I oczywiście znowu wyszło na moje, mimo, że tak za bardzo tego nie planowałem. Byłem gotów zaakceptować tę jego brodę, jednakże pod odpowiednimi warunkami, a że były one wymagające, to już nie moja wina. Chyba się za bardzo przyzwyczaił do tego, że za wiele od niego na co dzień nie wymagam, i jak już jakieś wymagania się pojawiły, to tak niezbyt chce mu się je spełniać... cóż, nie moja to wina. Przynajmniej dzięki temu będę miał pięknie ogolonego męża. Tak czy siak, na wygranej pozycji jestem ja. Znów.
Zadowolony czekałem, aż mój mąż do mnie wróci tylko po to, by mógł mnie wziąć w swe ramiona i zanieść do łóżka. Z parapetu do łóżka daleko nie było, ale mój ukochany miał tak dużo siły, że trzeba by ją jakoś wykorzystać. Raczej dzisiaj specjalnych planów nie mieliśmy, poza tym, by spędzić miło czas. Jutro znów wraca do pracy, i nie będzie go całą noc. I tak jeszcze przez najbliższe dwa tygodnie... Czy trzy? Sam już nie wiem. Trochę ostatnio te dni wyglądają dla mnie tak samo i wszystko mi się miesza.
– No i jestem – usłyszałem jego zadowolony głos, a kiedy odwróciłem głowę w jego stronę zauważyłem od razu tę przepiękną, gładką twarz.
– I czy nie lepiej? – spytałem, uśmiechając się do niego zadowolony.
– Oczywiście, że lepiej, bo mogę cię pocałować – odpowiedział, nachylając się do mnie i zaraz wpił się w moje usta zachłannie, jakby nie całował mnie od wieków.
– Jakbyś trochę się poświęcił, też byś mógł mnie całować – zauważyłem, oplatając ręce wokół jego karku. – Musiałbyś się tylko powstrzymywać od pocałunków przez kilka dni, i regularnie o tę brodę cały czas dbać.
– To już wolę ją raz na jakiś czas golić i całować cię cały czas – odparł, chwytając mnie w swoje ramiona. Nic mu nawet nie musiałem. O tym mówić, sam na to wpadł. Naprawdę jest domyślny.
– Wspaniale by było, gdybyś jeszcze się z tym goleniem pilnował, a nie, bym to ja ci o tym cały czas przypominał – dodałem odrobinkę kąśliwie. Cóż mogę rzec, było to trochę męczące, mówić mu o rzeczach, o których powinien mieć pojęcie. Trochę jak z dzieckiem. I co to będzie, jak już będziemy mieć własne dziecko? Dziecku będę musiał przypominać o myciu zębów, a jemu o goleniu się, i tak będą wyglądać nasze poranki.
– Nie można za dużo ode mnie wymagać – wyszczerzył się głupio, kładąc mnie na łóżku.
– Uwierz mi, to naprawdę nie są wielkie wymagania. Rzekłbym, że są podstawowe – powiedziałem, opatulając się kołdrą. Co jak co, ale tak w samej koszuli mi tu chłodno było.
– Będę miał to na uwadze – stwierdził, ale tak jakoś mu niezbyt uwierzyłem.
– Uwierzę, jak zobaczę efekty – odparłem, wyciągając ręce w jego stronę, dając mu tym samym znać, że ma tu się położyć obok, bym mógł się wtulić w jego gorące ciało i tak sobie przeleżeć kolejne godziny.
– Postaram się dla ciebie – powiedział, bezbłędnie odczytując mój gest. – Coś do jedzenia chcesz?
– Przed chwilą jadłem. Spokojnie, z głodu nie umieram – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie. – Zastanawiałeś się w ogóle nad imionami? – dodałem, chcąc porozmawiać o przyszłości.
– Imionami? Dla dziecka? Nie za szybko na takie rzeczy? – zapytał rozbawiony, tuląc mnie do siebie.
– Pogdybać zawsze można, a teraz za wiele do roboty nie mamy – stwierdziłem, poprawiając swoją koszulę tak, by jak najwięcej zakrywała, bo po prostu zimno mi było.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz