środa, 21 maja 2025

Od Mikleo CD Soreya

Mój mąż miał rację, powinienem być bardziej asertywny może, dzięki temu dzieci byłby bardziej mi posłuszne? Tego nie wiem, mogę jedynie przypuszczać.
Sorey, chociaż na chwilę naprostował nasze dzieci, dając im szlaban na wychodzenie z domu, a to mogło oznaczać, że gdy on wróci na swoją misja do piekła, ja będę codziennie wysłuchiwał ich zażaleń i błagań, które nie skończą się aż do mojego ugięcia się pod ciężarem ich nacisków.
Nasze dzieci nie odezwały się całą drogę, wiedząc, że z tatą nie wygrają szkoda, tylko że mnie tak nie słuchają, to znaczy, może gdybym był bardziej stanowczy, kto wie, może wtedy by się bardziej słuchały, w tej chwili niestety nie mam takiego posłuchu, jak Sorey.
Po powrocie do domu Hana i Haru od razu chcieli pójść do swojego pokoju obrażeni na tatę i na mnie za to, że przeszkodziliśmy im w pójściu do znajomych.
– Chwileczkę chcecie dzisiaj coś zjeść? – Sorey powstrzymał nasze obrażone pociechy, przed zniknięciem w swoich pokojach, zadając im proste pytanie.
– A co dziś jest na obiad? – Od razu odpowiedzieli ewidentnie, chcąc coś zjeść, a ja nic dla nich nie miałem, nic nie przygotowałem, a on już im proponuje jedzenie.
– To, co sobie sami zrobicie – Stwierdził, rzucając im to poważne spojrzenie, z którym nie dało się wygrać.
– Co? – Oboje spojrzeli to na mnie to na swojego tatę, marszcząc brwi ewidentnie niezadowoleni z wypowiedzianych przez niego słów.
– Nieco tylko słucham to po pierwsze, a po drugie macie zdrowe rączki? Macie, więc najwyższa pora zacząć sobie gotować obiady, mama nie jest służącą, nie musi wam usługiwać – Nie do końca zgadzałem się z mężem, przecież i tak robię obiad, a więc w czym problem? Oczywiście wiem, że mogą sami wszystko robić, ucząc się wszystkiego na własnych błędach i na pewno przyjęcie na to czas jednak, czy ten czas już nadszedł? Myślę, że jeszcze nie, mają czas, w końcu się nauczą.
– Sorey nie muszą robić obiadu, ja im zaraz coś przygotuję – Zwróciłem się do męża, kładąc dłoń na jego ramieniu.
– No właśnie mama robi takie dobre obiady – Haru od razu odpowiedział, podlizując się mi troszeczkę, a ja? Ja naiwny jak zawsze dałbym się nabrać.
– Nie, nie ma wykorzystywania mamy – To pierwsze zdanie skierował do dzieci po chwili, odwracając się do mnie. – A ty nie broń ich i nie wtrącają się w to, co do nich mówię – Upominał mnie, rzucając to poważne spojrzenie, które nawet mnie potrafiło zmrozić.
Kiwnąłem posłusznie głową, nie mówiąc już nic, niech Sorey ich ustawi, niech powie, co powiedzieć chcę, a ja nie będę się wtrącać, niekiedy on mówił.
Dzieci nie były zadowolone, ale czy miały wybór? Niekoniecznie, ojcu się nie postawią, wiedzą, że to na niego nie podziała, poczekają, aż wróci do piekła, wtedy uderzą we mnie z podwojoną siłą, chcąc, abym zniósł zakaz taty i może bym to zrobił, gdybym nie wiedział, do czego jest w złości zdolny ich tata.
A lepiej, aby oni tego nie wiedzieli…

<Pasterzyku? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz