomo.

<Paniczu? C;>

sobota, 24 maja 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Musiałem przyznać, że odetchnąłem z ulgą, kiedy Lailah wróciła cała i zdrowa, nawet jeżeli nie chce przebywać ze mną w jednym pomieszczeniu. Najważniejsze, że jest, i nic jej się nie stało, tylko to mnie interesowało. Zerknąłem na zegarek, cały ten czas przecież musząc monitorować godzinę. Nie mogę się spóźnić, nawet nie chcę wiedzieć, jakie konsekwencje bym za to poniósł. Nie. Poniosę żadnych, bo nie będzie taka potrzeby. Ale fakt, że tylko mi cztery niecałe godziny z najbliższymi zostały, wcale mnie nie pociesza. A skoro mnie nie pociesza, to co musi czuć Miki? Bo dzieciaki to się pewnie nie mogą doczekać, aż stąd odejdę, by mogły męczyć mamę. Może też dzięki temu zawracaniu jej głowy nie będzie tyle myśleć o mnie. 
– Przepyszne – powiedział Mikleo, po spróbowaniu pierwszej babeczki. 
– Cieszy mnie to bardzo – przyznałem, uśmiechając się łagodnie, zabierając się za zmywanie. Skoro jestem tu w domu, Mikleo ma dzień wolny od wszelkiego sprzątania. I ja wiem, że jemu by to nie przeszkadzało, że ob mógłby to zrobić, bo jest kochany i najlepszy, i właśnie dlatego na to wszystko zasługiwał. 
Podczas zmywania dzieciaki trochę niepewnie dokładały mi to, co było od nich do mycia, ale już nie protestowałem. Skoro stałem przy zlewie, mogłem od razu wszystko pozmywać, a one nie musiały tego piętrzyć w piramidkę gdzieś na blacie. Skoro ugotowały ładnie obiad, to niech mają, mnie tam to i tak wielkiej różnicy nie robiło. 
Po skończonym zmywaniu dzieciaki zaproponowały mi obiad, ale grzecznie odmówiłem. Będzie dla nich i dla mamy, no i Lailah. Życzyłem im smacznego i opuściłem chwilowo dom chcąc, by wszyscy zjedli w spokoju. Udałem się na taras, by tam cierpliwie poczekać, aż zjedzą i spędzą czas w miłej atmosferze, chociaż przez chwilę. Usiadłem na schodku i wziąłem głęboki wdech, ciesząc się tym chłodem, którego już niedługo znów zacznie mi brakować. Banshee oczywiście mi towarzyszyła, położyła się przy moim boku na grzbiecie, tak, bym mógł ją drapać po brzuchu, taki z niej morderca straszny. 
Po kilkunastu minutach podniosła się gwałtownie, merdając ogonem, a ten gwałtowny ruch zwrócił moją uwagę. Okazało się, że witała się z Mikleo, którego to bardzo lubiła. Mój mąż usiadł z mojej drugiej strony, opierając głowę o moje ramię. 
– I jak tam obiad? Udało im się przygotować coś zjadliwego? – zapytałem łagodnie, kładąc dłoń na jego udzie. 
– Wyszło im bardzo dobre – przyznał, kładąc swoją drobną dłoń na tej mojej. 
– Czyli talent kulinarny mają po mamie, to bardzo dobrze – wyszczerzyłem się głupio i ucałowałem go w policzek, starając się zachować jak najbardziej normalnie, jak to ja miałem w zwyczaju. 
– Nie chcę, żebyś tam wracał – wyszeptał cicho, a ja wyczułem, jak jego głos delikatnie drży. Był na skraju płaczu. 
– Wiem, skarbie, i ja też nie chcę. Muszę dotrzymać jednak tej umowy. Jeszcze trochę i będę znów przy tobie – obiecałem, starając się go jakoś pocieszyć. – Jeżeli teraz niczego nie spartolą przez moją nieobecność, to wygrają to z palcem w nosie i może nawet wrócę nieco wcześniej – dodałem, gładząc jego chłodny policzek. 

<Owieczko? c:>

piątek, 23 maja 2025

Od Daisuke CD Haru

Dalej czułem się jakoś tak dziwnie, i strasznie niepewnie. Myślałem, że jak wstanę, to będzie lepiej, już trochę ten umysł się przyzwyczai do nowej roli, i do nowego ciała, ale nie. Już nie mówiąc o koszmarach, które to mnie tej nocy męczyły; ziściły się wszystkie moje obawy, jakie kiedykolwiek miałem. Od tego, że tak naprawdę nie podobam się Haru, przez to, że go zawodzę tym, że nie mogę zajść w ciążę, a kończąc na poronieniu czy zmienieniu się w taką osobę, jaką to jest moja własna babcia. To była bardzo ciężka noc dla mnie, aż dziwne, że Haru się nie obudził. Poniekąd mnie to cieszyło, gdyż nie musiałem mu tłumaczyć, co to mnie męczy, ale z drugiej jednak chyba potrzebowałem jakiegoś wsparcia wtedy, w nocy. 
- Chodź do mnie, Damo – poprosiłem tym swoim dziwnym głosem, wołając do siebie kotkę. Ta jednak wpatrywała się we mnie, nie chcąc podejść. Trochę mnie to zasmuciło, nie powiem. Zazwyczaj jak wołałem do siebie Damę, ta zaraz do mnie podchodziła, a tymczasem wszystkie kociaki trzymały się ode mnie z dala, czasem tylko podchodząc i mnie wąchając, a gdy tylko wykonywałem jakikolwiek ruch, zaraz uciekały. 
- Już jestem. Mam herbatę i śniadanie – usłyszałem zaraz mojego męża. Jak dobrze, nie mogę zbyt długo zostawać samemu, bo myśli, które mnie atakują, są okropne. 
- Nie wydaje mi się, bym prosił o śniadanie – przyznałem, marszcząc brwi i też chyba jednocześnie się krzywiąc, słysząc barwę swojego głosu. Brzmiałem okropnie. Czemu musiałem tak brzmieć? Cała reszta kobiet brzmiała wspaniale, a ja? Może nic nie będę mówił. Albo będę mówił szeptem. Haru i tak mnie usłyszy, a nikt inny nie musi. 
- Nie prosiłeś, ale jest już ranek i śniadanie trzeba zjeść – odpowiedział, uśmiechając się ciepło i postawił tacę z jedzeniem na stole. 
- Nie wiem, czy dam radę coś zjeść, nie mam ochoty – powiedziałem cicho, chwytając za kubek z herbatą i zerkając na koty, które to od razu przywitały się z Haru. A to mnie jeszcze bardziej zdołowało, co mu nie umknęło.
- Daj im trochę czasu. Pachniesz trochę inaczej, i nie do końca wiedzą, co się dzieje – wyjaśnił, co mnie trochę zaskoczyło.
- Mój zapach się zmienił? - zapytałem, przytulając do siebie kubek, potrzebując ciepła. 
- Pachniesz po prostu jak kobieta – wyjaśnił, na co zmarszczyłem brwi. 
- Czyli brzoskwinie to taki męski zapach? - uniosłem jedną brew, zdając sobie sprawę, jak głupio brzmią jego słowa.  
- Ciężko mi wytłumaczyć to komuś, kto ma taki normalny węch. Ale uwierz mi, pachniesz inaczej. Nie martw się, mi twój zapach nie przeszkadza. Ani wygląd. Nie musisz chodzić w tym płaszczu – zapewnił mnie, ale dalej jakoś tak w to nie wierzyłem. On przecież pochodził z niższej klasy społecznej, a wśród takich mężczyzn ideał kobiety wygląda inaczej. Znacznie inaczej ode nie. 
- Muszę w czymś chodzić, zanim sobie nie sprawię jakiegoś ubrania, A skąd ja je sobie sprawię to nie wiem – mruknąłem, odrobinkę tym zmartwiony. Zakładałem, że pożyczę trochę ubrań od Suzue, ale teraz już doskonale wiedziałem, że wszystko od niej będzie na mnie za duże. Nie pomyślałem o planie awaryjnym. I co ja teraz zrobię? Nie mogę wiecznie chodzić w płaszczu, albo w jego koszuli. 

<Piesku? C:>

Od Mikleo CD Soreya

Wypieki całkowicie o nich zapomniałem, skupiając się na dzieciach i posiłku, który powinienem im przygotować i pewnie przygotowałbym, gdyby nie słowa mojego męża, które zakazywały mi tego czynu.
– Będziemy piekli babeczki razem? – Zapytałem, ciesząc się z tego drobnego faktu, oczywiście doskonale wiedziałem, że on wolałby zrobić to sam i zapewne koniec końców tak właśnie będzie, natomiast co szkodzi mi spróbować?
– Nie, to ja ci upiekę babeczki – I tak jak podejrzewałem, szybko ugasił mój zapęd do robienia babeczek, no trudno, skoro mam grzecznie czekać na babeczki przygotowane przez męża, zrobię to. A to dlatego, że nie mam innego wyjścia.
– Ale… – Zacząłem, licząc na szybką zmianę decyzji.
– Miki, najwyższa pora, aby ktoś i tobą się zaopiekował, robisz wszystko dla wszystkich, a nie myślisz o sobie, na szczęście dziś, dopóki tu jestem, zaopiekuję się tobą i będę robił wszystko, abyś ty nie musiał robić nic – Wyjaśnił, całując mnie w czoło, sadzając na krześle. – Proszę, odpocznij, a ja wszystko dla ciebie zrobię – Dodał, zabierając się do pracy, nie pozwalając mi niczego robić, mogłem jedynie słownie instruować i jego, i dzieci co powinny dodać i jak zrobić, aby było dobre.
Siedziałem więc grzecznie przy stole, obserwując i pomagając słownie, tak jak mogłem.
– Dlaczego tato robisz babeczki dla mamy, a my musimy sami robić obiad? – W pewnym momencie nasze dzieci zbuntowały się niezadowolone z obowiązku robienia własnego obiadu.
Sorey, słysząc ich słowa, zareagował dosyć spokojnie, zbyt spokojnie jak na niego, a to może dlatego, że nie chciał się zdenerwować jednego dnia, w którym przecież z nami mógł być.
– Mama codziennie coś gotuje i robi dla was, abyście wy nie musieli robić nic – Wyjaśnił, na swój sposób, robiąc to bardzo spokojnie, podając mi babeczki, które dla mnie zrobił.
– Proszę, mam nadzieję, że będą ci smakowały – Sorey ucałował moje czoło, podając mi kilka sztuk babeczek, które pięknie pachniały i jeszcze piękniej wyglądały.
– A dla nas nic nie przygotowałeś? – Dzieci nie były zadowolone tego faktu, myśląc, że tata nic im nie przygotował. Naprawdę myślałem, że zrobiłby tylko dla mnie? Znając go, zapewne przygotował babeczki i dla dzieci.
– Przygotowałem i dla was, ale dostaniecie je, dopiero kiedy zrobicie sobie obiad – Wyjaśnił, nie przejmując się z zachowaniem naszych dzieci.
Nie wtrącałem się w to wszystko, niech robi, co uważa za słuszne, jest tak samo rodzicem, jak i ja, a więc i jego zdanie dzieci muszą szanować, właśnie dlatego nie będę się wtrącał, bo nie chcę, aby później A zostało mi to wypomniane, niech uczy ich tak I, jak uważa za słuszne, w końcu nie tylko moim było to obowiązkiem.
Skupiłem się na słodkich babeczkach, wsłuchując się jedynie w słowa, które między sobą rzucali, w międzyczasie do domu wróciła również Banshee, a tuż za nią Lailah, która przywitała się z nami trochę, uspokajając napięcie swoją aurą, tak samo, jak ja trochę, rozpieszczając dzieci, które później zachowywały się tak, jak się zachowywały.
Kobieta nie potrafiąc zbyt długo przebywać w towarzystwie mojego męża, opuściła kuchnię, udając się za pewnie do salonu, gdzie uniknie towarzystwa Soreya, jednocześnie znajdując się w domu.

<Pasterzyku? C:> 

Od Haru CD Daisuke

Czułem, że mój mąż nie czuł się najlepiej strasznie spięty i nie do końca swój, trochę tak jakbym miał obok siebie kogoś innego, a jednocześnie tak dobrze mi znajomego, dziwne uczucie, które mimo wszystko nie przekreśla mojego męża, kocham go i nic ani nikt tego nie zmieni.
Dając mu więcej komfortu, nie przytuliłem go. Czując, że tego nie do końca by chciał, potrzebuję czasu, aby się przyzwyczaić do swojej nowej roli i ja to rozumiem i akceptuję, dając mu czas, którego potrzebuje.
Mając go w końcu przy sobie, zasnąłem, znam spokojnym, wiedząc już, na czym stoję, jakoś tak w końcu po zobaczeniu go poczułem ulgę, poczułam spokój, którego potrzebowałem, aby móc wreszcie zasnąć. I choć najgorsza robota tak naprawdę leży po jego stronie wiedziałem, że w końcu się przyzwyczai. A gdy już w końcu będzie czuł się dobrze i swobodnie w swoim nowym ciele ja będę przy nim, aby za każdym razem i przez cały czas wspierać go, jeśli tylko będzie tego potrzebował.
Obudziłem się późnym rankiem, tak jak to u mnie bywało bardzo często, nie lubiłem wczesnych pobudek.
Rozleniwiony otworzyłem oczy, rozciągający leniwie swoje mięśnie odruchowo zerkając na drugą stronę łóżka.
Mojego męża, a może powinienem zacząć mówić żony, nie było obok mnie, ciekawe, gdzie on się udał, mam tylko nadzieję, że nie siedzi przed lustrem i nie przeżywa tego, jak w tej chwili wygląda, bo szczerze, znając go, jest do tego zdolny, a ja doskonale jestem tego świadomy.
Podniosłem się z łóżka, szukając Daisuke, którego nigdzie nie było, a to przyznam, trochę mnie zaskoczyło, podejrzewałam, że w pierwszy dzień po przemianie będzie cały dzień w sypialni, ewentualnie w łazience, go natomiast nie było ani tu, ani tu, a więc gdzie poszedł? I że nie boi się spojrzenia innych?
Nie miałam zbyt wiele czasu, aby się nad tym zastanowić, bo nim zdążyłem, cokolwiek zrobić mój mąż wrócił do sypialni okryty wszystkim, czym tylko mógł.
– Płaszcz? Nie przesadzasz, aby za bardzo? – Dopytałem, przeglądając mu się uważnie, gdy zdejmował z ciała płaszcz wraz z kapturem.
– Nie chcę, aby ktoś mnie takiego zobaczył – Mruknął, już, mając swoje dziwne humorki, cóż, był kobietą dopiero kilka godzin, a coraz bardziej zachowywał się, jakby był nią od zawsze.
– Skoro tak uważasz, chcesz coś zjeść? A może chciałbyś się czegoś napić? – Podpytałem, zabierając od niego płaszcz, powiesiłem na wieszaku.
– Chętnie bym się czegoś napił – Wybrał a ja, kiwając głową, przytulając go do siebie, czując odruchowo jak spina wszystkie swoje mięśnie.
Odsunąłem się od niego, rozumiejąc, że to jeszcze nie czas, aby okazywać mu nawet drobne uczucia, potrzebował więcej czasu, a ja to rozumiałem, właśnie dlatego dałem mu spokój, idąc zająć się sobą szybka kąpiel, przebranie w czyste ubrania, przeczesanie moich włosów i tak o to wreszcie mogłem opuścić sypialnię, idąc do kuchni i cię Poprosiłem służbę o dwa ciepłe napoje i lekkie śniadanie, które sam wybrałem. Puchate omlety serowo-warzywne wydawało mi się to dobrym pomysłem, lekkie i dobre, a więc mój mąż nie powinien narzekać, zamówiłem to, co najchętniej by zjadł.
Wracając do sypialni wiedzą, że gotowe dania zostaną dostarczone na miejsce w odpowiednim momencie…

<Paniczu? C:>

czwartek, 22 maja 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Miki jak zwykle twierdził, że ja przesadzałem, chociaż ja w ten sposób nie uważałem. Co jak co, ale są już w takim wieku, że pewne rzeczy powinny robić same, chociażby z poczucia, że tak trzeba, że fajnie mamie pomóc. Ciekawe, czy zasada sprzątania po obiedzie dalej obowiązuje, czy Miki już o tym zapomniał. Pewnie zapomniał. Oczywiście, że zapomniał, a dzieciaki mu nie przypominały. Oj, jak ja tu wrócę, zapanują nowe porządki. Miki jest zbyt dobry, a dzieciaki na za dużo sobie pozwalają, wykorzystując sytuację. 
Dzieciaki niechętnie zeszły na dół, rozglądając się po kuchni, by zobaczyć, co można przygotować. Widziałem, że Miki już się tak trochę z pomocą czai, ale na razie nic nie robił. Mógł mówić, mógł doradzać, byleby nie kiwnął palcem, i mnie to wystarczy. 
Zastanawiała mnie tylko jedna sprawa. Gdzie była Lailah? Ja wiem, że przyjaciółmi już siebie od dawna nazwać nie mogliśmy, stałem w końcu po zupełnie innej stronie niż ona i to rozumiałem. Gdyby także nie nasze dzieci, byłaby moim wrogiem śmiertelnym, i tu pewnie nawet Miki nie byłby w stanie nas pogodzić. Mimo wszystko jednak się o nią martwiłem. Wiem, że za mną nie przepada, moja obecność jest dla niej ciężka, i vice versa, do tego jeszcze wszechobecność reszty demonów także mogło wpłynąć na jej samopoczucie, ale żeby aż tak długo tu nie wracała? Aura Miki'ego i dzieciaków powinna ją trochę uspokajać, i tym bardziej powinna tutaj być. 
Może coś się stało? Może któryś z demonów pozwolił sobie na zbyt wiele? Wiem, że ona jest silna, nie neguję tego, ale nawet ona może mieć problem przeciwko zgrai demonów. A nigdzie w pakcie nie zawarłem tego, by dali jej spokój, uwzględniłem tylko moją rodzinę, chociaż można by ją pod rodzinę podciągnąć, skoro jest dla naszych dzieci ciocią... Pytanie tylko, czy to przejdzie. Im dłużej jestem w piekle, tym bardziej sobie zdaję sprawę, o jak wielu rzeczach nie pomyślałem, pomimo wspólnego główkowania z Mikleo. Nic dziwnego, że Crowley tak szybko się zgodził. 
– W porządku? – usłyszałem zmartwiony głos Mikleo i zaraz też poczułem na swoim ramieniu jego drobną dłoń. 
– Lailah coś długo nie wraca – zauważyłem cicho, obserwując dzieciaki przy robocie. 
– Może potrzebuje więcej czasu. Albo czeka, aż no wiesz... Znów odejdziesz – odpowiedział, ale ja jakoś tak pewny nie byłem. Coś mi nie pasowało. Albo może to ja przesadzam? 
– Oby tak było... Banshee? Poszukaj Lailah. Nie musisz się do niej zbliżać, po prostu ją zlokalizuj – poprosiłem swoją towarzyszkę, która, pomimo niechęci do Serafina, zabrała się za jego wykonywanie. Będę po prostu pewniejszy, kiedy po prostu dowiem się, że nie ma jej tutaj tylko z powodu niechęci do mnie. – Najwyższa pora wziąć się za wypieki, tak? Coś ci w końcu obiecałem – odezwałem się nagle do męża, musząc w tej chwili skupić się na nim. To dla niego tu jestem, i to on moim priorytetem w tej chwili być powinien. 

<Owieczko? c:>

Od Daisuke CD Haru

 Jak się czułem? Fizycznie chyba dobrze. Jeszcze muszę przyzwyczaić się do tego, że to ciało jest trochę drobniejsze. I możliwe, że nawet mniejsze, o pewnie niecały centymetr lub dwa, jednakże dla mnie to różnica jest odczuwalna. Także nie byłem tak bardzo umięśniony, jak wcześniej. Nie, żebym wcześniej był jakimś wielkim mięśniakiem, ale na pewno byłem silniejszy, to pewne. Miałem też wrażenie, że trochę inaczej czułem... wszystko w sumie. Chociażby moje olejki, niby doskonale znałem te zapachy, ale teraz pachniały jakoś inaczej. Koszula mojego męża, której miękkość pamiętałem aż za dobrze, teraz też była inna. Ale to nie było ani złe, ani dobre, po prostu było inaczej. Psychicznie z kolei było nienajlepiej, delikatnie to ujmując. 
– Zawiedziony. Nie takiego efektu się spodziewałem. W ogóle nie wyglądam kobieco. Bardziej jak dziecko. Jakim prawem mogę się tobie podobać? To ciało nie ma w sobie nic, co dla faceta byłoby atrakcyjne – powiedziałem, wpatrując się w podłogę. Nie tego się spodziewałem. Podejrzewałem, że będę podobny do Suzue, jesteśmy w końcu rodziną, a ona jest piękną kobietą, kobiecą kobietą. Nie, to co ja w tej chwili. Nawet mój głos brzmiał jakoś okropnie. Jeszcze się do niego nie przyzwyczaiłem. 
– Cóż, chociażby twój bystry umysł, który pozostał niezmieniony – odpowiedział pocieszające, chwytając mój podbródek i unosząc go do góry. 
– Właściwie, to musiał się zmienić. Mózg kobiety, a mężczyzny mocno się różnią, kobiecy umysł jest mniejszy, ale bardziej pofałdowany, a u mężczyzny jest odwrotnie... Co się tak uśmiechasz? – spytałem, zauważając jak kąciki jego ust się unoszą. 
– A bo ja tam nie widzę żadnej różnicy. Bystry i ostry jak zawsze. I do tego wszystkiego jeszcze piękny całościowo, ja to dopiero mam – odpowiedział, szczerząc się jeszcze szerzej. – Idziemy spać? Powinieneś odpocząć. Porządny sen pozwoli ci trochę oczyścić umysł. 
– Snu nie odmówię – przyznałem, czując zmęczenie, oraz zawstydzenie. Miałem nadzieję, że jak wyjdę z łazienki, Haru będzie spał, no ale się myliłem. 
Haru chwicił moją dłoń – dopiero teraz dostrzegłem, jak małe miałem przy nim ręce – i delikatnie pociągnął mnie do łóżka. Zauważyłem, że traktował mnie bardzo delikatnie, ostrożnie, może niepewnie. I byłem nawet za to wdzięczny. Sam jeszcze nie do końca rozumiałem, jak działa to ciało. Ale czy chcę spać bez przytulania się do niego? Niekoniecznie. Byleby tylko zbyt mocno mnie nie tulił. 
Ku mojemu zaskoczeniu, Haru położył się na swojej połowie, nie przytulając mnie rok siebie. To było coś niecodziennego, ale to nawet było rozwiązanie. Ja go mocno nie przytulę, a i on, i ja będziemy zadowoleni. Zająłem miejsce za nim i trochę niepewnie przytuliłem się do jego pleców. Jeżeli tak bym wyglądał jako kobieta, to dobrze, że jestem mężczyzną. Przecież z takim wyglądałem to ja bym w ogóle nie miał szacunku i na pewno byłbym zbywany przez wszystkich. Wyglądam tak niepoważnie i nijako... I jak ja z takimi wąskimi biodrami dziecko urodzę? To jest w ogóle możliwe? Musi być, bo gdyby nie było, taka cecha u ludzi, zwłaszcza u kobiet by nie występowała, przynajmniej tak mi podpowiada logika. 

<Piesku? c:>