Czy ja chciałem coś jeszcze zrobić? Było wiele rzeczy, które chciałbym z nim zrobić, a których mogłem zrobić teraz, czas nam na to wszystko nie pozwalał, a więc pozostało jedynie cieszyć się swoją obecnością, która już niedługo zostanie rozerwana na kilka tygodni.
– Chcę po prostu z tobą być, niczego więcej nie oczekuję – Wyznałem, przytulając się do niego, chciałem spędzić ten czas najlepiej, jak się dało, bo doskonale wiedziałem, że już się nam on kończył, jeszcze tylko kilka godzin i znów zobaczę go dopiero za dwa tygodnie, o ile nie zostanie oszukane, bo choć bardzo wierzę w umowę, którą podpisał z demonem, podświadomie czuję, że był w stanie go oszukać jak każdy demon…
– Skoro tego chcesz, tak też się stanie – Wyszeptał, całując czubek mojej głowy.
Uśmiechnąłem się do niego ciepło, trwając u jego boku sekundy minuty i godziny rozmowa nie była potrzebna, najważniejsze było to, że byliśmy razem, niczego więcej tak bardzo w tej chwili nie pragnęliśmy, jak po prostu siebie.
– Muszę już wracać, nie chcę się spóźnić, nie wiem, jakie mogłyby czekać mnie z tego powodu konsekwencję – W pewnej chwili Sorey przerwał ciszę, a ja, nie walcząc, nie dyskutując, kiwnąłem łagodnie głową, wiedząc, że musi odejść, bo tak będzie lepiej dla nas wszystkich.
– Bądź dzielny, dbaj o nasze dzieci, dbaj o siebie i czekaj na mój powrót, wrócę szybciej, niż zdążysz pomyśleć – Obiecał, łącząc nasze usta namiętnym pocałunku.
– Będę, obiecuję – Wyszeptałem, patrząc mu głęboko w oczy.
Mój mąż kiwnął głową, idąc pożegnać się z dziećmi, których znów nie będzie widział kilka tygodni, miesięcy, a nawet lat…
To wszystko było bardzo ciężkie, gdy nasze spojrzenia po raz ostatni się spotkały, a on odszedł, musząc iść w swoją stronę…
Pożegnanie z nim było bardzo trudne chyba trudniejsze niż te dwa tygodnie temu, mimo szczerych chęci odczuwałem ból, gdy tylko widziałem, jak odchodzi, chciałem udawać silnego, choć w rzeczywistości serce płonęło z żalu i nic nie potrafiłem z tym zrobić.
Sorey czuł to samo, wiedziałem to, bo pakt zawarty pozwalał nam na to.
Mężczyzna odwrócił się ostatni raz w moją stronę, uśmiechając najcieplej, jak tylko potrafią, poruszył ustami, przekazując mi słowa, które mimo dźwięku rozbrzmiały w moich uszach.
– I ja ciebie też kocham – Wyszeptałem, widząc, jak znika mi z pola widzenia.
Znów odszedł, znów zostawił mnie samego, a ja, czując smutek i ciężar naciskający moje serce, musiałem zebrać się w sobie, musiałem wziąć kilka głębokich oddechów, aby być silnym, obiecałem mu to, obiecałem, że będę silny, że dobrze zaopiekuję się naszymi dziećmi i sobą.
Nie zawiodę go, jest moim wszystkim i dlatego zrobię dla niego wszystko, nawet jeśli czasem jest to trudniejsze, niż, kiedykolwiek w życiu mogłem podejrzewać.
Jestem słaby psychicznie, ale dla niego zrobię wszystko, aby go nie zawieźć, nie mogę tak jak i on nigdy nie zawiedzie mnie i wiem to doskonale.
Ocierając samotną łzę, spływającą po policzku ruszyłem do domu, do dzieci i Lailah, zachowując się najlepiej, jak tylko potrafiłem, bez łez, bez smutku i żalu muszę przeżyć ten dzień, jak i każdy następny, wyczekując powrotu ukochanego męża…
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz