niedziela, 11 maja 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Jego pytania, a raczej ich natłok, trochę mnie rozbawiły. Zwykle to ja przecież gadałem tak dużo, przez co się gubił i nie potrafił zapamiętać tego, o co zapytałem. To niesamowite, jak to się teraz odmieniło. Gładziłem jego włosy, jeszcze przez chwilę przyglądając się jego twarzy, której tak dawno nie widziałem. Co prawda, patrzyłem na nią przez całą noc, ale to mi nie wystarczyło. I ja po tym mam wrócić tam na dół? Nie będę potrafił. Jeszcze została mi połowa czasu... Naprawdę mi się to nie podoba. 
– Zadawanie mnóstwa pytań na raz to moja domena – odpowiedziałem rozbawiony, nie przestając gładzić jego pleców. 
– Wybacz, jestem po prostu ciekaw, jak ci się tam żyje – wyjaśnił, uśmiechając się przepraszająco. 
– Bez ciebie? Okropnie. Robię tylko to, co muszę i zamykam się w pokoju. Albo trenuję z Banshee. Z nikim nie nawiązałem zbytniej relacji, i na tym chyba to pozostanie. Wiem, że nikomu nie mogę tam ufać – wyznałem, bawiąc się jego włosami. Jakie one były mięciutkie, i cudowne... Jak on to robi, że są takie miękkie? Moje nie dość, że strasznie mi urosły przez ten czas, to jeszcze są takie okropne i szorstkie. 
– A dlaczego tu jesteś? Możesz tu w ogóle być? Nic ci się nie stanie? – pytał dalej, strasznie zmartwiony. 
– Dzięki temu, że byłeś nagabywany przez jednego z tych idiotów, to udało mi się uzyskać przepustkę. I tak wpierw musiałem poczekać, aż się tam wszystko unormuje, a jak sytuacja stała się stabilna, od razu się do ciebie udałem. Nic nie będę musiał odrabiać, nie poniosę żadnych konsekwencji, nie martw się o to. Ja się z kolei martwię o twoje wczorajsze słowa, że demony mnie oszukały, i że się zbliżają. Jeżeli faktycznie mnie oszukały, mógłbym to wykorzystać i wcześniej się wydostać z tego paktu – odpowiedziałem, poruszając już ważniejsze problemy. Wbrew pozorom, za dużo czasu nie mieliśmy, dlatego im więcej zrobimy teraz, tym lepiej. – Naprzykrzają ci się jakoś? Niepokoją cię? 
– Był tylko jeden taki... ale Banshee się nim zajęła, więc o nim musiałeś skądś wiedzieć. A jak chodzi o resztę, to po prostu czuję, że są gdzieś blisko, ale jeszcze żaden mnie nie zaczepiał. Ani dzieciaków, z tego co wiem – wyjaśnił, na co pokiwałem powoli głową. Czyli nic, co mogłoby być na moją korzyść. 
– Jeżeli są zbyt blisko, mogę z nimi pogadać na ten temat – zaproponowałem, gładząc ten jego chłodny policzek. Oczywiście zawsze byłem za ciepłem, ale po tych wszystkich latach stęskniłem się za jego chłodem. Pewnie gdyby nie to przywiązanie do Miki'ego i do tego świata, być może bym się tam na dole odnalazł, dał temu szansę. A tak nawet nie chciałem próbować. Nie mogłem spróbować. Demony to mistrzowie pokus, zaraz bym się w jeden zadużył, a tego bym sobie nigdy nie wybaczył. To Miki jest moją jedyną, prawdziwą pokusą, i to musi pozostać już na zawsze. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz