Przygryzłem wewnętrzną stronę policzka, po jego słowach czując jeszcze większą niepewność. Czemu tak bardzo na mnie naciska? Czemu nie może po prostu zaakceptować faktu, że chcę dać mu dziecko, o którym przecież marzy? Tyle dla niego przygotowałem, że teraz nawet głupio byłoby zrezygnować. Zresztą, nie mógłbym rezygnować. Byłby mną zawiedziony, a nie chciałbym zobaczyć zawodu w jego oczach. U każdej innej osoby by mi to nie przeszkadzało, ale u niego? Nie pozbierałbym się z tego.
– Na szczęście jesteś ty, i masz w sobie tyle miłości, że naszemu dziecku nigdy jej nie zabraknie – powiedziałem, dalej się trzymając swojego. Nie miałem pewności, czy to dziecko pokocham, owszem, ale jeżeli tak się wydarzy, to dopilnuję, by nie było to po mnie widoczne. A Haru już załatwi całą resztę, jest tak ekspresyjny i kochany, że dziecko będzie miało z nim wspaniale. Ja zawsze mogę być tym nieco bardziej wymagającym, surowym rodzicem, on tym bardziej kochanym i łagodnym. Idealna równowaga.
– To nie jest rozwiązanie – odpowiedział, mocniej ściskając moją dłoń. A to było miłe. Jego ciepło zawsze będzie dla mnie zbawienne.
– Właśnie, że jest. Będzie w lepszej sytuacji, niż ja. Naprawdę uważasz, że nie byłbym w stanie pokochać własne dziecko? – zapytałem po chwili zastanowienia. On od razu założył najgorsze, a przecież zna mnie najlepiej. Środowisko ma największy wpływ na kształtowanie człowieka, a skoro mnie wychowywała w dużej mierze kobieta, która swojego dziecka nie kochała, czy mi też to grozi? Poczułem nieprzyjemny uścisk w żołądku. Więc uważa, że byłbym w stanie stać się jak babka, i w przyszłości wynająć zabójcę na własne dziecko. Nerwowo zagryzłem wargę. Teraz jestem mocno rozbity.
– Jeżeli nie chce się dziecka, tej miłości może zabraknąć. I tylko z tego powodu tak uważam, dlatego tak wiele od ciebie zależy – wyjaśnił, unosząc moją dłoń, by ucałować jej wierzch. Skoro chcę to zrobić dla niego, to więc wychodzi na to, że chcę ogólnie dziecka. I oczywiście będę się starać je kochać. Na swój sposób, czyli trochę beznadziejny, ale tak czy siak będę się starać.
– Chcę. Dla ciebie, ale chcę – powiedziałem cicho, siląc się za jeden z ładniejszych uśmiechów, na jaki było mnie stać.
– Twój zapach mówi mi co innego – odparł, nie spuszczając ze mnie swoich oczu.
– To ty we mnie wywołałeś jakieś niepewności. Niepotrzebnie gadasz. Powinieneś zaakceptować to, co chcę ci dać, i że chcę cię uszczęśliwiać. Każdy normalny człowiek by to doceniał, a ty to podważasz – odpowiedziałem, lekko zdenerwowany. Pierwszy raz mam do czynienia z takim człowiekiem, jak on, i nie zawsze go rozumiem.
– Każdy normalny patrzy na szczęście swojej drugiej połówki – odpowiedział, dalej wywierając na mnie tę presję.
– Dokładnie. Ja patrzę i widzę, że chcesz dziecka. I dlatego chcę ci je dać – odparłem, doskonale wiedząc, że muszę brnąć w zaparte i to, co sobie ustaliłem, doprowadzić do końca. Dzisiaj wieczorem eliksir, szybko się się przyzwyczaić, i czas działać. Tak, tego powinienem się trzymać, starego planu, nad którym tyle siedziałem. Stare plany, pewne plany, są najlepsze. – Nie będę tego roztrząsać. Plan był taki, że spróbujemy, i tego się trzymamy. Chcę twojego dobra, to jest wyznacznik mojego szczęścia – odpowiedziałem, starając się zabrzmieć jak najpewniej. To jego wina. Zaczął gadać i teraz sam nie wiem, czy się we własną babkę nie zmienię.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz