Nie mogłem już spać, czując narastające przerażenie, co jeśli on tam zginie? Co, jeśli ta rana była na tyle poważna, aby już nigdy się nie wybudził? Ta myśl naprawdę mnie przerażała. I co ja mam teraz zrobić? Byłem strasznie zaginiony i przerażony w głowie, mając już najgorszy scenariusze.
Bałem się o niego i tak bardzo chciałem w tej chwili przy nim być upewnić się, że wszystko z nim w porządku tak strasznie się o niego bałem.
~ Panie chodź jest twoim wrogiem, miej go w swojej opiece – Prosiłem, myśląc o nim, czując ból, które narastał, ściskając mój żołądek, od początku wiedziałem, że to zły pomysł, że tak naprawdę nie powinienem go puszczać do piekła, teraz go stracę, jak ja sobie z tym poradzę? Jakie sobie bez niego poradzę…
Łzy płynęły po moich oczach, a umysł podsuwał najgorsze scenariusze, wywołując większy ból psychiczny i zaciskający się coraz bardziej żołądek powodującym mdłości z powodu myśli, strachu i bólu, który czułem, widząc przed oczami śmierć mojego ukochanego.
Usłyszeć pukanie do drzwi otrząsłem się troszeczkę, ocierając oczy z łez powoli, podnosząc się z łóżka, aby otworzyć drzwi.
– Wszystko dobrze? – Lailah, którą chyba obudziłem swoim krzykiem stała w drzwiach, przeglądając mi się z uwagą, próbując zrozumieć emocje płynące z mojej twarzy i moich mokrych od łez oczu.
– Tak, miałem tylko koszmar, przepraszam, że cię obudziłem – Nie chciałem zaprzątać jej głowy swoim problemami, to moje problemy nikt nie musi się nade mną użalać.
– Chcesz o tym porozmawiać? – Zapytała, ale ja szybko pokręciłem przecząco głową, nie chcąc o tym rozmawiać, tak będzie lepiej, ona i tak może tego nie zrozumieć, to tylko koszmar, a śnił mi się, bo kocham i strasznie tęsknię, to nic wielkiego na pewno, to tylko koszmar, bo przecież nie mogło mu się nic złego stać prawda? Oby tak było, nie przeżyje, jeśli coś mu się stanie.
– Nie, dziękuję, nic mi nie jest, to tylko koszmar nie przejmuj się – Uśmiechnąłem się do niej najcieplej, jak tylko potrafiłem. – Wróć do snu, jest jeszcze bardzo wcześnie – Dodałem, zamykając swoje drzwi.
Dając jej jasnoto zrozumienia, że nie chcę rozmawiać…
Wróciłam do łóżka, na którym poleżałem jeszcze kilka minut, a może godzin nie patrzyłam na zegarek i nie sprawdzałem czasu, musiałem doprowadzić się do porządku tylko ze względu na moje dzieci, dla nich muszę być silny, bo jeśli faktycznie ich tata odejdzie z tego świata, to tylko ja będę dla nich wsparciem.
Opuściłem sypialnię, dostrzegając nasze dzieci, które chyba powinny być w szkole. No proszę chwila mojej nieuwagi i już zaczynają.
– Mamo, mamo Banshee pojawiła się w domu, gdy ją zobaczyłem, poczułem, jak serce zaczęło bić jeszcze szybciej, skoro wróciła bez powodu, to coś musi oznaczać.
Od razu ruszyłem do ogara, który
trzymał w pysku czarną różę, Banshee podała mi ją, uważnie mi się przyglądając dlaczego? Nie byłem tego pewien, czułem jednak, jakby chciała mi przekazać, że mojemu mężowi nic nie jest, nie wiem, dlaczego, ale poczułem ulgę, jej obecność trochę mnie uspokoiła, a mały liścik, który dołączony był do Róży, jeszcze bardziej mnie uspokoił.
A więc to był tylko zły sen, poczułem ulgę, choć mimo wszystko coś czułem, że ten sen nie był tylko snem, a wizją tego, co się z nim dzieje.
– Banshee powiedz mu, że ma się nie przejmować, mną tylko ma pilnować siebie, ma wrócić do nas cały i zdrowy. Ma cię więcej tu nie wysyłać, pilnuj go i dbaj o niego, widziałem, co się stało, śnił mi się, zadbaj o to, aby więcej nic się mu nie stało – Poprosiłem Banshee, czując smutek, który narastał w moim sercu, tak strasznie chciałem, żeby już tu był. – Wracaj do niego – Wygoniłem ją z domu, widząc, że bardzo jej się spieszy, dobrze niech o niego dba, niech pilnuje, nim dojdzie do siebie, bo w każdej chwili może się mu coś stać…
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz