czwartek, 15 maja 2025

Od Mikleo CD Soreya

Cieszyłem się, że miałem go przy sobie, chociaż na jeden dzień na chwilę, wystarczyło, abym mógł poczuć trochę radość, spokoju i miłości. A właśnie tego wszystkiego mi brakowało, dobrze, że chociaż przez chwilę znów mam go u swego boku.
Ta chwila mogłaby trwać wieczność, mógłby już nie odchodzić, oczywiście poradzę sobie bez niego, bo przecież nie będę miał wyjścia, co nie oznacza, że nie będę cierpiał, będę się starał, jak tylko mogę, aby nie zaprzątać mu głowy moją osobą.
Musiałem się zachowywać, nie pokazując po sobie żadnych emocji, nie to złe stwierdzenie, okazywałem emocje, ale tylko te związane z radością.
Chciałem się teraz cieszyć każdą chwilą, aby nie okazywać smutku, który przypomni mi o tym, że kochana mi osoba niedługo odejdzie, pozytywna myśl wiąże się jedynie, z tym że to na dwa tygodnie, a więc szybciej wróci do mnie, nim zdążę nawet pomyśleć… A to mimo wszystko jakoś mnie pociesza.
– Nad czym się tak zastanawiasz? Miałeś się nie martwić – Usłyszałem, już doskonale, wiedząc, że on słyszy moje myśli. I choć bardzo staram się je ukrywać, chyba myślałem za głośno, a tak być nie powinno, nie powinien słuchać, moich myśli na coś się umawialiśmy.
No, chyba że moje myśli krzyczą, wtedy faktycznie może być mu trudne nie słyszeć moich myśli.
– Wybacz, ciężko jest mi o tym nie myśleć, gdy wiem, że już dziś wieczorem znów odejdziesz – Wyjaśniłem, zastanawiając się, czy dobrze robię, mówiąc mu o tym, może w tej chwili próbować mnie pocieszyć, zmienić moje postrzeganie, zrobić, cokolwiek, abym nie myślał o tym negatywnie, a niezbyt bardzo się o niego nie martwił.
Cóż, ciężko jest się nie martwić, kiedy wiesz, że on tam na dół zejdzie i nie daj Boże, coś złego mu się wydarzy, a myśl o tym naprawdę mnie przeraża…
Mam nadzieję, że te dwa tygodnie minął szybciej, niż zdążę zauważyć jego nieobecność.
Sorey ucałował mnie w czoło, mocniej przytulając.
– Nie myśl o tym skarbie, coś mi obiecałeś prawda? Nie możesz się przejmować, nie możesz o mnie myśleć. Nie, kiedy masz na głowie dwoje dzieci, które na pewno potrzebują twojej uwagi.
Dzieci, tak oczywiście, że mnie potrzebują, wiedziałem o tym i robiłem wszystko, aby dać im to, czego potrzebują, chociaż przyznam, nie jest to proste nasze dzieci, odkąd nie ma taty, próbują wejść mi na głowę, raz już to przeżyłem, gdy Sorey zmarł. Merlin wtedy całkowicie się zmienił, zabrakło mu taty, którego tak bardzo potrzebował, a którego ja mimo wszelakich chęci nie potrafiłem zastąpić. Ba, wtedy nawet ja nie byłem dobrą matką dla naszych dzieci. Czasem zastanawiam się, czy tak naprawdę dobrym pomysłem było posiadanie dzieci, oczywiście nie uważam, że byliśmy złymi rodzicami i dalej złymi nie jesteśmy, po prostu myślę, że moglibyśmy lepiej ich wychować, aby nie zachowywały się tak, jak zachowują się dziś, gdy nie ma ich taty.
– No tak, masz rację, mam obowiązki i muszę się na nich skupić – Przyznałem mu rację, obserwując otoczenie, wyczuwając demony, które obserwowały nas, mimo że tak naprawdę nie musiały. – Wiesz, tak się zastanawiam, może odbierzemy dzisiaj dzieci ze szkołę? – Zaproponowałem, myśląc, że i dzieci, i mój mąż ucieszą się, gdy znów się, chociaż na chwilę zobaczę.

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz