Jemu było naprawdę łatwo mówić, on się nie zmienił, cały czas jest wspaniały i przystojny. To ja się diametralnie zmieniłem, chociaż wedle jego wcześniejszych słów aż takiej zmiany we mnie nie ma. I nie wiem, jak ja to mam interpretować, czy to oznaczało, że wcześniej wyglądałem jak kobieta, czy teraz mam w twarzy jakieś męskie rysy? A może znów za dużo myślałem i coś sobie dopowiadałem? Sam nie do końca już byłem siebie pewien, co mam z tym wszystkim zrobić i jak to interpretować. A może właśnie nie powinienem tego interpretować? To wszystko było skomplikowane. Wszystko, czego chciałem, to podobać się mojemu mężowi, i dać mu szczęście postacią dziecka.
- Może przeniesiemy się do łóżka? Będzie nam wygodniej – zaproponował po chwili Haru, wybudzając mnie z zamyślenia.
- Tak, pewnie – odpowiedziałem, chcąc się podnieść z jego kolan, ale mój mąż nie pozwolił mi na to, sprawnie chwytając mnie w ramiona. Trochę mnie tym zaskoczył, i to na tyle, że nawet nie zdążyłem zareagować.
- W porządku? Chyba niepotrzebnie cię przeniosłem – odezwał się, zbytnio się martwiąc o mnie.
- Daj spokój, nie zrobiłeś mi krzywdy. Im więcej dotyku z twojej strony, tym lepiej, szybciej się przyzwyczaję do tego ciała – odpowiedziałem, zbliżając się do niego i opierając głowę jego klatkę piersiową i przymykając oczy. Byłem taki zmęczony, mocne koszmary niezbyt pozwoliły mi odpocząć. A teraz, najedzony, ciężko było mi utrzymać otwarte oczy.
- Za dużo na siebie bierzesz. Naprawdę nic nas nie goni, a dobrze by było, abyś dbał o swoją psychikę i słuchał się swojego ciała – uspokoił mnie, opatulając mnie kołdrą.
- Nie mam na to czasu, chcę ci już dać to szczęście, którego tak pragniesz – wymamrotałem, na wpół śpiący, tak właściwie to jedną nogą byłem w krainie Morfeusza.
Haru coś mi na to odpowiedział. Co dokładnie, nie byłem w stanie stwierdzić, ale słyszałem jego głos, jakby znajdował się gdzieś daleko, albo za jakąś naprawdę grubą ścianą.
Nie wiem, ile czasu drzemałem, ale za to doskonale wiedziałem, co mnie obudziło; trzask tłuczonego szkła i zduszony, kobiecy krzyk. Od razu otworzyłem oczy, podnosząc się do siadu i rozglądając się dookoła. Haru już podniósł się z łóżka i pomagał służącej w posprzątaniu potłuczonych kubków oraz talerzy. Co tu się właśnie wydarzyło? Czemu to leży na ziemi? Skąd ten krzyk? Stało się coś?
- Przepraszam najmocniej, ja byłam pewna, że widzę świętej pamięci panienkę Kambe. Panicz jest strasznie do niej teraz podobny – odpowiedziała kobieta, nerwowo sprzątając bałagan.
- Nic się nie stało – wymamrotałem, przecierając zmęczone oczy. Chyba za długo nie spałem, inaczej oczy by mnie nie bolały aż tak. Oj, tak gwałtownych pobudek to ja nie lubiłem, no ale z tym faktem nic nie mogłem zrobić. Domyślałem się, że ona nie zrobiła tego celowo, chociaż jej powód był zaskakujący. Była jedną z niewielu służących, które pamiętają moich rodziców, no ale czy ja byłem aż tak podobny teraz do mamy? Nie wydaje mi się. Moje wspomnienia o jej osobie nie są najwyraźniejsze, ale doskonale znałem jej twarz z portretów i to nie jest możliwe, bym wyglądał jak ona. Ona była piękna, i kobieca, a ja z tymi określeniami niewiele miałem wspólnego.
<Piesku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz