czwartek, 29 maja 2025

Od Mikleo CD Soreya

Planowanie podróży naprawdę mnie odprężyło, miło było znów poczuć się jak kiedyś, wolny i do tego bardzo szczęśliwy, już nie mogę się doczekać chwili, w której to wraz z mężem wyruszymy w podróż, zwiedzając wspólnie świat.
Czekając na powrót Hany i Haru usłyszałem wesołe szczekanie Psotki, która bardzo mnie zainteresowało, rzadko kiedy szczekała tak wesoło, a więc ktoś musiał wrócić do domu, tylko kto? Dzieci jeszcze mają zajęcia, a więc kogo tak wesoło wita Psotka?
Ruszyłem w stronę podwórka, dostrzegając Banshee, która witała się z Psotką.
– Banshee Co ty tu robisz? Mówiłem mu, żeby cię tu nie wysyłał – Ciężko westchnąłem, podchodząc do ogara, piekielnego witając się z nim. – Róża piękna – Dodałem, to bardziej do siebie niż do zwierząt mimo wolniej uśmiechając się na widok pięknej czarnej róży, której na ziemi raczej bym nie znalazł.
Milczałem przez chwilę, drapiąc Banshee za uchem uważnie, przyglądając się czarnej róży.
– Banshee podziękuj mu za róże i poproś, aby skupił się na sobie, ma zaopiekować się sobą i tobą, a mną nie powinien się przejmować – Zwróciłem się do samicy, widząc po jej pyszczku, że uważa tak samo, a więc to z moim mężem jest problem, bo zamiast skupić się na pracy myśli o mnie, a to bardzo źle. Mógł tutaj nie wracać, wtedy nie zobaczyłby mnie takiego słabego i załamanego z drugiej jednak strony dzięki temu, że wrócił, ma wreszcie uleczoną ranę, a przecież to też było bardzo ważne.
– Powiedz mu, że opuszczamy dom, na kilka dni wyruszamy z dzieciakami w podróż, niech cię tu nie wysyła, bo nas i tak tu nie będzie, pilnuj go i dbaj o niego, bo to on jest najważniejszy i w największym niebezpieczeństwie – Dodałem, wiedząc, że ogar myśli i czuję tak samo, tylko Sorey za bardzo panikuję, przecież wczoraj tu był, wiedział mnie całego i zdrowego, a dziś już wysyła do mnie Banshee? Zdecydowanie przesadza, nic złego się nie dzieje i niech w końcu sobie to uświadomi.
– Wracaj do niego, pozdrów go, zapewnij, że wszystko jest z nami dobrze i nie pojawiaj się tu więcej – Poleciłem, mając nadzieję, że już jej tu nie zobaczę, z resztą i tak kilka dni nas nie będzie, a więc może, kto wie, nie wyśle jej tu ponownie, tak w sumie byłoby najlepiej.
Suczka ostatni raz przytuliła się do mojej dłoni, nim ruszyła do domu, do swojego pana, który został tam całkiem sam.
Odprowadziłem Banshee spojrzeniem, wracając do domu, gdy zniknęła mi z pola widzenia.
– Choć Psotka damy jeść – Zawołałem do siebie suczkę, którą nakarmiłem, wracając do pakowania najpotrzebniejszych rzeczy, musząc pomyśleć o posiłkach, które przydadzą się w czasie podróży.
– Może ci pomogę? – Usłyszałem głos Lailah, która była bardzo chętna do pomocy.
I chociaż mogłem to wszystko zrobić sam, chętnie przyjąłem jej pomóc, mogąc porozmawiać, a to w tej chwili całkiem mi odpowiadało.
Zazwyczaj mówić nie lubiłem, ale dziś potrzebowałem tego, jak niczego innego.
Mój mąż tak dużo gadał, że chyba nauczył mnie rozmawiać lub więcej słuchać, a to wiele zmieniło w moim życiu.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz