Jaki on był leniwy... I czym się ten mój biedaczek tak zmęczył? Wczorajszym dniem? No na pewno. Pokręciłem z niedowierzaniem głową, ale oczywiście wstałem, nie mając z tym żadnego problemu. Jak się trochę pokręcę i poruszam po pokoju, nic złego mi się nie stanie, a wręcz przeciwnie. Od leżenia tylko na wadze przybieram, jestem tylko człowiekiem, nie mam tak cudownego metabolizmu jak on, a już wkrótce to w ogóle będę chodzącą beczką. Już tyle przygotowałem, i się nastawiłem, że teraz naprawdę głupio byłoby zrezygnować z tego dziecka. Zresztą, nie raz widziałem te ogniki w jego oczach, kiedy wspominał o dziecku, że nie mógłbym mu go nie dać.
– Naprawdę ci się chce? – zapytał rozbawiony, obserwując moje poczynania z uwagą.
– Musi mi się chcieć, mój drogi. Bo jak mi się nie będzie chciało, to tobie tym bardziej i nikt tego nie zrobi – odparłem, wpierw wybierając ubrania do drogi. – Miałeś mi załatwić jakieś spodnie – przypomniałem mu, trochę niepewnie zerkając na te, w których przyjechałem. Już raz je założyłem, na pewno więc zdążyły się jakoś ubrudzić, no ale co miałem innego zrobić? Założyć jakieś z tego miejsca? Przecież tu wszystkie były na mnie za duże. Pytanie brzmi, czy mam wyglądać głupio, czy założyć te spodnie raz jeszcze? Bo szczerze wątpiłem, by Haru w tej chwili się chciało jechać do miasta, by kupić mi nową parę.
– A co jest złego w tych, w których przyjechałeś? Nie są niczym ubrudzone, uważałem na to – odparł, nie widząc w tym niczego złego.
– Miały kontakt ze światem zewnętrznym, dlatego na pewno są brudne, tylko tego nie widać – odparłem, na co Haru tylko westchnął głośno.
– Miałeś je na sobie tylko raz, i to nie jakoś bardzo długo. Nic się nie stanie, jak założysz je drugi raz. Po dotarciu do domu od razu je możesz zdjąć – odpowiedział, oczywiście nie przejmując się za bardzo niczym. A ja nie miałem wyjścia, jak tylko się z nim zgodzić. To był jednak ostatni raz, kiedy to nie sprawdzam tego, jak nas spakował.
Nic nie powiedziałem, tylko przygotowałem strój dla siebie, dla niego, schowałem to, co schować miałem, no i właściwie temat był skończony. Dwadzieścia minut? No, może niecałe trzydzieści, ale to tylko dlatego, że się ociągałem i dwadzieścia razy upewniałem się, że wszystko było spakowane, i z pokoju, i z łazienki. Nie mogłem w końcu doprowadzić do tego, by nie zabrać ze sobą jakiegoś kosmetyku. Kiedy my się tu jeszcze raz pojawimy? Ja nie wiem, nie chcę się za bardzo pokazywać w formie kobiety, ale Haru mógłby doglądać remontu. Tylko, czy by mi zabrał moje rzeczy? No nie byłbym tego taki pewien.
– Gotowe. Wszystko, co teraz musimy zrobić, to się przebrać – obwieściłem, uśmiechając się łagodnie.
– To może po obiedzie? – zaproponował, wyciągając swoje dłonie w moją stronę.
– Nie chce ci się za bardzo, co? – odparłem, unosząc jedną brew.
– Jest jeszcze tak wcześnie... niedawno przecież końmi się zajmowaliśmy. Dopiero co się obudziliśmy. Mamy jeszcze czas na spędzenie go spokojnie i leniwie – wyszczerzył się głupio, zachęcając mnie gestem do zajęcia miejsca obok niego.
– Leniwie? Jesteś pewien, że chcesz ten czas spędzić leniwie? – zapytałem, podchodząc do niego i zaraz usiadłem na jego biodrach, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej, uśmiechając się niewinnie.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz