Na koniec świata? Tak bez dzieci? Naprawdę tylko ja mu w głowie, a to wcale nie tak dobrze. Nasze dzieci go potrzebują, powinien się na nich skupić, a nie na mnie, kiedy mnie w pobliżu nie ma. Ja wiem, że już wkrótce będą dorosłe, ale chcę dać im tyle dzieciństwa, ile tylko go potrzebują. Miki na pewno go w swoim życiu miał za mało. Szkoda, że nie mogę mu tego zwrócić... Teraz tylko mogę mu zapewnić moją miłość, w której i tak nie do końca dobry jestem. Może byłbym lepszy, gdybym nie był demonem, no ale teraz na to nic nie poradzę. Nie da się z demona na powrót się stać aniołem, a przynajmniej według mojej wiedzy na ten stan.
– Więc będzie spacer po lesie. Banshee będzie zadowolona. Mi zresztą też to nie przeszkadza – przyznałem, tuląc go do siebie, starając się za wszelką cenę zignorować obecność demonów. Mogliby zachować chociaż odrobinkę szacunku do nas i dać nam odrobinkę prywatności. Jestem przy nim, nic mu nie grozi, nie muszą go tak pilnować. – Natężenie demonów nie jest za duże? To zło ci za bardzo nie szkodzi? Może na te dwa tygodnie kolejne powinieneś się udać z Lailah gdzieś, gdzie jest bezpieczniej, i przyjemniej.
– Nie mam jak się z nią udać, wiesz? Nie mam skrzydeł – przypomniał mi.
– Na powrót do królestwa owszem, ale do Azylu? Azyl jest stosunkowo blisko. I na pewno jest bezpieczny, trochę odetchniesz, zresetujesz się... Też pewnie to wszechobecne zło źle na ciebie wpływa. No i na dzieciaki. Im des tygodnie wolnego też dobrze zrobi – zaproponowałem, uśmiechając się łagodnie.
– Nie wiem, czy chcę wracać do dziadka – powiedział cicho, dalej ewidentnie się go bojąc.
– Nie rozdzieli nas, o to się bać nie musisz, a zobaczysz, że się lepiej poczujesz, taki wolny od demonów – odpowiedziałem, tuląc go do siebie. – Obiecaj chociaż, że to przemyślisz. Tak na poważnie. Boję się, że cię nie zastanę, jak wrócę tu drugi raz – dodałem, unosząc jego dłoń i całując jej wierzch.
– To obiecać ci mogę – stwierdził, na co pokiwałem głową. Tyle będzie mi musiało wystarczyć.
– Wiesz, że jak miałeś bardzo złe momenty, byłem w stanie je wyczuć, tam na dole? Dlatego mnie w żaden nie oszukasz – dodałem, trochę go tym samym ostrzegając. Niech wie, że ja też mogę wiedzieć o jego stanie. To nie tak, że tylko on może podglądać mój stan. Szkoda, że mogę także czuć tych jego dobrych emocji. Że jestem w stanie czuć tylko, kiedy jest przerażony.
– Teraz będzie ze mną lepiej, nie musisz się o mnie bać – odpowiedział, ale ja mu tak do końca nie ufałem. On chce mnie uspokoić, bym ja tam na dole się nie przejmował.
– Zawsze będę się o ciebie bać. Kocham cię i zawsze twoje dobro jest dla mnie najważniejsze, nieważne, jak daleko od ciebie jestem – przyznałem, wpatrując się w biegające przed nami pieski. One to niewiele potrzebowały do szczęścia.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz