Byłem bardzo zmęczony i tak naprawdę dopiero przy nim to poczułem trochę tak, jakby wszystkie blokady puściły. A mój umysł pozwolił mi znów być na chwilę sobą.
Ukryty w jego ramionach odpłynąłem do krainy snów, czując spokój i bezpieczeństwo, którego potrzebowałem do spokojnego snu.
Rano, gdy się obudziłem, mój mąż był obok mnie, a więc to nie był sen, on tu naprawdę jest, chociaż dziś.
Na chwilę znów mam go przy sobie i teraz nie wiem, czy to dobrze, bo jakby się tak zastanowić to, gdyby go tu nie było i wrócił za dwa tygodnie, a ja wiedziałbym, że nie odejdzie, czułbym się podświadomie lepiej, teraz jednak wiem, że już niedługo, a konkretnie za kilka godzin znów mi zniknie, a ja będę czekał, bojąc się o każdy jego dzień i noc w piekle…
– Dzień dobry owieczko – Poczułem jego ciepłe usta na moim zimnym czole.
– Dzień dobry – Przywitałem się, patrząc w jego oczy, zbliżając się do jego ust, które połączyłem w namiętnym pocałunku, od razu poczułem jego dłonie na moich pośladkach, które mocno ścisnął, odrywając się od moich ust, dopiero gdy zabrakło nam powietrza.
Zadowolony oblizałem wargi, patrząc w jego rubinowe oczy.
– Czy moja piękna owieczka wreszcie się wyspała? – Zapytał, nie przestając ściskać mojej pupy, zachowują się troszkę jak wygłodniałe zwierzę, najwidoczniej komuś tutaj czegoś brakuje. A może po prostu cieszy się, że znów może mnie dotknąć, choć na chwilę.
– Wyspała się, chociaż zamiast spać, mogłem spędzić czas z tobą – Zauważyłem, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej.
– Skarbie jeszcze będziemy mieli czas, aby spędzić go razem, jestem tu dla ciebie i dzieci słyszałem, że z rana opuszczały dom Lailah też gdzieś poszła, chyba, mając dość negatywnej energii, która z mojego powodu się unosi – Bardzo się zmartwił z tego powodu, choć nie musiał, to był jego dom i miał prawo tu wrócić, kiedy chciał, a Lailah ona po prostu go toleruje, ale nie musi tu przebywać, kiedy on jest i dobrze to wiemy, co nie oznacza, że go nie lubi, po prostu Sorey jest demonem, a Lailah, będąc bardzo oddana Bogu. Po prostu musi zachować się tak, jak zachowałbyś się każdy anioł, poza mną, dla mnie nie ma znaczenia, kim jest mój mąż, kocham go i nic ani nikt tego nigdy nie zmieni.
– Hej skarbie nie przejmuj się, przecież wróciłeś do domu, do mnie, do dzieci nic więcej się nie liczy – Wyszeptałem, uśmiechając się do niego łagodnie. – Opowiedz mi, jak tam jest, zaprzyjaźniłeś się z kimś? Jak sobie tam radzisz i dlaczego w ogóle tu wróciłeś? Wolno ci tak było? Nie złamałeś jakichś zasad, które was wiązały? Nie chcę, żeby on mścił się na tobie, dlatego że wróciłeś tu z mojego powodu – To ostatnie zdanie powiedziałem bardzo cicho, patrząc niepewnie na jego twarz, bojąc się o niego. A co, jeśli ten jego przeklęty szef, o ile tak w ogóle można go nazwać, postanowi ukarać go za to, że szybciej stamtąd wyszedł? Co prawda powiedział, że dziś musi wracać, ale kto to wie, co może się wydarzyć, kiedy już tam wróci.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz