czwartek, 22 maja 2025

Od Soreya CD Mikleo

 Miki jak zwykle twierdził, że ja przesadzałem, chociaż ja w ten sposób nie uważałem. Co jak co, ale są już w takim wieku, że pewne rzeczy powinny robić same, chociażby z poczucia, że tak trzeba, że fajnie mamie pomóc. Ciekawe, czy zasada sprzątania po obiedzie dalej obowiązuje, czy Miki już o tym zapomniał. Pewnie zapomniał. Oczywiście, że zapomniał, a dzieciaki mu nie przypominały. Oj, jak ja tu wrócę, zapanują nowe porządki. Miki jest zbyt dobry, a dzieciaki na za dużo sobie pozwalają, wykorzystując sytuację. 
Dzieciaki niechętnie zeszły na dół, rozglądając się po kuchni, by zobaczyć, co można przygotować. Widziałem, że Miki już się tak trochę z pomocą czai, ale na razie nic nie robił. Mógł mówić, mógł doradzać, byleby nie kiwnął palcem, i mnie to wystarczy. 
Zastanawiała mnie tylko jedna sprawa. Gdzie była Lailah? Ja wiem, że przyjaciółmi już siebie od dawna nazwać nie mogliśmy, stałem w końcu po zupełnie innej stronie niż ona i to rozumiałem. Gdyby także nie nasze dzieci, byłaby moim wrogiem śmiertelnym, i tu pewnie nawet Miki nie byłby w stanie nas pogodzić. Mimo wszystko jednak się o nią martwiłem. Wiem, że za mną nie przepada, moja obecność jest dla niej ciężka, i vice versa, do tego jeszcze wszechobecność reszty demonów także mogło wpłynąć na jej samopoczucie, ale żeby aż tak długo tu nie wracała? Aura Miki'ego i dzieciaków powinna ją trochę uspokajać, i tym bardziej powinna tutaj być. 
Może coś się stało? Może któryś z demonów pozwolił sobie na zbyt wiele? Wiem, że ona jest silna, nie neguję tego, ale nawet ona może mieć problem przeciwko zgrai demonów. A nigdzie w pakcie nie zawarłem tego, by dali jej spokój, uwzględniłem tylko moją rodzinę, chociaż można by ją pod rodzinę podciągnąć, skoro jest dla naszych dzieci ciocią... Pytanie tylko, czy to przejdzie. Im dłużej jestem w piekle, tym bardziej sobie zdaję sprawę, o jak wielu rzeczach nie pomyślałem, pomimo wspólnego główkowania z Mikleo. Nic dziwnego, że Crowley tak szybko się zgodził. 
– W porządku? – usłyszałem zmartwiony głos Mikleo i zaraz też poczułem na swoim ramieniu jego drobną dłoń. 
– Lailah coś długo nie wraca – zauważyłem cicho, obserwując dzieciaki przy robocie. 
– Może potrzebuje więcej czasu. Albo czeka, aż no wiesz... Znów odejdziesz – odpowiedział, ale ja jakoś tak pewny nie byłem. Coś mi nie pasowało. Albo może to ja przesadzam? 
– Oby tak było... Banshee? Poszukaj Lailah. Nie musisz się do niej zbliżać, po prostu ją zlokalizuj – poprosiłem swoją towarzyszkę, która, pomimo niechęci do Serafina, zabrała się za jego wykonywanie. Będę po prostu pewniejszy, kiedy po prostu dowiem się, że nie ma jej tutaj tylko z powodu niechęci do mnie. – Najwyższa pora wziąć się za wypieki, tak? Coś ci w końcu obiecałem – odezwałem się nagle do męża, musząc w tej chwili skupić się na nim. To dla niego tu jestem, i to on moim priorytetem w tej chwili być powinien. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz