piątek, 16 maja 2025

Od Daisuke CD Haru

 Jemu było łatwo mówić, on nie miał zbyt wielu obowiązków w domu, ale ja już tak. Zresztą, dzisiejszego wieczoru chciałem wypić miksturę, która to tak strasznie mnie zmieni. Im wcześniej wypiję, tym szybciej przyzwyczaję do nowości w moim ciele, no i szybciej będziemy mogli starać się od dziecko. Do moich dwudziestych dziesiątych urodzin pozostało mało czasu, zatem przed nimi poród nie nastąpi, ale miałem nadzieję, że przed trzydziestką już nam się uda. Im później, tym gorzej, a ja nie chciałbym, by nasze dziecko urodziło się z jakimiś nieprawidłowościami. Na pewno będę miał problemy z wychowaniem zdrowego dziecka, więc co to by było z chorym... I dla mnie i najpewniej dla niego byłoby to męczące. 
Zapaliłem świeczkę i zacząłem przebierać się w swoje rzeczy, na tę chwilę odkładając kąpiel. Umyję się w domu, teraz inne rzeczy są ważniejsze. Nie miałem także pasującej na mnie koszuli, musiałem ubrać i odpowiednio ułożyć jedną z tych, którą uszykował dla mnie Haru. Gdybym tylko obudził się nieco wcześniej... on mnie z kolei zaskoczył, czym on się tak zmęczył, że zasnął? A może był znudzony? Nawet jeżeli był tylko znudzony, a nie zmęczony, powinien się obudzić wcześniej. Teraz już i tak za późno na gdybanie, powinniśmy się streszczać. 
– Idę szykować konie i lepiej, żebyś był na dole na czas – odpowiedziałem, biorąc leciutką torbę w jedną rękę, a lampę w drugą. Może i on wszystko widział idealnie, ale ja mam swój zwykły, słaby, ludzki wzrok, a na schodach nie chciałbym się zabić. Nie teraz. Jeszcze nie dałem mu dziecka, by móc odejść spokojnie z tego świata. 
Na swoje szczęście nie spotkałem jego wuja na dole, najwidoczniej staruszek gdzieś na noc wybył, albo nie chciał mi się ujawnić. Nieważne, które z tego jest właściwe, ja byłem rad. Założyłem ciepły płaszcz, ubrałem buty i wyszedłem do stajni. 
Osiodłanie koni nie zajęło mi dużo czasu. Na szczęście Haru się mnie posłuchał, i nim skończyłem, zjawił się w stajni. Chociaż tyle dobrego. Chyba widział, że jestem poddenerwowany i nie chciał mnie zdenerwować jeszcze bardziej. 
– Trafisz w ogóle po ciemku do rezydencji? – spytał niepewnie, podchodząc do mnie i przytulając się do moich pleców, trochę mi tym samym utrudniając robotę. 
– Niezbyt. Ale Ignis trafi – powiedziałem pewnie, odwracając się w jego stronę. – Gdybyś miał własnego wierzchowca, odpowiednio wytrenowanego, też mógłbyś mu tak ufać. 
– A Rain by nie trafiła do domu? – spytał, zerkając na klacz. 
– Sama? Stąd może by dała radę wrócić, kilka razy tutaj byliśmy i pewnie już zapamiętała tę drogę. Ale z całkowicie nowego miejsca pewnie miałaby problem. Jestem kochanym koniem, opanowanym, dobrym do nauki dla początkujących. Jest inteligenta, ale w inny sposób, niż Ignis – wyjaśniłem, wsiadając sprawnie na swojego wierzchowca. – Jedziemy? Mam plany na dzisiaj – pospieszyłem go trochę, chcąc już ruszyć. 
– Niech zgadnę, musisz pracować – Haru westchnął ciężko, idąc w moje ślady. 
– To prawdopodobnie też, jednakże to nie jest moim głównym celem. Dzisiaj chciałbym wypić eliksir – wyznałem mu, kiedy Ignis sam ruszył w stronę domu. Coś czułem, że chciał się pokazać, jaki to nie był mądry. Cwaniak. 
– Czekaj, co? Już teraz? Zastanowiłeś się nad tym poważnie? Jesteś pewien, że jesteś gotów? – zapytał, jakiś taki niepocieszony. A to nie on nie mógł się doczekać, kiedy zostanę kobietą? Kiedy będziemy mieć dziecko? Trochę go nie rozumiałem. 
– Bardziej gotowy nie będę. Jestem w takim wieku, że im dłużej czekamy, tym gorzej. Tylko ciebie nie rozumiem... jeszcze wczoraj twierdziłeś, że nie możesz się doczekać, aż mnie zobaczysz jako kobietę. Coś się zmieniło? – spytałem, zmartwiony faktem, że po tych wszystkich przygotowaniach nie będzie mnie chciał.

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz