niedziela, 25 maja 2025

Od Soreya CD Mikleo

 W sumie, to o tym nie pomyślałem. Z góry założyłem, i tak tak Crowley mi powtarzał, że niezależnie od wyniku po dziesięciu latach będę wolny. A jak chodzi o naszą dalszą współpracę, to w razie czego mieliśmy się dogadywać, ale ja nie będę zainteresowany, nawet jeżeli znów mieliby mi grozić. Na umie nie było takiego zapisu, podobnie jak nie było zapisu, że w przypadku porażki będę musiał spędzić tam kolejne lata. Umowa kończy się po dziesięciu latach, i tyle, koniec. 
– Już teraz ci wszyscy generałowie mnie obwiniają o porażki, jak tylko jakieś się wydarzają. Nie jestem tam bardzo lubiany, i nie do końca wiem, czy to dlatego, że Crowley mnie darzy aż takim zaufaniem, czy może po prostu przez to, że jestem powierzchniowcem. Nie wszyscy patrzą zbyt przychylnie na tych, co chcą pozostać na powierzchni, i którzy jednocześnie mogą sobie na to pozwolić – powiedziałem, nie za wiele myśląc. Dopiero po chwili sobie uświadomiłem, że być może nie powinienem mu mówić o tym tym, że nie jestem lubiany. Z drugiej strony, miałbym go kłamać? To też nie w moim stylu. 
– Więc mogliby... – zaczął zaniepokojony, ale nie pozwoliłem mu na to. 
– Nie mogliby. W umowie nie ma zapisu, co się stanie, jeżeli wojna zakończy się porażką. Albo jeżeli będzie dalej trwać. Po dziesięciu latach służby jestem zwolniony, koniec. I na żadną propozycję po tym już bym się nie zgadzał, minie kolejne pięć i wracam prosto do ciebie – zapewniłem go, całując wierzch jego dłoni. 
– Mam nadzieję, że nie zostanie to wykorzystane przeciwko tobie – westchnął cicho, jak zawsze zbytnio zmartwiony. 
– Nie martw się tyle, skarbie. Zadbam o to, by wrócić do siebie tak szybko, jak to tylko możliwe – obiecałem, uśmiechając się do niego łagodnie. – I nie myśl o tym. Skup się na sobie, i na tym, by być w jak najlepszym stanie, kiedy do ciebie wrócę – dodałem, mierząc go spojrzeniem. Miałem co do niego plany, których to w jeden dzień zrealizować bym nie mógł, było na to zdecydowanie za mało czasu. Ale jak wrócę... nie powinienem za dużo o tym myśleć. Niepotrzebnie się nakręcam, a jeszcze tyle tygodni będę musiał bez niego wytrwać. 
– Też o siebie dbaj, byś nie wrócił do mnie pocięty jak ostatnim razem – wypomniał mi, na co się głupio wyszczerzyłem. 
– Oj tam, to tylko kolejna blizna do kolekcji. Już mam ich tyle, że jedna w tę czy drugą stronę to żadna różnica – machnąłem na to ręką. – Skoro mamy jeszcze trochę czasu dla siebie, chciałbyś coś porobić? – dopytałem, chcąc spędzić z nim jak najwięcej czasu, póki mogę. Dzieciaki mnie za bardzo nie chcą, Lailah też, to chociaż mogę w całości skupić się na najcudowniejszej istocie na ziemi. Serce mi się kraje, że muszę go tu samego zostawić, z tymi wszystkimi okropnymi ludźmi, którzy się na niego czają. Aż się prosi o przeprowadzenie czystki wśród tych niegodziwców, świat byłby zdecydowanie piękniejszy bez tych odpadów. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz