poniedziałek, 12 maja 2025

Od Daisuke CD Haru

 Zastanowiłem się chwilę nad tym, co mógłbym zaproponować. Kilka propozycji Haru brzmiało naprawdę ładnie, chciałem z niego po prostu wydusić jak najwięcej. Czemu w końcu mam się wszystkim zajmować sam? Ja będę musiał znosić trudy noszenia takiego dziecka w łonie, porodu, i jeszcze pozostania kobietą przez kilkanaście kolejnych miesięcy, dopóki maluch nie przerzuci się na stałe jedzenie. A on? Wszystko, co musi zrobić, to tak naprawdę zapłodnić mnie, tak więc może się wysilić trochę z imieniem. 
– Dla dziewczynki bardzo mi się spodobało Sayuri – przyznałem zgodnie z prawdą, bawiąc się jego kosmykami. 
– To dlaczego kazałeś mi wymyślać aż tyle? – spytał, pusząc policzki. 
– Bo byłem ciekaw, na co wpadniesz. No i nie zawiodłem się. A gdyby był syn.... Może Takumi? – spytałem, z zainteresowaniem wpatrując się w jego twarz, ciekaw jego reakcji. 
– Jak mój tata? – dopytał, na co kiwnąłem głową. 
– Moja mama nazywała się Sayuri, więc więc tak jakoś mi się skojarzyło – przyznałem, zauważając na jego twarzy delikatny uśmiech. 
– Sayuri i Takumi... Ładnie to razem brzmi. Może nam się trafią bliźniaki – nie wiem, czy sobie zażartował czy mówił serio, ale na samą taką myśl poczułem nieprzyjemny uścisk w żołądku. Zdecydowanie nie chciałbym przy pierwszej ciąży, i jedynej, rodzić bliźniaków. Przeraża mnie koncepcja noszenia w sobie jednego dziecka, a co dopiero dwóch. 
– Jak będziesz chciał bliźniaki, albo jeszcze jedno dziecko, to sam się zmieniaj w kobietę, ja urodzę ci jedno i to jest mój limit – odparłem, pusząc lekko policzki. 
– No wiem, wiem. Już za same twe chęci i zaangażowanie jestem ci strasznie wdzięczny – przyznał, całując mnie w czubek nosa. – Tylko tak sobie żartuję, szansa na takie wydarzenie i tak jest niewielka. 
– Tak dokładnie to ta szansa wynosi jeden na osiemdziesiąt dziewięć, czyli nieco ponad jeden procent. Jeżeli bliźniaki już się w rodzinie pojawiły, prawdopodobieństwo to wzrasta. A jeżeli dobrze kojarzę, to ja w rodzinie jakichś bliźniaków mam, więc nawet sobie tak nie żartuj, bo wykraczesz i tyle z tego będzie – burknąłem, posyłając mu mordercze spojrzenie. 
– No już, nie martw się aż tyle, nawet nie wiadomo, że nam się uda – uspokajał mnie, gładząc mnie po policzku. 
– Uda nam się. Przeczytałem na ten temat mnóstwo książek, wiem, kiedy najlepiej się starać i dziecko, wywar z jakich ziół zwiększy nasze szanse... Obiecałem ci dziecko, i ci je dam – odpowiedziałem, zgodnie z prawdą. Naprawdę się już nastawiłem na to, że mu to dziecko podaruję, czy mi się to podobało czy nie. Dalej mnie to przerażało, dalej tyle rzeczy w końcu może pójść nie tak, tyle komplikacji może wystąpić, ale jak ja już coś obiecam, to zawsze dotrzymuję słowa. Nie ma już dla mnie odwrotu. 
– Nie za wielką presję na siebie nakładasz? – spytał, przyglądając mi się z uwagą. 
– Nie, oczywiście, że nie. Stwierdzam proste fakty – odpowiedziałem, uśmiechając się do niego łagodnie, by to uspokoić. Za bardzo się mną przejmuje. 

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz