piątek, 23 maja 2025

Od Daisuke CD Haru

Dalej czułem się jakoś tak dziwnie, i strasznie niepewnie. Myślałem, że jak wstanę, to będzie lepiej, już trochę ten umysł się przyzwyczai do nowej roli, i do nowego ciała, ale nie. Już nie mówiąc o koszmarach, które to mnie tej nocy męczyły; ziściły się wszystkie moje obawy, jakie kiedykolwiek miałem. Od tego, że tak naprawdę nie podobam się Haru, przez to, że go zawodzę tym, że nie mogę zajść w ciążę, a kończąc na poronieniu czy zmienieniu się w taką osobę, jaką to jest moja własna babcia. To była bardzo ciężka noc dla mnie, aż dziwne, że Haru się nie obudził. Poniekąd mnie to cieszyło, gdyż nie musiałem mu tłumaczyć, co to mnie męczy, ale z drugiej jednak chyba potrzebowałem jakiegoś wsparcia wtedy, w nocy. 
- Chodź do mnie, Damo – poprosiłem tym swoim dziwnym głosem, wołając do siebie kotkę. Ta jednak wpatrywała się we mnie, nie chcąc podejść. Trochę mnie to zasmuciło, nie powiem. Zazwyczaj jak wołałem do siebie Damę, ta zaraz do mnie podchodziła, a tymczasem wszystkie kociaki trzymały się ode mnie z dala, czasem tylko podchodząc i mnie wąchając, a gdy tylko wykonywałem jakikolwiek ruch, zaraz uciekały. 
- Już jestem. Mam herbatę i śniadanie – usłyszałem zaraz mojego męża. Jak dobrze, nie mogę zbyt długo zostawać samemu, bo myśli, które mnie atakują, są okropne. 
- Nie wydaje mi się, bym prosił o śniadanie – przyznałem, marszcząc brwi i też chyba jednocześnie się krzywiąc, słysząc barwę swojego głosu. Brzmiałem okropnie. Czemu musiałem tak brzmieć? Cała reszta kobiet brzmiała wspaniale, a ja? Może nic nie będę mówił. Albo będę mówił szeptem. Haru i tak mnie usłyszy, a nikt inny nie musi. 
- Nie prosiłeś, ale jest już ranek i śniadanie trzeba zjeść – odpowiedział, uśmiechając się ciepło i postawił tacę z jedzeniem na stole. 
- Nie wiem, czy dam radę coś zjeść, nie mam ochoty – powiedziałem cicho, chwytając za kubek z herbatą i zerkając na koty, które to od razu przywitały się z Haru. A to mnie jeszcze bardziej zdołowało, co mu nie umknęło.
- Daj im trochę czasu. Pachniesz trochę inaczej, i nie do końca wiedzą, co się dzieje – wyjaśnił, co mnie trochę zaskoczyło.
- Mój zapach się zmienił? - zapytałem, przytulając do siebie kubek, potrzebując ciepła. 
- Pachniesz po prostu jak kobieta – wyjaśnił, na co zmarszczyłem brwi. 
- Czyli brzoskwinie to taki męski zapach? - uniosłem jedną brew, zdając sobie sprawę, jak głupio brzmią jego słowa.  
- Ciężko mi wytłumaczyć to komuś, kto ma taki normalny węch. Ale uwierz mi, pachniesz inaczej. Nie martw się, mi twój zapach nie przeszkadza. Ani wygląd. Nie musisz chodzić w tym płaszczu – zapewnił mnie, ale dalej jakoś tak w to nie wierzyłem. On przecież pochodził z niższej klasy społecznej, a wśród takich mężczyzn ideał kobiety wygląda inaczej. Znacznie inaczej ode nie. 
- Muszę w czymś chodzić, zanim sobie nie sprawię jakiegoś ubrania, A skąd ja je sobie sprawię to nie wiem – mruknąłem, odrobinkę tym zmartwiony. Zakładałem, że pożyczę trochę ubrań od Suzue, ale teraz już doskonale wiedziałem, że wszystko od niej będzie na mnie za duże. Nie pomyślałem o planie awaryjnym. I co ja teraz zrobię? Nie mogę wiecznie chodzić w płaszczu, albo w jego koszuli. 

<Piesku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz